#xsazg

Gdy byłem mały, było to bodajże w czasach przedszkola, było dużo reklam telewizyjnych o innowacyjnych zabawkach, które każde dziecko chciałoby mieć. U mnie w domu nie było tak jak teraz u niektórych dzieci, które dostają mnóstwo zabawek, bawią się przez 5 minut i idą po następną, ostatecznie zawalając babci cały strych i nudząc się, bo przecież nie mają się czym bawić. Tak że nie, że byłem jakoś biedny, ale każda zabawka miała pewną wartość, gdyż nie dostawałem wszystkiego co chciałem, tylko to na czym mi najbardziej zależało. 

Pewnego razu reklamowali w telewizji taką fajną ciągnącą się masę, coś w stylu jakiejś "magicznej plasteliny", która świeciła w ciemności. Naprawdę super sprawa, więc po jakimś czasie takąż kupiliśmy. Chodząc po domu bawiłem się nią. Reszta domowników była czymś zajęta w innym pomieszczeniu, a ja poszedłem do pokoju rodziców i położyłem się na łóżku. Nie wiem, czy to była już pora spania czy nie, ale przykryłem się kołdrą, no bo wiadomo, magiczna plastelina świeci w ciemności, a pod kołdrą jest ciemno. Gdy już nacieszyłem się luminescencją, postanowiłem zrobić coś, co robił chłopiec w reklamie owego produktu. Z masy ulepiłem coś na kształt okularów. Położyłem sobie to na twarzy, że niby okulary z plasteliny i leżałem.

Zasnąłem, ale zdaje się, że wcale nie na długo. Gdy się obudziłem, poczułem na twarzy plastelinę i postanowiłem zdjąć moje "okulary". I wtedy aż mnie dreszcz przeszedł - masa całkowicie przylepiła się do mnie, oblepiając okolice oczu, w tym całe brwi. Poszedłem do łazienki i przejrzałem się w lustrze. Nie przypominam sobie żebym płakał, ale byłem w tamtym momencie dość zestresowany. Poszedłem do mamy powiedzieć co się stało. Po jakichś 15 minutach odlepiania masy byłem niemalże czysty pomijając fakt, że przez następne 3 noce moje brwi świeciły w ciemności. Już nigdy się tą plasteliną nie bawiłem, zresztą nie wiem, czy cokolwiek z niej po tej historii zostało.

Tak więc myślałem, że to koniec moich przygód z luminescencyjną plasteliną... do czasu, gdy poszedłem spać w łóżku rodziców. Zawsze lubiłem przykrywać się kołdrą po sam nos, a nawet dalej. Gdy więc całkowicie schowałem się pod kołdrą, gdzie normalnie panowałaby ciemność, zobaczyłem, że jakimś cudem na całej powierzchni żarzy się zielonkawym blaskiem. Kołdra świeciła się w ciemności przez kolejnych 10 lat i pewnie świeciłaby się dalej, gdyby nie została po prostu wyrzucona. Ot, taka historia ze świecącą plasteliną, a ja wciąż lubię, jak coś świeci się w ciemności, choć może niekoniecznie moje brwi.
Pozdrawiam wszystkich :)
Ciastozrabarbarem Odpowiedz

Świecące brwi mnie rozwaliły 🤣

Dragomir Odpowiedz

A Paweł na rowerze też tam był?

Dodaj anonimowe wyznanie