#3b1ZN

Historia z czasów gówniarskich (przynajmniej ja tak nazywam swoje lata gimnazjalne, gdy było się gówniarą i robiło mnóstwo głupot).

W owym czasie mieliśmy swoją niezawodną paczkę, która organizowała ognisko co tydzień, czy nawet wynajmowała sale w OSP i zapraszała całą wieś.
Zdarzenie miało miejsce właśnie na jednej z takich wiejskich potupajek. Mam nadzieję, że nikt się nie łudzi, że to były bezalkoholowe imprezy. Owszem, jako gówniarze piliśmy tanie piwo w dużych ilościach i robiliśmy składki na jakieś wódki (czy po prostu kradliśmy rodzicom z barku). Najzwyczajniej w świecie większości osób na takich potupajkach zależało na tym, żeby jak najwięcej wypić, pobujać się nieco na parkiecie i "wyrwać".

Do osób pijących należałam również ja, może nie do zgonu, ale efekt samolotu i głupawych zachowań już był.
Zawsze około godziny 4, gdy zostawali najlepsi zawodnicy, albo najzwyczajniej w świecie budziły się zgony gdzieś z rowu i następował ranek żywych trupów, ja również miałam kryzys i wyglądałam raczej słabo (do wiejskiej piękności nie należałam, raczej przypominałam osobę, która właśnie wyspała się gdzieś z krowami).

Do sedna:
Siedzę sobie na ławeczce rozważając, czy zostać jeszcze chwilę na imprezie, czy może już pójść kimnąć do domu, jednocześnie analizując pozostałe, najsilniejsze osobniki na sali. Zauważam chłopaka, który również siedział gdzieś na ławeczce, dopijając wygazowaną colę. Nasze spojrzenia się spotkały. On z lekkim, szarmanckim uśmiechem udaje się w mym kierunku, w tle romantyczna muzyka, zmęczenie dało poczucie, że to wszystko jest jak sen, jak film, że nie dzieje się naprawdę.
Zaprosił mnie do tańca, widzę, że przystojny nie tylko z daleka, więc zgadzam się bez wahania. Nasze ciała zbliżyły się do siebie, dopasowując w spokojną melodię piosenki, światła robiły odpowiedni nastrój. Miał piękne perfumy. Minęła jedna piosenka, druga, trzecia, gdy czuję, że mój partner prowadzi taniec tak, by zbliżać nas do szatni. Myślę "wydaje mi się, jestem zmęczona". Jednak robi to coraz bardziej zdecydowanie i postanawiam go spytać:
- Przepraszam? Co właściwie robisz?
- No wiesz, pomyślałem, że może pójdziemy do szatni... Tam nikogo nie ma - rzekł zsuwając swą dłoń po moich plecach coraz to niżej, co raczej jasno dało mi do zrozumienia, jakie może mieć zamiary.
- Co?! Nie! Ja chciałam tylko potańczyć!
- Eeehhh... Myślałem, że jesteś bardziej pijana... - po czym odwrócił się na pięcie i zniknął, a ja stałam wryta jeszcze dobre parę minut, próbując jakoś przyswoić tę informację.
Kukis Odpowiedz

Co wasi rodzice na to?

HansVanDanz

Obstawiam, że nie byli zapraszani na młodzieżowe imprezy.

Kukis

@HansVanDanz, "wynajmowała sale w OSP i zapraszała całą wieś." To po pierwsze więc się nie kompromituj. Po drugie nawet jeśli nie byli na tej imprezie to musieli widzieć że ich dzieci wracają do domu porobieni alkoholem i narkotykami a córki w poszarpanych ubraniach i majtkach wystających z torebki

Dodaj anonimowe wyznanie