Moje życie nie jest wspaniałe, ale też nie mogę powiedzieć, że jest mi w nim ciężko. Ojciec miał mnie gdzieś, kiedy byłem mały, a teraz stara się wrócić jako wzorowy tatuś. Szkoda, że nie było go w moich najcięższych okresach, kiedy potrzebowałem ojcowskiej ręki. Mama była... cóż, jakby nieobecna. Miała pracę, która pozwalała wstawać jej o 9, a wracała z niej o 18/19. Tak więc cały ciężar wychowania mnie spadł na babcię (dziadek zmarł, kiedy miałem 3 lata), której jestem dozgonnie wdzięczny, gdyż bez niej byłbym cieniem samego siebie. Mam również ciężko chorego brata. Cudowne dziecko, lecz niestety w wieku 10 lat jest na poziomie... co najwyżej dwulatka. Nie chodzi, mówi jak noworodek, nie je i nie pije samodzielnie oraz niestety nie załatwia się sam. Przez całe swoje życie pomagałem z nim jak umiałem, jak byłem młodszy, to karmiłem go, a dziś noszę go do łóżka lub aby go myć. Niestety zauważyłem, że zaczyna mnie to wkurzać, irytować. Nie mogę zaprosić do siebie dziewczyny – bo bałagan przez mojego brata. Nie mogę zorganizować u siebie imprezy – bo gdzie pójdzie mój brat? Nie mogę nawet zagrać chwilę z kolegami, bo zaraz trzeba pomóc z bratem. I wiecie co? Może zabrzmię bezdusznie, ale nie mogę się doczekać dnia, w którym się wyprowadzę. Kiedy problem mojego brata przestanie mnie dotykać bezpośrednio. Kocham go, ale zniszczył on życie mojej babci (rozwalony kręgosłup, biodro i brak odpoczynku na starość), mojej mamie (problemy z psychiką, uszkodzony kręgosłup oraz brak możliwości awansu, bo musimy mieszkać tu, gdzie mieszkamy) oraz skrócił mi dzieciństwo. Ojciec w ogóle nie poczuwa się do wychowywania go.
Piszę to, by zwrócić uwagę na fakt, że mało kto nadaje się do wychowywania niepełnosprawnego dziecka. Ludzie są za słabi psychicznie lub fizycznie. Trzeba pamiętać, że dziecko to nie tylko słodki 3-kilowy bobas, ale później 30/40-kilogramowy klocek, którego trzeba nosić, zajmować się nim i oporządzać go. Teraz mogę zostać zlinczowany, ale nie pozwolę swojej żonie na urodzenie takiego dziecka. Nie mógłbym być dla niej tak bezduszny, nerwica mojej matki i stan mojej babci tylko mnie utwierdzają w tym przekonaniu. Sądzę, że w przypadkach takiej choroby aborcja powinna być legalna.
Po co to wyznanie? Może spowoduje chwilę refleksji i zastanowienia się nad losem chorych, a przede wszystkim ich rodzin. Jeżeli macie obok siebie takie osoby – pomóżcie im. Nawet uśmiech czy wizyta z ciastem u takich ludzi może naprawdę wiele zmienić.
Dodaj anonimowe wyznanie
Ty się chcesz wyprowadzić, żeby nie musieć pomagać przy bracie, ale innym radzisz, żeby pomagali? Jeszcze ludziom, którzy nie są bliscy? Prawda jest taka, że mało komu się chce brać na siebie cudze problemy, a opieka nad osobą niepełnosprawną do łatwych nie należy.
A ja bym też chorego dziecka nie urodziła. Jeśli byłaby szansa na chore, które nigdy nie byłoby samodzielne, i wiedziałabym o tym przed porodem, to nie urodziłabym i już. Przykre, ale niestety prawdziwe. Mój mąż popiera moje zdanie.
Gdyby cię zmusili to urodziłabyś. Tupiesz nóżką jak dziecko, a ciekawe na kogo głosowałaś i zagłosujesz na prezydenta. Aborcja jest legalna tylko do pewnego tygodnia, nie wszystko wyjdzie w badaniach do tego tygodnia, a jeżeli przekroczysz ten czas to za granicą też ci nie pomogą, niektóre rzeczy biorą się z późnych komplikacji także. Piszesz jakbyś wchłonęła te ciąże i tyle. Nie masz dość empatii nawet do własnych dzieci, więc nie wymagam nawet do cudzych, ale rozumiem, że już masz ciężko w życiu i wtedy trudno nie być zgorzkniałą.
Aborcja w Polsce ze względu na choroby dziecka nie jest legalna w ogóle. Są nawet instytucje pomagające kobietom, które nie chcą poświęcać całego życia dla kogoś, nie trzeba szukać samodzielnie kraju, który ma bardziej normalne podejście.
Ladybird21 w Polsce terminuje się nawet bardzo zaawansowane ciąże ze względów na zagrożenie zdrowia matki, w tym zdrowia psychicznego. Jeśli kobieta nie radzi sobie psychicznie z ciążą np. ze względu na chorobę płodu, ma prawo ją w Polsce usunąć i właściwie nie ma górnej granicy wieku ciąży.
Karlitoska, oni boją się przeprowadzić aborcje, gdy jest ryzyko sepsy. Wiele kobiet umarło w ten sposób, a ty myślisz, że ze względu na zdrowie psychiczne przeprowadzą aborcje?
Ladybird21 robią - poczytaj sobie o szpitalu w Oleśnicy
Ale to jest zamach na życie
Ale to jest zamach na życie
BanonC Tak, zgadzam się, nie wykonanie w takim wypadku aborcji to zamach na życie matki i całej jej rodziny
Ja patrzę na to inaczej, dlaczego miałabym sprowadzać na świat istotę która całe swoje życie będzie cierpieć? I dlaczego miałabym razem z taką istotą cierpieć i umartwiać się całe życie moje albo tej istoty. Raczej byłaby to kwestia nie aborcji jako zabicia a jako po prostu miłosierdzia żeby nie sprowadzać na świat cierpiącego dziecka
Dokładnie, tu jest opisana perspektywa rodziny, która cierpi przez konieczność opieki nad chorym dzieckiem, a z drugiej strony jest ten chłopiec, przykuty do łóżka, który nie ma szan na nawet cień normalnego życia
bardzo na "czasie" jest to wyznanie... mam w swojej rodzinie osobę "właśnie taką" wspaniała osoba która pomimo swoich 40 lat na karku jest na poziomie 10 lat... niestety ta strona niewiele może.... prawda jest taka że "dziecko" wyląduje w dzomu opieki społecznej która nie zadba o "nie" w nalerzyty sposób albo opieka spocznie na "najbliższym członku rodziny"... najczęściej chodzi o rodzeństwo... i w takim wypadku NIKT NIE MOŻE ŻYĆ PYŁNIĄ ŻYCIA... :(
Współczuję Ci, jednak aborcja nie jest rozwiązaniem, bo jakby nie patrząc jest to zamach na życie. Może jak sobie nie dajecie rady to można do jakiegoś ośrodka Go oddać?
A może Tobie, skoro aborcję uznajesz za zabójstwo?
A jeśli Twoje dziecko ulegnie wypadkowi i będzie niepełnosprawne? Będzie potrzebowało takiej opieki jak brat? Co wtedy? Zostawisz żonę samą albo oddasz dziecko ?
Wypadku nie jest się w stanie przewidzieć, za to świadome urodzenie mimo możliwości zrobienia aborcji niesie za sobą takie właśnie konsekwencje.
A jeśli w wieku kilku lat dostanie zapalenia opon mózgowych to wtedy co? Legalna eutanazja?
W jaki sposób twój brat zrobił te wszystkie rzeczy?
Kiedys powstało badanie z którego wyszło, że 3/4 rodziców niepełnosprawnych dzieci, chciałoby, by ich dzieci zmarły przed nimi. Prawda jest taka, że nasz kraj nie pomoże później takim osobom. Wylądują gdzieś na ulicy i umrą w rynsztoku, okradzione i głodne. Alternatywa to rodzina, która poświęci całe swoje życie dla dobra takiej osoby.
Co to ma do mojego komentarza?