#WVEs1
1. Po dwóch tygodniach od adopcji okazało się, że pies jest chory, do końca życia będzie musiał brać lekarstwa. Dowiedzieliśmy się o tym dzięki eksplozji kupy w mieszkaniu. Kupa party trwało dwa miesiące, bo niczym się nie dało tego ustabilizować.
2. Jest agresywny w stosunku do wszystkich zwierząt. Nienawidzę wychodzić z nim na spacery, bo cały czas szczeka i ciągnie. Kiedy widzi innego psa, dostaje spazmów i nie da się w żaden sposób do niego dotrzeć.
3. Kiedy zostaje sam w domu, to go demoluje. Próbowałam zostawiać mu taką zabawkę, którą się liże i powinien się uspokajać. Nie działa. Robi przeszukanie godne psa policyjnego. Żre wszystko jak leci i ściąga rzeczy z ponad dwóch metrów. Otworzył sobie nawet słoik nutelli i go wyjadł.
Wychodzę z nim na spacery trzy razy dziennie po 40 minut bo wiem, że potrzebuje ruchu.
Przerobiliśmy trzech behawiorystów, wydaliśmy ponad 1000 złotych, a poprawy jak nie było, tak nie ma. Nie mam już siły. Czuję, że powoli mnie to wykańcza. Nie mogę wyjść na dłużej z domu, bo nie wiem do czego wrócę. Tak bardzo chciałam adoptować psa i zmienić jego życie, ale czuję, że moje się wali. Nie wiem co zrobić, nie chcę go oddawać, bo wydaje mi się to okrutne. Mam dość płakania na spacerach, mam dość płakania po powrocie do domu, kiedy okazuje się, że mój pies zostawił mi na dywanie rozlane pięć litrów soku i opakowanie po czekoladkach (nawet nie wiem gdzie mam to chować, bo i tak wszędzie znajduje – otwiera szafki i wchodzi na półki). Czuję się taka bezsilna.
Nienawidzę mojego psa.
Co z klatką kennelową? Może by pomogła podczas nieobecności i pies czułby się bezpieczniej.
Dlatego zawsze warto dowiedzieć się co nieco na temat schroniska z którego chcesz wziąć psa. Nie jesteś pierwszą osobą której przed adopcją "zapomnieli" powiedzieć o poważnych problemach pieska
Bardzo mi przykro. Może poszukaj fundacji która zajmuje się psami? Może oni pomogą. Schronisko nie bardzo 😔 ale fundacje są prowadzone przez osoby bardziej zaangażowane więc jest szansa.
Wiadomo, że te fundacje są różne, ale ja podchodzę z ograniczonym zaufaniem. Jak sami zdecydowaliśmy się na psa, odezwałam się do fundacji, powiedziałam, że szukamy towarzyskiego psa, bo mamy taki a nie inny tryb życia, a jak pojechaliśmy do opiekuna na wizytę do tego psa to okazało się, że psiak jest kłębkiem nerwów i facet, który się opiekował nim zdziwił się, że ktoś tego psa polecił ludziom, którzy zaznaczyli, że pies musi być towarzyski, bo psiak obawiał się tłumów i był nieufny…
Napiszę osobny komentarz, bo za dużo tu komentarzy w tym samym tonie, żeby na każdy odpowiadać. Piszecie, że to nie jest właściwy pies na pierwszego psa, bo agresywna rasa. Autorka nigdzie nie napisała, że to jej pierwszy pies. Piszecie, że nic dziwnego, że pies ma rozwolnienie, jak je nutellę i czekoladki i to nie oznacza choroby - autorka napisała, że dzięki rozwolnieniu dowiedzieli się o jego chorobie - czyli poszli do weterynarza z rozwolnieniem, wyszli z taką, a nie inną diagnozą (pewnie na postawie jakichś dodatkowych badań, nie samego rozwolnienia, weterynarz tez pewnie zebrał wywiad i wiedział o czekoladzie, jeśli to w ogóle było w tym samym okresie). Autorka pisze też o przerobieniu trzech behawiorystów, może klatka była i nie pomogła (tu przyznam ze nie wiem jak taka klatka wyglada i działa, może pies umie ją sobie otworzyć), a może nie trafiła ma dobrego behawioryste. A może są inne przeciwskazania. Piszecie o trzymaniu słodyczy poza zasięgiem psa, ale autorka pisze wprost, że nawet jak coś chowa w zamkniętych szafkach 2m nad ziemia, to pies wyciąga. Czy naprawdę tak trudno wam uwierzyć, że są psy na tyle skrzywione, że nie da się ich naprostować w zwykłym, codziennym funkcjonowaniu normalnego człowieka ( tzn wychodząc czasem z domu, choćby do pracy)? Piszecie tez, że autorka wzięła agresywna rasę bez spacerów próbnych - znam schronisko, które znajduje się w środku lasu i próbne spacery są po lesie. Średnio jesteście w stanie ocenić wtedy jak pies się zachowuje na spacerach, a jak schronisku zależy na tym, żeby to zamaskować, to opowiedzą Wam, że piesek jest do rany przyłóż. Cierpi na tym tylko piesek. W dobie wszystkich działań diozu i innych tworów, trudno pozytywnie patrzeć na działania schronisk. Autorko - zanim się zrazisz, jak już poczujesz, że wypróbowaliście wszystko (włącznie z polecana klatka), oddaj psa. Lepiej tak niż jak się macie obydwoje męczyć. Następnego weź z innego schroniska i dobrze je sprawdz, albo z hodowli.
Miałam psa z hodowli, teraz mam ze schroniska i następnego zdecydowanie wezmę z hodowli. Bo „niektórych zachowań nie da się już naprostować, oduczyć” - to słowa ludzie ze schroniska żeby nie było
Zaciekawił mnie ten fragment "W dobie wszystkich działań diozu i innych tworów". Co masz konkretnie na myśli? Bo akurat dioz działa zajebiście, ratują mnóstwo zwierząt z tragicznych warunków, a do adopcji wydają zwierzęta wyleczone i pewne. Nie ukrywają, jeśli zwierzę ma trudniejszy charakter, a same adopcje są dobrze sprawdzane. Gdyby każdy na świecie robił tyle dobrego co oni, to świat byłyby lepszym miejscem.
@elbatory jest dużo krzywych akcji diozu, co chwile nowa afera. Przede wszystkim są bardzo nadgorliwi w działaniach, robią zbiórki na wszystko, niektórzy ich podopieczni „znikają” z radaru w tajemniczych okolicznościach
Krzywe akcje robią ludzie, którym te zwierzęta zostały odebrane. A zostały im odebrane, bo były zaniedbywane, a często właściciele się nad nimi znęcali. Pieniądze zbierają, bo leczenie tych zwierząt kosztuje kupę kasy. Mam dość bliskie znajomości jesli chodzi o dioz i wiem, że nic tam nie znika nagle, wiele zwierząt, które wyleczą, po prostu zostaje adoptowanych, ale tego jest zbyt dużo, by wszystko relacjonować. Gdybyś widział o jakie zwierzęta ludzie robią afery, że im dioz ukradł, to może byś zmienił swoją opinię. Choćby ostatnie owczarki, które zostały odebrane pewnemu "hodowcy", który później płakał, że zostały ukradzione, a były to psy w tak bardzo złym stanie, jeden bez uszu, wszystkie bez sierści, ze świeżbem na całym ciele, ropą wylewającą się z uszu i oczu, zarobaczone, zapchlone, mieszkające w syfie. Owszem, kradną zwierzęta, ale tylko w ten sposób te zwierzęta mają szansę na normalne życie.
Były sytuacje, w których na bieżąco relacjonowali z dnia na dzień co się dzieje z danym psem, po czym urywali relacje i nie odpowiadali na żadne komentarze z pytaniami co z nimi. Konfiskowali zwierzęta leczone z powodu tego, ze właściciela nie stac na leczenie, po czym zaraz ustawiali zbiórkę, bo ich tez nie stac. Wiadomo, nigdy się nie dowiemy po czyjej stronie jest racja, ale ich działania i cała ich otoczka generalnie nie wzbudzają zaufania, przynajmniej we mnie
Sama mam psy z diozu, które nagle zniknęły, a to dlatego, że je adoptowałam i chciałam to zrobić anonimowo, więc poprosiłam, by nic na ten temat nie publikowano. Nic tam u nich magicznie nie znika, oni po prostu albo nie mają czasu, albo nie mogą wszystkiego publikować.
A jeśli chodzi o zabieranie zwierząt od właścicieli, których nie stać na leczenie, to chyba dobrze, że to robią i później sami je leczą, nawet jeśli muszą prosić o pieniądze. Bo co innego mają zrobić? Zostawić te zwierzaki na pastwę losu, żeby dalej były chore i nieleczone? Czy dać właścicielom pieniądze, których dioz sam nie ma? Czy zakładać zbiórki dla tych ludzi, którym samym się nie chciało nic zrobić? Wiesz ile takich ludzi jest? Dioz musiałby nic nie robić, tylko zakładać i pilnować te zbiórki. A i tak nie mieliby pewności, że te pieniądze pójdą na leczenie. Mając te zwierzęta u siebie, przynajmniej mają tę pewność. Co jak co, ale diozu to ja będę bronić, bo wiem, że to co piszesz to bzdury.
Jeśli ktoś ma myślenie, że weźmie psa ze schroniska i ten pies "miał być kochany i po wyjściu ze schroniska miało być tylko lepiej" to znaczy, że nie ma wystarczającego doświadczenia na wymagające rasy.
A jednak zapadają wyroki sądowe nieprzychylne diozowi. Do tego dochodzi sama kwestia agresywnej formy działania. Ostatnio osobiście widziałam jak dioz publikował, ze ktoś zaadaptował trudnego psa, a po tym jak sobie nie poradził, opublikował informacje, że pies do nich wrócił, powielając przy tym wizerunek osoby, która psa zwróciła i wystawiając ją otwarcie na lincz. Jasne, że trzeba mierzyć siły na zamiary i nie brać psa, z którym się sobie nie poradzi, ale wyobrażam sobie sytuacje, w których ciezko to przewidzieć (choćby patrząc na powyższe wyznanie) i taki lincz jest słaby
No nie, dioz nie dostał ani jednego wyroku skazującego i nie wiem skąd masz takie informacje. Ich rzekomego udostępniania wizerunku osób, które zwracają psy też nie widziałam, a specjalnie przejrzałam ostatnie kilkadziesiąt postów. Masz jakieś nieprawdziwe informacje.
1. Psy ras takich jak owczarki niemieckie, belgijskie, amstaffy, akity, huskie, czy nawet jorki nie są rasami dla osób, które nigdy nie miały psa. Wymagają szkoleń, dyscypliny i cierpliwości. Właśnie dlatego większość jorków to małe, agresywne, ujadające gnojki, bo są źle wyszkolone albo nawet wcale.
2. W schronisku powiedzieli Ci, że pies rasy agresywnej (co ciekawe więcej owczarków odpowiada za pogryzienia niż te nieszczęsne pitbule) jest agresywny, a Ty bez spacerów próbnych go wzięłaś? Nie bierzemy agresywnych psów, jeśli nie wiemy jak sobie z nimi radzić.
3. Padły już komentarze o klatce kennelowej. Nie ma sensu nic dodawać.
4. Dwa tygodnie było ok i nagle biegunki dostał? To tu chyba z żywieniem jest problem i uwaga ciekawostka. Skoro je rzeczy typu nutella, to nie dziwo, że się to kończy rozwolnieniem.
5. Owczarki niemieckie nie są psami dla początkujących, bo potrzebują ciągłej stymulacji intelektualnej (dlatego są świetnymi psami pracujacymi). Gdy tego nie mają, są sfrustrowane. Zamiast behawiorystów, może warto pomyśleć o szkoleniu grupowym, by pies się też socjalizował?
Econiks
Dokładnie tak.
Poza tym, nie wyobrażam sobie, by nie umieć znaleźć we własnym domu miejsca, gdzie pies się nie dostanie. Na szafę też wskoczy? Pudło w tapczanie też otworzy? Drzwiczki od pralki to dla niego pestka? No kurcze, magik jakiś. Tylko filmiki kręcić i kasę w necie zbijać.
A skoro taki zdolny (albo opiekunowie tacy nieudolni), to może, nie wiem, nie trzymać czekolad w domu? To naprawdę aż takie wyrzeczenie, gdy się wie, jak bardzo szkodliwa dla psa jest czekolada?
Jakkolwiek rozumiem, że autorka może być na skraju wyczerpania psychicznego, to jednak sądzę, że za część tych nieszczęść odpowiada sama.
Czaroit nie trzeba trzymać czekolady na szafie. są takie magiczne urządzenia jak łańcuchy różnej długości i kłódki. Można kupić 1 i zakladać na drzwiczki jednej szafy w której się będzie trzymać niezdrowe dla psa rzeczy. Lub inny schowek jeśli szafki w kuchni nie mają uchwytów do których można założyć łańcuch.
Nawet na lodówkę się da, tylko trzeba przykręcić drugi uchwyt do drzwiczek z boku lodówki. Nie mam psa ale jak słyszę o tych czekoladkach które pies zjadł więcej niż raz to mi się źle robi.
3210
Ano właśnie.
Szelki na lodówkę przyszły mi od razu do głowy, w parę chwil wymyśliłam, jak je uszyć. 10 min roboty i nie trzeba nic mocować.
Poza tym są też zwykłe woreczki strunowe, w które można pakować słodycze, by tak mocno nie pachniały i nie wabiły psa. Jak jeden nie pomoże, można włożyć w dwa albo i trzy.
Chcący zawsze znajdzie rozwiązania. A kto chce być ofiarą "podłego" psa albo kota, zawsze znajduje wymówki.
Serio? Przerobiłaś trzech behawiorystów i żaden ci nie powiedział że dla psa z lękiem separacyjnym który demoluje dom po wyjściu właściciela warto spróbować klatki kenelowej?
Adoptowałaś psa i zostawiasz w jego zasięgu czekoladki i nutellę które już w tym momencie najprawdopodobniej poważnie uszkodziły mu wątrobę i które mogły go zabić?
Wiem że to wyznanie jest stare,ale kto w schronisku wydał psa osobie która liczyła na to że "pies będzie kochany i będzie tylko dobrze"? Osobie bez pojęcia jak się psem zajmować? Która nie umie nie tylko postawić psu granic ale nawet zadbać o jego bezpieczeństwo?
Nie powiedziała, że nie probowala klatki, powiedziała, że nic czego probowala nie zadziałało. Napisaa tez, że zostawia te rzeczy tak daleko jak tylko może, w wysokich szafkach, a pies i tak ogarnia
Klatka to jakaś ściema...nasza psina jeszcze bardziej szaleje w tej klatce, zamiast przestać szczekać po godzinie to wyje cały dzień
Przykra sprawa. Niestety nie byłaś gotowa na zwierzę. Adoptując zwierzę ZAWSZE należy liczyć się z tym, że coś pójdzie nie tak. W schroniskach czasami kłamią, ale głównie chodzi o to, że zwierzęta bardzo często zupełnie inaczej zachowują się w domu niż w schronisku. Schroniska są również niedofinansowane i nie są w stanie zrobić wszystkich badań.
Trochę wygląda na to, że nie do końca chciałaś pomóc zwierzęciu, chciałaś poczuć się dobrze z tym, że adoptowałaś zwierzę, które jednak miało być zupełnie bezproblemowe, bo na nic innego nie byłaś przygotowana.
Naprawdę? Uważasz, że to wina autorki? Schroniskom wolno kłamać, bo są niedofinansowane? Myślę, że jednak winne jest w dużej mierze schronisko, bo to schronisko naraża psa na stres związany z oddaniem. Autorka zrobiła co potrafiła, wliczając w to zwrócenie się do specjalistów. Niektóre psy są po prostu niereformowalne, a przynajmniej nie jest w stanie z nimi nic wypracować ktoś kto nie spędza z nimi czasu 24/7 i nie jest behawiorystą. Ale szczerze największym winnym takich sytuacji są wielcy fani brania piesków ze schroniska, którzy na prawo i lewo opowiadają, że „pies ze schroniska kocha tak samo” i inne tego typu hasła, przekonują wszystkich dookoła, że pies ze schroniska jest dla każdego i pierwsi obrzucają kamieniami „nieodpowiedzialnych”, którzy psa ze schroniska oddali i sobie nie poradzili.
Przestań płakać, weź się w garść i do roboty. Twoj pies potrzebuje sensownego planu, który będziesz powoli wdrażała.
Chodź z nim na spacery, dużo ćwicz, żeby zająć jego głowę. Jeśli się boisz zakładaj mu kaganiec i przede wszystkim poszukaj jakiegoś polecanego i dobrego behawiorysty-trenera. Nie wystarcza same porady behawioralne, trzeba włączyć go do pracy w grupie z innymi psami.
A jeśli Twój pies jest tak bystry i przeszukuje szafki to tym bardziej pomyśl nad uczeniem go różnych zadań, może pracą węchowa? One są w tym świetne. To niszczenie i wyciąganie rzeczy z szafek może oznaczać nudę lub chęć pokazania - jestem tu, zwróć na mnie uwagę.
Wzięłaś psa, który jest bardzo inteligentny, pracuje, stróżuje i broni bliskich. Jeśli Ty nie zaczniesz kontrolować sytuacji, to on będzie to robił za Ciebie
Wymuszony minimalizm. Jak nie będziesz mieć rzeczy, to pies Ci ich nie zniszczy.
Ale może ona chce mieć rzeczy. Bo jej sprawiają przyjemność, bo może mają dla niej wartość sentymentalną albo jakąkolwiek inną. Nikt nie powinien być zmuszony z tego rezygnować. A jeśli ma problem z gromadzeniem rzeczy to jest do sprawa dla specjalisty.
Ona może chcieć. Chce też pies. Ciekawe, kto wygra.
Ciekawe, że wszyscy Cię krytykują, a mi wydajesz się całkiem świadomą właścicielką. Nie jesteś pierwsza i ostatnia którą zastanawia się czy nie popełniła błędu biorąc psa, ale w końcu nie wszystko stracone jak chcesz dalej pracować.
Bardzo dużo informacji brakuje, ale może mogę Ci zaproponować coś z własnych doświadczeń.
Zacznij reedukację psa od wizyty u weterynarza by bezpiecznie dobrać mu leki uspakajające, nie kolidujące z aktualnym leczeniem. Usuń z domu wszystkie piszczałki, one pobudzają. Tak jak większość mówi- kennel to dobre rozwiązanie, ale też nie na zasadzie by od razu psa w nim zamknąć. Kup miski do powieszenia na klatce, karm go tam, okryj kocem klatkę by była przytulniejsza. Dawaj mu tam smaczki, zabawki itp. Niech wie, że to fajne i bespieczne miejsce. Pora na zabawy w klatce. Pierwsza komenda do klatki i koniec, czy inne by pies był nagradzany za wejście i wyjście z kennela. Potem możesz wrzucić mu tam koc z pochowanymi smaczkami i tak samo do klatki i koniec. Potem do klatki, zamknij na 5 sekund i otwieraj i koniec. Z czasem wydłużaj ten czas. Nie wypuszczaj jak szaleje i nie pocieszaj. Czekaj aż choć na chwilę się uspokoi by nie nagradzać (wypuszczeniem) niewłaściwego zachowania. Zrezygnuj z zabaw w aport- to też pobudza, lepsze są szarpaki. Jeżeli masz szasę wziąć w pracy conajmniej 2 tygodnie na czas nauki to super- będzie mieć już jakieś podstawy. Myślę, że idealną dla niego zabawą będzie chowanie jego smaczków po całym mieszkaniu. Może to być też forma podania chrupek jak nie może tyle smaczków. I niech będzie to dla niego wyzwaniem. Do szafek proponuję zabespieczenia antydzieciom. Ale i faktycznie póki nie nauczy się kennela to lepiej byś nie trzymała w domu czekolady. Co do spacerów to poszukaj szelek easy walk i kagańca Baskerville- ten konkretnie model jest bardzo ciężki do zdjęcia i ma ogromną zaletę- można psa nagrodzić za dobre zachowanie. Widzisz że pies się czai do drugiego odwracasz jego uwagę, możesz kazać mu siad, waruj, łapa.
i oczywiście nagroda. Jak mimo to jednak odwróci się do psa to nie krzycz na niego. Wróć do treningu i obserwuj aż mu emocje opadną. Krzycząc na niego tylko się dodatkowo frustruje, a on serio nie chce być złośliwy. Po prostu nie radzi sobie z emocjami i trzeba na niego znaleźć sposób. Jak chodzi o szarpanie na smyczy szelki easy walk możesz zapiąć z przodu, dzięki czemu psu jest niewygodnie szarpać. Ale polecam kupić mu smycz przepinaną by jeden karabińczyk zapiąć z przodu, drugi na grzbiecie. Tak będziesz lepiej nad nim panować. I spacery. Fajnie, że ma 2h dziennie, jak macie ogrodzony plac i już złapiecie kontakt do dobrze by mógł sobie pobiegać, ale uwaga- ok 15 minut max bo znów się pobudzi i zero aportu. Poczytaj o nosework bo to też możecie robić w parku, a jak macie jakieś tor przeszkód to kolejna fajna dla niego sprawa. Musi się na czymś skupiać, myśleć by łatwiej było go zmęczyć. A i treningi, nauka nowych komend też męczy. Jak coś Ci zadziała/ nie zadziała to pisz. Może uda mi się podpowiedzieć jak od innej strony spróbować do niego dotrzeć.
A, i ostatnia ciekawostka. Komendy "cicho" uczy się psa który jest cicho- tak jak uczy się "siad" psa który siedzi. Polecam pracować z psem metodami pozytywnymi, bo psy po prostu wtedy chętniej pracują ;)