Od jakiegoś czasu pozbawiony jestem auta i muszę jeździć tramwajami. Wczoraj, kiedy tłukłem się szynowozem do roboty, zauważyłem, że jakiś starszy pan nade mną zawisł. Po charakterystycznej lasce, którą ze sobą miał, zorientowałem się, że mężczyzna jest niewidomy. Zerwałem się więc z miejsca i powiedziałem, żeby sobie chłopina usiadł na moim miejscu. Okazało się, że facio był nie tylko ślepy, ale i trochę przygłuchy. „Dziękuję, ale nie skorzystam, bo mam hemoroidy! Wywaliło mi żylaki odbytu i nawet obiad jem na stojąco!” – oczywiście powiedział to tak głośno, że cały tramwaj zaczął się na mnie gapić. Tymczasem staruszek, zupełnie się tym nie przejmując (no bo jak by miał niby miał to zrobić?), ciągnął dalej swój monolog o krwawiących guzkach. Nawijał tak, a raczej darł się, przez trzy przystanki. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię.
Obawiając się, że mój „oprawca” w końcu ściągnie spodnie i unaoczni mi rangę swojego problemu, wysiadłem wcześniej i resztę trasy zrobiłem piechotą. Mimo to do dziś czuję na sobie wzrok pasażerów.
Dodaj anonimowe wyznanie
Starszy pan monologowal glosno o rzeczach, ktore rzadko kto chce slyszec, a pasazerowie patrzyli sie na ciebie z takim wyrzutem, ze nie wytrzymales tej milczacej presji i zrejterowales.
Troche to takie nierealistyczne.
Natomiast jesli prawdziwe, to nie splamiles sie odwaga cywilna.
A ja bym pogadała z nim. Co mi szkodzi? A ludzie nie patrzyli na ciebie tylko na co się dzieje.
Starszy pan, który poza zmysłami stracił być może już trochę szarych komórek. Opowiada niezbyt smaczne kulisy stanu jego stanu zdrowia, ale uwagę i spojrzenia przyciągasz ty.
Serio? Albo masz masz niską samoocenę, albo szukasz atencji.
No i wysiadłeś z obawy, że dziadek wyeksponuje publicznie swój zadek. Co za brednie.