#S1u4c

Mam 27 lat na karku, dobrze płatną pracę, kończę studia magisterskie na kierunku informatyka. Wziąłem kredyt na mieszkanie rok temu, żeby się w końcu wynieść z domu rodzinnego (biorąc pod uwagę inflację i sytuację w Polsce, to lekki strzał w kolano), ale jakoś sobie radzę.

Mam niestety taką przypadłość, że siedzę nad pewnymi rzeczami bardzo długo, gdyż ciężko mi jest je opanować lub bardzo szybko zapominam skomplikowanych rzeczy, których się "nauczyłem". Skutkuje to tym, że kuję dniami i nocami na egzaminy, siedzę bez przerwy nad projektami do zrobienia i w głowie mam ciągle wrażenie, że "nie zdążę, nie umiem tego" - przez co odmawiam sobie wielu przyjemności. "Nie pójdę na siłownię, bo mam przecież projekt do zrobienia na za miesiąc". Często przychodzi również słomiany zapał i myślenie, że to co robię jest "bez sensu". Skutkuje to tym, że jestem psychicznie wyczerpany, nie mam hobby. Gdy mam dłuższy urlop i nie mam zupełnie nic do roboty, to nie wiem co ze sobą zrobić.

Nie potrafię zmienić nastawienia - wiecznie się stresuję (już doliczyłem się kilkudziesięciu siwych włosów, dorobiłem się worów pod oczami i obgryzam paznokcie do krwi), jestem niespokojny, nie potrafię odpuścić, wyluzować. Nie czuję się w niczym dobry, niezależnie od tego, ile czasu spędzam nad daną rzeczą. Może początek wyznania o tym nie świadczy, ale ciągle mam takie poczucie w głowie.

Już nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem na imprezie. Sylwestra przesiedziałem w domu. Nie mam dziewczyny i nie mam znajomych, z którymi mógłbym spędzić czas. Nigdzie nie jestem zapraszany, chociaż tak naprawdę nigdy nie odmawiałem przyjścia na urodziny czy wesele. Chociaż fakt faktem zamiast "urwać się na wagary" czy iść na "studenckie piwo", wolałem zamykać się w pokoju i "dokształcać się". Czasami myślę, że zmarnowałem najlepsze lata życia. Do tego samotność dobija. Wszystko przez tę "przypadłość".

Zazdroszczę innym, że pewne rzeczy przychodzą im tak łatwo.

Bardzo mało, a praktycznie wcale nie słyszałem w swoim życiu pochwał na swój temat. Przez co mam bardzo niską samoocenę. Ostatnio jak dostałem awans, to na rozmowie z szefem powiedziałem, że w ogóle nie czuję, żebym na to zasługiwał. I szczerze nawet nie wiem, dlaczego ten awans dostałem - ponoć "ciężko pracuję". Standardowo praca od 8 do 16, tymczasem ja, jako że na wszystko potrzebuję dużo więcej czasu, zaczynam o 6, a kończę często po 17. Wyniki mam niestety albo takie same, albo gorsze od pozostałych.

Przykro mi się robi jak widzę, że ludzie, których znam, bawią się i korzystają z życia, gdzie tymczasem ja nie mam się do kogo nawet odezwać.
karolyfel Odpowiedz

Weź po prostu chłopie odpocznij przez jakiś weekend. Wyśpij się, wyłącz telefon, komputer, poczytaj książkę, idź do kina. Skoro cały czas zapieprzasz bez wytchnienia to nic dziwnego, że jesteś przemęczony, nie możesz się skupić i ostatecznie wszystko słabiej ci idzie. Po tym jak sobie zafundujesz dwa dni relaksu odrobisz "zaległości" o wiele szybciej. W swoim planie wpisz na stałe jakieś chwile przerwy i odpoczynku, jakieś rozrywki i się tego trzymaj. Odpoczynek to ważna część pracy, bez tego nie ujedziesz.

Blim Odpowiedz

A wiesz co ja widzę z Twojego wyznania: samodzielnego, odpowiedzialnego, wrażliwego i niegłupiego faceta. Samodzielny - młody chłopak a mieszkanie ogarnięte. Odpowiedzialny - pracujesz więcej, bo nie chcesz zawalić zadań, za które jesteś odpowiedzialny. Wrażliwy - ach te obgryzanie paznokci :(. Niegłupi - awans, dobre studia, ambitna praca. Za pare lat inni będą Ci zazdrościć spokojnego, dobrego życia. Zobaczysz! Potrzebujesz aktualnie odpoczynku i przełamania rutyny. A zobaczysz, że świat stanie się przyjaźniejszy. Powodzenia.

MaryL Odpowiedz

Słuchaj, życie innych zawsze wydaje się fajniejsze niż jest naprawdę. Nie porównuj się, tylko zastanów co tobie sprawiłoby radość, jak chciałbyś, żeby twoje życie wyglądało. A później małymi krokami wprowadzaj zmiany w swoim życiu, które doprowadza do tego stanu rzeczy.

Np twoim marzeniem jest mieć paczkę przyjaciół i luźniejszy stosunek do pracy, to spróbuj wprowadzić sobie zasadę, że choćby nie wiem co w niedzielę nie pracujesz/nie uczysz się, i robisz coś towarzyskiego. Np dzwonisz do starego znajomego z klasy czy pytasz na grupce studenckiej kto wyjdzie na piwo czy rower czy ściankę. Na początku będzie dziwnie, nie z każdym się polubisz, ale potem to zacznie procentować :)

Lucy5 Odpowiedz

Sądzę, że mozesz cierpiec na efekt Dunninga - Krugera.
Niestety, co do obowiazkowości i przez to niedobór przyjaciół , to mam podobnie.

karlitoska

Nie przez obowiązkowość, tylko przez brak dobrego time management'u. Obowiązkowość to nie to samo co nerwica natręctw, a jak się człowiek zafiksuje na czymś, zawalając przez to ważną część życia, jak budowanie relacji z innymi ludźmi to bym się zastanowiła, czy to jednak nie ta druga opcja. Chyba, że tych obowiązków jest za dużo, to może warto sobie trochę przedefiniować priorytety :)

zjemcikota Odpowiedz

Mówią, żeby nie polecać psychologów, nie wiem czemu... Idź nawet z własnej ciekawości. Może cierpisz na ADHD albo nerwicę i to powoduje te rzeczy. A może już tak masz i to kwestia terapii i podniesienia pewności siebie.

Warto sprawdzić niż się męczyć.

Anderson92

Ewentualnie zaburzenia ze spektrum autyzmu - jakiś łagodny asperger, którego ja u siebie sam diagnozuję od kilku lat :D

smutnasowa Odpowiedz

Myślę, że większość ludzi dochodzi do takiego momentu w swoim życiu, w który wydaje się, że nic nie ma sensu. Ludzie, którzy na zewnątrz wydają się pewni siebie i beztroscy, także mają swoje problemy - nie ma sensu się porównywać. Tak naprawdę to Ty sam musisz pokochać siebie, zastanowić się czego tak naprawdę pragniesz i powoli do tego dążyć. Nie musisz mieć porywającego hobby, nie muisz być idealny, nie muisz być najlepszy. Tak naprawdę szczęście jest pojęciem subiektywnym - czasem ludzie sukcesu, mimo sławy, bogactwa i na pozór idealnego życia, popadają w nałogi, depresję, popełniają samobójstwa. Masz naprawdę dużo - jesteś młody, zdrowy, ambitny, potrafisz wytrwale dążyć do celu - spróbuj docenić sam siebie i poszukać ludzi, którzy będą Cię lubić takim jakim jesteś.

Anderson92 Odpowiedz

Znam to. Studiowanie informatyki i jednoczesna praca w zawodzie w sytuacji kiedy (nie bójmy się tego nazwać) jesteś przeciętny, przynajmniej wśród informatyków, jest wykańczające. Znam to doskonale. Weź tylko pod uwagę, że jesteś przeciętny, ale wśród ludzi w swojej branży. Jak się porównasz z ogółem społeczeństwa to się okazuje, że masz nieprzeciętne zdolności.
Inflacja i kredyt? Doskonały deal. Twoje zobowiązanie wobec banku cały czas traci na wartości - dokładnie odwrotnie niż depozyty. Dostaniesz kilka podwyżek i za kilka lat z palcem w d. będziesz nadpłacał kapitał śmiejąc się z tych, którzy balowali w czasie jak Ty zap.erdalałeś, nawet pomimo wysokich stóp procentowych.
Tak, też się tak stresuję. Też nie wyrabiam, mam średnie wyniki i siedzę na darmowych nadgodzinach. Jednocześnie zarabiam kasę, którą szwagier ze szwagierką oglądają raz w roku kiedy jednocześnie dostaną obie wypłaty i obie premie.
Też obgryzam paznokcie do krwi.Tylko czasem staram się wyluzować. Jestem jeden krok do przodu, bo skończyłem studia i jedynie praca mnie trochę dociska. Znalazłem żonę - wspaniałą kobietę, z którą się świetnie dogaduję. Znalazłem przez internet - taki hint, nie szukaj wymuskanej ślicznotki, tylko inteligentnej partnerki, która będzie miała podobne cele życiowe, marzenia i pragnienia. Moja żona też jest inżynierem, choć w zupełnie innej branży - to jeden z powodów, dlaczego się świetnie rozumiemy - bo w wielu kwestiach myślimy i analizujemy podobnie, mamy te same wnioski i podejmujemy te same decyzje niezależnie.
Staram się znajdować czas na małe lub większe rzeczy, które mnie relaksują - choćby spacer wieczorem po pracy albo jakiś wypad w weekendu do lasu, za miasto. Hobbystycznie robię jakieś malutkie projekciki elektroniczne wyłącznie dla siebie - relaksuje mnie lutowanie i składanie układów. Czasem też coś innego pomajsterkuję typu coś naprawię, wyczyszczę, wiesz, takie proste prace rzemieślnicze, które mnie relaksują.

Apollo114 Odpowiedz

Masz zaburzenia lękowe.

kartezjusz2009 Odpowiedz

"Wziąłem kredyt na mieszkanie rok temu, (...) to lekki strzał w kolano"
Aktualna sytuacja w Polsce zdecydowanie wspiera wszelkiego rodzaju kredyty. Inflacja zżera zarówno oszczędności, jak i wartości kredytów. Jako człowiek wykształcony powinieneś to wiedzieć.

Anderson92

Dokładnie, inflacja wpierdala jak głupia wszelkie depozyty i różne stałe majątki, które na siebie nie zarabiają i nie zyskują. Nowe mieszkanie w centrum miasta cały czas zyskuje na wartości. Mieszkanie z rynku wtórnego względem inflacji przynamniej nie traci. O ile nie przepłacisz kupując mieszkanie to jest dobry deal. Dług jest takim samym depozytem jak lokata, tyle że ujemnym.

Nonieno2 Odpowiedz

Przypominasz mi mnie sprzed roku. Rok temu zapisałam się na terapię, presja jaką odczuwałam by dobrze zaliczyć studia i w międzyczasie łapać jakichś zleceń, które dadzą mi doświadczenie oraz pandemia, która zamknęła mnie w domu z pracą online, sprowadziła moje życie do życia w łóżku, w większości przy komputerze.
Myślę, że masz po prostu za dużo na głowie, coś w stylu wypalenia. Wtedy też czułam, że jak już miałam chwilę wolnego to nie potrafiłam się sobą zająć. A relacje towarzyskie podupadły chociaż starałam się je utrzymywać telefonicznie, bo na to jeszcze miałam siłę.
Zapisz się na terapię i zwolnij trochę. Żebyś znowu odnalazł radość z życia, może lepiej zaplanował swoje zadania. Ja miałam poczucie że się muszę spieszyć że wszystkim bo nie zdążę. Z jednej strony nie żałuję bo trwało to do ukończenia szkoły. Po prostu wiedziałam, że w przyszłości mógłby mi nie móc nikt z rodziny być w stanie pomóc finansowo, dlatego narzuciłam sobie duże tempo.
Myślę, że jak skończysz studia to odejdzie jeden gigantyczny obowiązek z głowy. I będzie Ci lżej. Dobrze, że ten stan nie będzie trwał wiecznie. Ale zapisz się już teraz na terapię, bo brzmisz też tak jakbyś miał jakieś początki depresji.
I myślę że nie zmarnowałeś tych lat. One zaprocentują ale teraz przyjdzie czas żebyś na prawdę o siebie zadbał i wrócił do siebie :)

Anderson92

Kocham ten wpis! Dokładnie! Mam identyczne doświadczenia. Tylko ja nie poszedłem na terapię, ale bardzo pomogła mi moja niesamowicie wyrozumiała i czuła żona. Ustabilizowała mnie kiedy miałem najgorsze myśli o samobójstwie... Ktoś kto nie ma takiego wsparcia koniecznie powinien iść na terapię. No i ze wsparciem też trzeba uważać, bo terapeuta jest wytrenowany, żeby nie brać na siebie problemów pacjenta, a osoba bliska będzie brała część tego obciążenia na siebie co może i jej zaszkodzić.
Koniec studiów bardzo pomaga :) ale sama praca na home office w pandemii też potrafi być wkańczająca i trzeba mieć wentyle bezpieczeństwa, żeby nie wybuchnąć od nawału obowiązków.

Dodaj anonimowe wyznanie