#hlUsy

Pod koniec podstawówki rozłożyła mnie dłuższa choroba. Nie była jakaś bardzo ciężka, ale musiałem siedzieć w domu i z nudów zaczynałem już łazić po ścianach. Co jeszcze istotne dla tej historii, byłem już na tyle „dorosły”, że rodzice bez obaw zostawiali mnie samego. Aż do pewnego feralnego dnia...

Rodzice poszli do pracy, poranny maraton kreskówek w telewizji się skończył, a ja zacząłem się rozglądać za jakimś ciekawym zajęciem. Nie pamiętam co dokładnie wymyśliłem, ale potrzebowałem coś z szafy, gdzie trzymaliśmy artykuły gospodarstwa domowego, czyli właściwie mydło i powidło. Jak tam grzebałem, to wpadła mi w ręce nowa żarówka, taka zwykła gruszka, i w tym momencie, niczym wizja w filmie fantasy, przypomniała mi się historia opowiadana przez kuzyna. Pewnie już się domyślacie jaka to opowieść – nie da się włożyć żarówki do ust i potem normalnie wyjąć, czyjś kumpel/wujek/szwagier tak zrobił i musiał jechać na pogotowie itd. Na moją zgubę, mój mały głupi mózg uznał, że to przecież niemożliwe, bo jak się da włożyć, to musi się też dać wyjąć. I oczywiście, jak każdy szanujący się idiota, od razu postanowiłem to udowodnić. Pobiegłem do łazienki, stanąłem przed lustrem, rozdziawiłem paszczę... Weszła. Dobra, to teraz wyciągamy – próbowałem raz, drugi, trzeci, piąty, dziesiąty... nic. Bez pomocy sobie nie poradzę. Tylko skąd wziąć pomoc, skoro nie dam rady zadzwonić do rodziców, a do sąsiada też nie pójdę, bo nie mogę wyjść z domu?
 
Te kilka godzin (3-4), które przesiedziałem na podłodze w łazience, czekając na rodziców i wyobrażając sobie, że ta żarówka utknęła mi gębie na zawsze, to był chyba jeden z najgorszych momentów mojego życia. Miałem szczęście, że akurat tego dnia ojciec skończył wcześniej, bo siedziałbym tak do wieczora. Jak tylko zobaczył co narobiłem, zapakował mnie do samochodu i zawiózł do szpitala, a po drodze dostałem taki opi*rdol, jak nigdy przedtem ani potem... A, no i następny raz, jak zostałem sam w domu, miał miejsce dopiero jak skończyłem 18 lat.

PS Nie mam żadnej traumy związanej z żarówkami :)
Solange Odpowiedz

Aż mi się przypomniał "Język Trolli" :-)

TakaSobieAnn Odpowiedz

jestem cholernie ciekawa, jak Ci ją wyjęli?

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (17)

#yo2ix

Z zawodu jestem wizażystką. W zeszły weekend miałam makijaż próbny, ale grzecznie odmówiłam pani młodej, ponieważ żądała brwi wielkich i grubych jak bumerangi. Wiem, wiem, zaraz będzie, że klient nasz pan, ale wyobraźcie sobie, że ona mnie oznacza na swoich zdjęciach. Zawodowa śmierć instant. 
Jeszcze zanim zdążyłam dojechać do domu, na mojej stronie dała mi jedną gwiazdkę i skomentowała, cytuję: „Wielka pani, myśli, że wie najlepiej. Odmówiła próbnej sesji, więc wnioskuje, że ch*ja potrafi”. 
Nagle pod jej postem pojawiła się odpowiedź jakiejś kobiety: „Nikt nie potrafi ch*ja tak jak ty, kochana. Mój małżonek zapomniał wykasować monitoring. Do zobaczenia na ślubie”.

To się nazywa karma instant!
rogaliczek Odpowiedz

Dlatego nie zawsze jest sens kierować się opiniami. Zawsze się znajdzie jakiś pustak, który wie lepiej od profesjonalisty.

Odpowiedzi (1)
DarkPsychopath Odpowiedz

Nie martw się autorko coś czuje, że klientka do ciebie wróci... po niedoszłym ślubie z obitym ryjem, żebyś to jakoś zamaskowała

Zobacz więcej komentarzy (2)

#8M2qs

Czy to jest w porządku, że mój mąż, nauczyciel liceum, lajkuje zdjęcia uczennic na Facebooku?
Może brzmi to dziwnie, ale przeglądając znajomych mojego męża na Facebooku, zauważyłam wiele aktualnych i byłych uczennic liceum, w którym uczy. I nie byłoby w tym generalnie nic dziwnego z uwagi na to, że ma również w znajomych uczniów płci męskiej i jako wychowawca wykorzystuje Facebook i Messenger do kontaktu z uczniami (powszechna praktyka w jego szkole). Jednak przeglądając profile tych dziewczyn, zauważyłam, że mąż notorycznie lajkuje ich zdjęcia. To są takie selfie z dziubkiem, pupą do tyłu, jednej ostatnio było nawet widać nagie stopy.
Czy to jest stosowne? Znam się z nauczycielami z jego szkoły i widzę, że oni klikają „lubię to” co najwyżej w posty uczniów, które nie są szkodliwe, żadne tam selfie.
Wiem, że mój mężczyzna to w głębi kobieciarz. Często komentuje urodę aktorek, jego idolami i wzorami są na przykład piosenkarze, którzy śpiewają erotyczne piosenki, często o przeżyciach seksualnych z młodszymi kobietami. Przed małżeństwem taki nie był, ale jestem w stanie zrozumieć, że może doceniać estetycznie wygląd dorosłych kobiet. Wiem, że taka nastolatka jest teoretycznie dojrzała seksualnie, ale ja widzę ewidentną różnicę zarówno w wyglądzie, jak i w mentalności i uważam, że jeśli mężczyzna wzdycha do takich kobiet, to jest coś z nim nie tak.
To wszystko powoduje, że czuję się ze sobą gorzej. Mam już 40 parę lat, nie będę młodsza, boję się, że mnie zastąpi inną za parę lat. On trzyma się bardzo dobrze fizycznie, nawet lepiej niż ja, bo przeżyłam swoje psychicznie i przez to wydaję się starsza, niż jestem w rzeczywistości.
Próbowałam rozmawiać z nim na ten temat, ale raz powiedział, że nic takiego nie pamięta, że może to przypadkowo. No ale nie wierzę mu, skoro zdjęcia tej samej dziewczyny lajkuje któryś raz z rzędu. Innym razem przyznał: „Nawet jeśli jest ładna, to w czym masz problem?”.
Zatem czy moje obawy są słuszne, czy po prostu jestem zbytnio zazdrosna i przesadzam? Dodam jeszcze, że mój mąż jest mężczyzną bardzo kulturalnym i inteligentnym. Gdy zwierzyłam się z tego przyjaciółce i pokazałam jej te zdjęcia, stwierdziła, że nie spodziewała się tego po nim i źle to o nim świadczy. Mąż jest bardzo lubiany w szkole, potrafi bardzo dobrze rozumieć się z młodzieżą, ale dla mnie to pewne przekroczenie granicy i uważam, że nie powinien tego robić, nawet jeśli chce sprawiać wrażenie „tego fajnego nauczyciela”.
dewitalizacja Odpowiedz

Nie, nie przesadzasz. Jeśli dorosły facet lajkuje przeseksualizowane zdjęcia nastolatek, to jest z nim coś mocno nie tak. Nawet jeśli jest przystojny i dobrze się trzyma, pewnie jego zachowanie budzi zażenowanie w tych dziewczynach i jest postrzegany w szkole jako pies na baby, który leci na gówniary. Spróbuj mu to uświadomić, to może ostudzisz jego zapał z przeglądaniem takich zdjęć.

budyn4 Odpowiedz

Wyobrażam sobie, jak muszą się nabijać z niego po cichu dzieciaki, jak polajkuje takie zdjęcie ich koleżanki z klasy. Nie wierzę, że to zostaje bez ich reakcji.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (15)

#8rn5i

Nie lubię swojego ojca. 
Odkąd pamiętam, bił mnie za wszystko. Komputer się zawiesił – trzeba walnąć dziecko, jest zmęczony – trzeba walnąć dziecko. Przestał, dopiero gdy miałam 10 lat i powiedziałam, że jak dalej tak będzie robił, to zadzwonię na policję. Zagroził mi wtedy, że jeśli tylko spróbuję, to policja nie będzie miała już czego szukać, ewentualnie zwłok. Mama zawsze próbowała mnie bronić, ale nie zawsze zdążyła. W wieku 14 lat zaczęłam trenować samoobronę, która wywołała kolejną falę agresji, wtedy na szczęście umiałam się obronić i nie zliczę nawet, ile razy ojciec lądował na podłodze. 
W tym momencie należy wspomnieć, że mam brata młodszego o 6 lat – on nigdy nie został uderzony i był (dalej jest) oczkiem w głowie tatusia. 
Gdy to piszę, mam już 16 lat i niedawno byłam na zajęciach teatralnych. Gdy obserwowałam tych wszystkich ludzi, a głównie prowadzącego, zdałam sobie sprawę, jak bardzo wstyd mi za ojca. Prowadzący wypowiadał się kulturalnie i spokojnie, podczas gdy mój ojciec nie umie zdania sklecić bez żadnej k**wy i wiecznie drze się na mnie i na mamę. Podczas tych zajęć miałam taką myśl, patrząc na prowadzącego: „Dlaczego to on nie może być moim ojcem”. Jestem już trochę zmęczona, ostatnio na przykład zwyzywał mnie od najgorszych przy koleżankach. Moja mama też już ma dość i myśli o rozwodzie.
CentralnyMan Odpowiedz

Rychło wczas się twoja matka obudziła że tak nie da się normalnie żyć

ingselentall Odpowiedz

Za mało tłukłaś ojca, skoro wciąż źle traktuje matkę.

Zobacz więcej komentarzy (4)

#KDgL4

Wstyd mi, że nie czuję się na tyle dobrze ze sobą, żeby gdzieś pojechać w pojedynkę.
W ten weekend mam urodziny i z tej okazji mieliśmy z moim chłopakiem i znajomymi jechać do innego miasta do kolegi (ma większe mieszkanie i nas wszystkich pomieści). Niestety chłopak po raz kolejny ma gorszy okres i mówi, że mam sama sobie jechać. Nie chcę imprezy bez niego, ale z doświadczenia wiem, że jeśli zostanę w domu, to i tak te dwa dni przesiedzimy przed telewizorem bez słowa, albo on będzie spał do wieczora.
Odwołałam imprezę, ale naprawdę mam dosyć siedzenia w domu i nicnierobienia. Chciałabym, żeby ten dzień był wyjątkowy, bo na co dzień zapieprzam na dwa etaty. Planowałam jechać nad morze, ale boję się, że przesiedzę ten czas w hotelu, scrollując telefon i nic sensownego nie zrobię.
Wstydzę się tego, że nie pojadę do jakiegokolwiek innego miasta pozwiedzać czy po prostu pochodzić po mieście, bo niezręcznie bym się czuła. Mam 26 lat, a czuję się trochę jak jakaś mała dziewczynka, która nie potrafi nic zrobić sama.
karolyfel Odpowiedz

Bycia samemu ze sobą trzeba się nauczyć, wbrew pozorom to kwestia wprawy. Nie wyjeżdżając nigdzie sama, nie korzystając z życia w pojedynkę - nie nauczysz się tego.
Może spróbuj przed wyjazdem np. nad morze dokładnie sobie zaplanować ten czas: kiedy dokładnie i co dokładnie chcesz zrobić a potem staraj się tego trzymać. Np. o 8:00 zjem śniadanie, ok. 9:00 wyjdę na plażę, pospaceruję, ok. 12 pójdę na kawę do TEJ kawiarni, potem zwiedzę X a ok. 16:00 zjem obiad TU. Itd. Samo planowanie może być ciekawą zabawą.
Na koniec - jeśli nie zrealizujesz jakiegoś punktu, to świat się nie zawali, w sumie to rzadko się zdarza zrealizować wszystko.
Powodzenia!

Odpowiedzi (1)
Megg16 Odpowiedz

Nie czuję się źle z tym, że też bym nie pojechała. Nie uważam żebym nie potrafiła sobie sama zorganizować czasu, ale wyjazd gdzieś dalej samej wydaje mi się bezcelowym pomysłem. Zwiedzanie samej nie sprawiłoby mi przyjemności, jedzenie samej lodów na mieście też nie, spacery samej po plaży pewnie tak, ale nie na tyle, żeby jechać tyle km, to mogę iść na ten spacer sama gdzieś u siebie.
Ale za to wkurzyłabym się, gdyby mój partner odwołał wyjazd bo "ma gorszy czas". Z Twojej wypowiedzi nie wynika żeby w jego życiu wydarzyło się coś, co ten gorszy czas usprawiedliwia, wynika natomiast, że to nie pierwszy raz. Rozumiem odwoływanie wyjazdów kiedy życie się sypie, umiera ktoś bliski, człowiek ma naprawdę poważne problemy, ale kiedy nic takiego się nie dzieje? Po co Ty holujesz przez życie tego smutasa? Żeby czuć się przytłoczona jego nastrojami? Zawsze się martwić, czy dziś znowu nie będzie kręcił dramy?
A planujesz z nim kiedyś dzieci? Co im powiesz, kiedy tatuś najpierw naobiecuje im wielkich atrakcji, a potem uzna że "ma gorszy czas" i je wystawi, po czym będzie bez słowa siedział przed telewizorem, albo spał do wieczora, a opieka nad Waszymi dziećmi, która miała przypadać jemu (lub Wam obojgu bo takie mieliście plany) znowu spadnie na Ciebie?

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (13)

#5RjKr

Oglądałem sobie film, zaczęła się scena erotyczna. Naprawdę ostra. Większość mężczyzn pewnie by się napaliła. A ja? Popłakałem się i pomyślałem: „Chciałbym, żeby ktoś mnie tak z miłości przytulił”.
Samotność to ch#j.
kultowa0 Odpowiedz

Jesteś przeciwieństwem twierdzenia, że faceci myślą tylko o jednym :D

Odpowiedzi (1)
HannahBaker Odpowiedz

Nawet ja nie mam tak wysokiego lvl samotności

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (18)

#eSdWb

Jestem po prostu żałosna.

Spotykam się z facetem, w którym jestem zakochana, ale on chce jedynie relacji fwb. Od samego początku na to się umawialiśmy, a trwa to już 4 lata. To nie jest tak, że spotykamy się tylko na seks. Chodzimy na spacery, do kina, restauracji, czy teatru. Dużo rozmawiamy, gramy w gry albo po prostu siedzimy i czytamy książki, przytulając się i głaskając po nodze. Co roku jeździmy razem na wakacje, poznaliśmy wzajemnie swoje rodziny i przyjaciół. Dosłownie zachowujemy się jak para, spędzamy razem każdy weekend i prawie każdy wieczór, czasem pomieszkujemy u siebie wzajemnie tydzień czy dwa. Ale on nie chce formalnego związku. Nie chce, żebyśmy przylepili sobie łatki chłopak-dziewczyna. Jednocześnie twierdzi, że jestem dla niego kimś więcej niż relacją fwb, zdarzyło mu się po pijaku wyznać mi miłość, ale później powiedział, że po prostu był pijany i gadał głupoty. Jednocześnie zawsze trzyma mnie za rękę, gdy idziemy na spacer, przytula czule, całuje w czoło, patrzy głęboko w oczy, całuje moje dłonie, stopy i nos, opiekuje się mną, gdy źle się czuję, kupuje mi tampony i gotuje rosół, gdy mam okres. Tak samo czule zachowuje się przy swojej i mojej rodzinie oraz swoich i moich przyjaciołach. Wszyscy myślą, że jesteśmy parą.
Mnie to coraz bardziej męczy i boli. Marzy mi się stabilizacja, wspólne mieszkanie. Mam 30 lat i po prostu nie interesują mnie już przelotne znajomości. Próbowałam się od niego odciąć już kilka razy, ale gdy tylko zadzwoni lub napisze, to od razu rzucam wszystko i lecę się z nim spotkać, jak ostatnia idiotka.

Nie rozumiem go. Po prostu nie rozumiem. Wiem, że nie ma nikogo innego, za wiele czasu razem spędzamy i nawet nie miałby kiedy się spotykać z inną kobietą.

Jakiś czas temu zbliżyłam się do kolegi z pracy. Świetnie się nam rozmawia, jest dla mnie dobry i kochany, widzę, że mu na mnie zależy. Mogłabym wejść z nim w związek, znaleźć stabilizację w życiu i pewnie byłoby nam razem dobrze. Ale nie jestem w stanie zrezygnować z tego pierwszego, bo go kocham. Dlatego drugiego trzymam na dystans, trochę we friendzonie. Bo czekam, czy mój „związek” się rozwinie, czy może w końcu znajdę siłę, żeby to zakończyć. Chyba najbardziej bym chciała, żeby to on w końcu zakończył. A tak to wciąż mam głupią nadzieję, że mu się odmieni i zechce być ze mną na poważnie. I zdaję sobie sprawę, że tego drugiego traktuję jak koło zapasowe i czuję się z tym wszystkim żałośnie.
dewitalizacja Odpowiedz

Jesteś jego kołem zapasowym. Jeśli liczysz na coś więcej, to od niego nigdy się tego nie doczekasz. Gdyby mu zależało, określiłby się już dawno temu. A w tym braku czasu na inne relacje też bym się nie utwierdzała, zobaczysz, jeszcze spotka taką, która zawróci mu w głowie i ani się obejrzysz, będzie zajęty, a Ty dalej będziesz tylko przyjaciółką.

Odpowiedzi (7)
coztegoze2 Odpowiedz

Przecież on jasno komunikuje, że nie jesteście w związku. To jest tak naprawdę bardzo proste: albo jesteście albo nie jesteście. Przyczyn, dla których facet może z jednej strony zachowywać się jak para a twierdzić, że parą nie jesteście jest ogrom. Ty tylko tracisz swój czas.

Nie jesteś żałosna. Musisz po prostu popracować nad sobą i swoim poczuciem wartości i wiarą w siebie.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (14)

#xpmnh

Byłem lubiany i zawsze potrafiłem dogadać się z ludźmi. Zawsze miałem kogo poprosić o pomoc i raczej nie miałem wrogów. Od dziecka kręciła mnie elektronika, więc postanowiłem założyć swój serwis. Spełnić takie malutkie marzenie. Co ważne, zajmowałem się tym od kilku lat i w regionie każdy znał mnie jako „dobrego fachowca”. Telefon z prośbą o usługę otrzymywałem codziennie.

Potem ci sami ludzie, którzy często oczekiwali mojej pomocy, dowiedzieli się, że planuję otworzyć działalność... Nagle okazało się, że jestem partaczem, nic nie potrafię zrobić, że zniszczyłem masę sprzętu i nie ma co ze mną współpracować. Z dobrego fachowca stałem się zwykłym oszustem bez żadnej wiedzy. W małej miejscowości to miało ogromne znaczenie. Telefon zamilkł, nie tylko jeżeli chodzi o klientów. Koledzy o mnie zapomnieli. 
Ostatecznie do otwarcia nie doszło, nie odważyłem się. Za to na robieniu mi antyreklamy w postaci bajek o mojej nieudolności, opowiadanych znajomym, przyłapałem mojego najlepszego kumpla. 
Do tej pory nie rozumiem, dlaczego ludzie to zrobili. Czy bali się, że będę miał w życiu lepiej? Że będę chciał za swoją pracę pieniądze? Nie pojmuję.
honey100 Odpowiedz

Dokładnie tak

Odpowiedzi (1)
Tydyt Odpowiedz

Strasznie to przykre. Ale proszę nie rezygnuj z marzenia. Otwórz swój mały zakład choćby w miejscowości obok. Są ludzie i ludziska. Jedni uwierzą, że nie potrafisz nic zrobić, ale inni nie uwierzą, a do jeszcze innych ta plotka nie dojdzie. Dobry fachowiec zawsze się obroni i będzie miał swoich klientów. Wierzę w ciebie! :)

Zobacz więcej komentarzy (2)

#qZG1g

Rozmawialiśmy ostatnio w pracy o różnych wpadkach i przypomniała mi się sytuacja sprzed lat.
Kiedyś byłam na praktykach w hotelu w Świnoujściu (hotelarstwo), gdzie ponad 90% gości to byli nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy. Jako że kucharz zmieniał pracę i był na wypowiedzeniu, to miał już robotę w głębokim poważaniu.
Jednego dnia akurat podaliśmy obiad, wszystko w formie bufetu. Goście już jedzą, wszystko gra. Kucharz donosi na salę kotlety mielone. W tym momencie widzi, jak jakaś babcia grzebie w bemarze i w najlepsze kroi sobie pół kotleta. Pewien, że to jakaś Niemka, wkurzony mówi pod nosem: „Kurważ, ty pindo cholerna, weź całego kotleta, weź pindo całego”. W tym momencie babcia odwraca się do niego i mówi: „Ale ja nie chcę całego...”.
Do końca pracy unikał tej kobiety jak ognia :D
AvusAlgor Odpowiedz

Mam bardzo negatywny stosunek do ludzi, którym się wydaje, że jak powiedzą coś po swojemu to akurat nikt ich nie zrozumie. Bardzo często zrozumie, znajomość np. 4 obcych języków to nie jest jakiś wyczyn i wiele osób to umie.

Caldas Odpowiedz

Nawet będąc już na wypowiedzeniu, można wylecieć dyscyplinarnie. Facet albo powinien wypełniać swoje obowiązki normalnie, albo załatwić sobie L4, jak nie mógł już wytrzymać w tej firmie.

Zobacz więcej komentarzy (1)

#0qzSC

Czuję się oszukany, zawstydzony i nieszczęśliwy. Dla wielu będzie to błahy powód, ale dla mnie jest bardzo ważny. Otóż zawsze byłem graczem. Grałem od małego, zaczynając od Pegasusa, potem pc, PlayStation 2, PlayStation 3, PlayStation 4, które mam do dziś. Przewijały się też konsole przenośne, gry na telefonie. Zdarzało się zarywać noce, ale nigdy nie spowodowało to, że zaniedbałem obowiązki życiowe czy po prostu życie. Skończyłem studia, mam stałą pracę, miałem normalne związki. Z obecną partnerką w końcu wziąłem ślub. I to właśnie przez nią czuję się oszukany.
 
Przed ślubem jasno deklarowaliśmy, że każde z nas potrzebuje sfery dla siebie. Nie było z tym problemu. Mało tego, PlayStation 4 kupiłem za wiedzą i bez braku sprzeciwu mojej obecnej żony. Grałem tak, żeby nie kolidowało to z naszym życiem. Po ślubie, a w zasadzie trochę przed, nagle moje granie zaczęło przeszkadzać. Najpierw było ciche wychodzenie z pokoju, potem wzdychanie, wywracanie oczami, potem już wkurwione miny, aż w końcu docinki, teksty typu „co ty, masz 10 lat?”. Próbowałem rozmawiać – byłem ignorowany, próbowałem ustalić, że będę miał tylko piątki wieczór dla siebie na granie nie skutkowało – dalej były sceny. Wskazywałem, że ja się nie czepiam, kiedy ona ogląda seriale, które mnie nie interesują, to twierdziła, że to nie to samo. Nie robiłem o to kłótni, bo wydawało mi się, że nie ma o co. Teraz po kilku latach dopiero uświadomiłem sobie, jak zostałem zmanipulowany. Ona chyba myślała, że ja z tego zrezygnuję, wyrosnę. Kiedy zobaczyła, że nic z tego, zaczęła mi to utrudniać. Doszło do tego, że dla świętego spokoju nie gram już wcale, kiedy ona jest w mieszkaniu, albo tylko chwilę, gdy śpi, a i tak wtedy w popłochu wyłączam konsolę, gdy usłyszę, że się budzi, lub przełączam na tv. Co ciekawe, gdy oglądam do późna TV lub Netflixa, to jej to nie przeszkadza, ale gdy gram i ona to zauważy, czuję wręcz wściekły wzrok na plecach.

Jej nastawienie niech pokaże prosty fakt. Przez wiele lat nie dostałem od niej ani jednej gry, ani jednego gadżetu związanego z graniem. Teraz przy okrągłych urodzinach spytała mnie, co chciałbym dostać, bo ona dostaje pytania, a ona nie wie, co ja bym chciał i co lubię... Przyznam, że wewnętrznie coś we mnie pękło. Czuję, że przegrałem coś, co było dla mnie ważne.
Ambra Odpowiedz

Nie wiem co doradzić, nie byłem z taką. Ale po przeczytaniu tego fragmentu o przełączaniu ekranu aż mnie ciary przeszły, uczucie jakbym miał się do czegoś uczyć, a mimo tego grał w coś i matka, która byłą negatywnie nastawiona do tego typu rozrywek właśnie weszła do pokoju.
Smutne, znam pary gdzie on i ona grają w coś wspólnie, oboje się tym "jarają", albo przynajmniej związki gdzie jedna strona szanuje upodobania drugiej. Sądząc po generacjach konsol, jesteś z lat 90, więc jeszcze trochę życia przed tobą. Dlatego IMO nie szedłbym tutaj na kompromis, albo jej wytłumaczysz, że gry to twoje hobby tak, żeby to przyjęła do siebie, albo będziesz długooo nieszczęśliwy. Gry to równie dobra, a dla części lepsza rozrywka niż netflix. Największe kanały na YT zaczęły się od gier, a kolejne zostały wypromowane przez tych pierwszych. Gdyby nie gry, to o takiej Wersow nikt by nie usłyszał.
Pewnie to by nie załatwiło sprawy, ale ja bym takiej za każdym razem jak ogląda ulubiony seria, czyta ulubioną książkę, rzucał teksty w stylu, że znowu na takie g**** marnuje czas.

Odpowiedzi (8)
mosard Odpowiedz

Jakbyś pisał o mnie, tylko, że ja całe życie na czymś gram. Moja żona też dobrze wiedziała, że mam wykształcenie muzyczne, zainteresowania muzyczne, gram w kościele... ale po naszym ślubie grałem zawsze za głośno, w nieodpowiednim czasie, nie to co bym mógł grać... Pianino sprzedałem już dawno, w zasadzie oddałem za darmo... Były takie miesiące, że nawet go nie otwierałem... Nuty mam poniszczone, pogniecione... Żal mi na nie patrzeć bo na niektóre kupowane za nastolatka musiałem sam zapracowac... Boję się wyjmować instrumenty jak żona jest w domu, gram na keyboardzie po cichutku jak śpi albo jak jestem tylko z dzieciakami... Po prostu nie chce słuchać wyrzutów albo ryzykować, że coś zniszczy... Też nie wie jaka muzyka mnie interesuje do grania albo sluchania... Muzyki słucham w samochodzie albo w biurze... Trzymaj się kolego i poszukaj sobie swojego azylu, wypijmy za siebie wzajem 😌

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (17)
Dodaj anonimowe wyznanie