#eSdWb

Jestem po prostu żałosna.

Spotykam się z facetem, w którym jestem zakochana, ale on chce jedynie relacji fwb. Od samego początku na to się umawialiśmy, a trwa to już 4 lata. To nie jest tak, że spotykamy się tylko na seks. Chodzimy na spacery, do kina, restauracji, czy teatru. Dużo rozmawiamy, gramy w gry albo po prostu siedzimy i czytamy książki, przytulając się i głaskając po nodze. Co roku jeździmy razem na wakacje, poznaliśmy wzajemnie swoje rodziny i przyjaciół. Dosłownie zachowujemy się jak para, spędzamy razem każdy weekend i prawie każdy wieczór, czasem pomieszkujemy u siebie wzajemnie tydzień czy dwa. Ale on nie chce formalnego związku. Nie chce, żebyśmy przylepili sobie łatki chłopak-dziewczyna. Jednocześnie twierdzi, że jestem dla niego kimś więcej niż relacją fwb, zdarzyło mu się po pijaku wyznać mi miłość, ale później powiedział, że po prostu był pijany i gadał głupoty. Jednocześnie zawsze trzyma mnie za rękę, gdy idziemy na spacer, przytula czule, całuje w czoło, patrzy głęboko w oczy, całuje moje dłonie, stopy i nos, opiekuje się mną, gdy źle się czuję, kupuje mi tampony i gotuje rosół, gdy mam okres. Tak samo czule zachowuje się przy swojej i mojej rodzinie oraz swoich i moich przyjaciołach. Wszyscy myślą, że jesteśmy parą.
Mnie to coraz bardziej męczy i boli. Marzy mi się stabilizacja, wspólne mieszkanie. Mam 30 lat i po prostu nie interesują mnie już przelotne znajomości. Próbowałam się od niego odciąć już kilka razy, ale gdy tylko zadzwoni lub napisze, to od razu rzucam wszystko i lecę się z nim spotkać, jak ostatnia idiotka.

Nie rozumiem go. Po prostu nie rozumiem. Wiem, że nie ma nikogo innego, za wiele czasu razem spędzamy i nawet nie miałby kiedy się spotykać z inną kobietą.

Jakiś czas temu zbliżyłam się do kolegi z pracy. Świetnie się nam rozmawia, jest dla mnie dobry i kochany, widzę, że mu na mnie zależy. Mogłabym wejść z nim w związek, znaleźć stabilizację w życiu i pewnie byłoby nam razem dobrze. Ale nie jestem w stanie zrezygnować z tego pierwszego, bo go kocham. Dlatego drugiego trzymam na dystans, trochę we friendzonie. Bo czekam, czy mój „związek” się rozwinie, czy może w końcu znajdę siłę, żeby to zakończyć. Chyba najbardziej bym chciała, żeby to on w końcu zakończył. A tak to wciąż mam głupią nadzieję, że mu się odmieni i zechce być ze mną na poważnie. I zdaję sobie sprawę, że tego drugiego traktuję jak koło zapasowe i czuję się z tym wszystkim żałośnie.
dewitalizacja Odpowiedz

Jesteś jego kołem zapasowym. Jeśli liczysz na coś więcej, to od niego nigdy się tego nie doczekasz. Gdyby mu zależało, określiłby się już dawno temu. A w tym braku czasu na inne relacje też bym się nie utwierdzała, zobaczysz, jeszcze spotka taką, która zawróci mu w głowie i ani się obejrzysz, będzie zajęty, a Ty dalej będziesz tylko przyjaciółką.

Odpowiedzi (7)
coztegoze2 Odpowiedz

Przecież on jasno komunikuje, że nie jesteście w związku. To jest tak naprawdę bardzo proste: albo jesteście albo nie jesteście. Przyczyn, dla których facet może z jednej strony zachowywać się jak para a twierdzić, że parą nie jesteście jest ogrom. Ty tylko tracisz swój czas.

Nie jesteś żałosna. Musisz po prostu popracować nad sobą i swoim poczuciem wartości i wiarą w siebie.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (14)

#xpmnh

Byłem lubiany i zawsze potrafiłem dogadać się z ludźmi. Zawsze miałem kogo poprosić o pomoc i raczej nie miałem wrogów. Od dziecka kręciła mnie elektronika, więc postanowiłem założyć swój serwis. Spełnić takie malutkie marzenie. Co ważne, zajmowałem się tym od kilku lat i w regionie każdy znał mnie jako „dobrego fachowca”. Telefon z prośbą o usługę otrzymywałem codziennie.

Potem ci sami ludzie, którzy często oczekiwali mojej pomocy, dowiedzieli się, że planuję otworzyć działalność... Nagle okazało się, że jestem partaczem, nic nie potrafię zrobić, że zniszczyłem masę sprzętu i nie ma co ze mną współpracować. Z dobrego fachowca stałem się zwykłym oszustem bez żadnej wiedzy. W małej miejscowości to miało ogromne znaczenie. Telefon zamilkł, nie tylko jeżeli chodzi o klientów. Koledzy o mnie zapomnieli. 
Ostatecznie do otwarcia nie doszło, nie odważyłem się. Za to na robieniu mi antyreklamy w postaci bajek o mojej nieudolności, opowiadanych znajomym, przyłapałem mojego najlepszego kumpla. 
Do tej pory nie rozumiem, dlaczego ludzie to zrobili. Czy bali się, że będę miał w życiu lepiej? Że będę chciał za swoją pracę pieniądze? Nie pojmuję.
honey100 Odpowiedz

Dokładnie tak

Odpowiedzi (1)
Tydyt Odpowiedz

Strasznie to przykre. Ale proszę nie rezygnuj z marzenia. Otwórz swój mały zakład choćby w miejscowości obok. Są ludzie i ludziska. Jedni uwierzą, że nie potrafisz nic zrobić, ale inni nie uwierzą, a do jeszcze innych ta plotka nie dojdzie. Dobry fachowiec zawsze się obroni i będzie miał swoich klientów. Wierzę w ciebie! :)

Zobacz więcej komentarzy (2)

#qZG1g

Rozmawialiśmy ostatnio w pracy o różnych wpadkach i przypomniała mi się sytuacja sprzed lat.
Kiedyś byłam na praktykach w hotelu w Świnoujściu (hotelarstwo), gdzie ponad 90% gości to byli nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy. Jako że kucharz zmieniał pracę i był na wypowiedzeniu, to miał już robotę w głębokim poważaniu.
Jednego dnia akurat podaliśmy obiad, wszystko w formie bufetu. Goście już jedzą, wszystko gra. Kucharz donosi na salę kotlety mielone. W tym momencie widzi, jak jakaś babcia grzebie w bemarze i w najlepsze kroi sobie pół kotleta. Pewien, że to jakaś Niemka, wkurzony mówi pod nosem: „Kurważ, ty pindo cholerna, weź całego kotleta, weź pindo całego”. W tym momencie babcia odwraca się do niego i mówi: „Ale ja nie chcę całego...”.
Do końca pracy unikał tej kobiety jak ognia :D
AvusAlgor Odpowiedz

Mam bardzo negatywny stosunek do ludzi, którym się wydaje, że jak powiedzą coś po swojemu to akurat nikt ich nie zrozumie. Bardzo często zrozumie, znajomość np. 4 obcych języków to nie jest jakiś wyczyn i wiele osób to umie.

Caldas Odpowiedz

Nawet będąc już na wypowiedzeniu, można wylecieć dyscyplinarnie. Facet albo powinien wypełniać swoje obowiązki normalnie, albo załatwić sobie L4, jak nie mógł już wytrzymać w tej firmie.

Zobacz więcej komentarzy (1)

#0qzSC

Czuję się oszukany, zawstydzony i nieszczęśliwy. Dla wielu będzie to błahy powód, ale dla mnie jest bardzo ważny. Otóż zawsze byłem graczem. Grałem od małego, zaczynając od Pegasusa, potem pc, PlayStation 2, PlayStation 3, PlayStation 4, które mam do dziś. Przewijały się też konsole przenośne, gry na telefonie. Zdarzało się zarywać noce, ale nigdy nie spowodowało to, że zaniedbałem obowiązki życiowe czy po prostu życie. Skończyłem studia, mam stałą pracę, miałem normalne związki. Z obecną partnerką w końcu wziąłem ślub. I to właśnie przez nią czuję się oszukany.
 
Przed ślubem jasno deklarowaliśmy, że każde z nas potrzebuje sfery dla siebie. Nie było z tym problemu. Mało tego, PlayStation 4 kupiłem za wiedzą i bez braku sprzeciwu mojej obecnej żony. Grałem tak, żeby nie kolidowało to z naszym życiem. Po ślubie, a w zasadzie trochę przed, nagle moje granie zaczęło przeszkadzać. Najpierw było ciche wychodzenie z pokoju, potem wzdychanie, wywracanie oczami, potem już wkurwione miny, aż w końcu docinki, teksty typu „co ty, masz 10 lat?”. Próbowałem rozmawiać – byłem ignorowany, próbowałem ustalić, że będę miał tylko piątki wieczór dla siebie na granie nie skutkowało – dalej były sceny. Wskazywałem, że ja się nie czepiam, kiedy ona ogląda seriale, które mnie nie interesują, to twierdziła, że to nie to samo. Nie robiłem o to kłótni, bo wydawało mi się, że nie ma o co. Teraz po kilku latach dopiero uświadomiłem sobie, jak zostałem zmanipulowany. Ona chyba myślała, że ja z tego zrezygnuję, wyrosnę. Kiedy zobaczyła, że nic z tego, zaczęła mi to utrudniać. Doszło do tego, że dla świętego spokoju nie gram już wcale, kiedy ona jest w mieszkaniu, albo tylko chwilę, gdy śpi, a i tak wtedy w popłochu wyłączam konsolę, gdy usłyszę, że się budzi, lub przełączam na tv. Co ciekawe, gdy oglądam do późna TV lub Netflixa, to jej to nie przeszkadza, ale gdy gram i ona to zauważy, czuję wręcz wściekły wzrok na plecach.

Jej nastawienie niech pokaże prosty fakt. Przez wiele lat nie dostałem od niej ani jednej gry, ani jednego gadżetu związanego z graniem. Teraz przy okrągłych urodzinach spytała mnie, co chciałbym dostać, bo ona dostaje pytania, a ona nie wie, co ja bym chciał i co lubię... Przyznam, że wewnętrznie coś we mnie pękło. Czuję, że przegrałem coś, co było dla mnie ważne.
Ambra Odpowiedz

Nie wiem co doradzić, nie byłem z taką. Ale po przeczytaniu tego fragmentu o przełączaniu ekranu aż mnie ciary przeszły, uczucie jakbym miał się do czegoś uczyć, a mimo tego grał w coś i matka, która byłą negatywnie nastawiona do tego typu rozrywek właśnie weszła do pokoju.
Smutne, znam pary gdzie on i ona grają w coś wspólnie, oboje się tym "jarają", albo przynajmniej związki gdzie jedna strona szanuje upodobania drugiej. Sądząc po generacjach konsol, jesteś z lat 90, więc jeszcze trochę życia przed tobą. Dlatego IMO nie szedłbym tutaj na kompromis, albo jej wytłumaczysz, że gry to twoje hobby tak, żeby to przyjęła do siebie, albo będziesz długooo nieszczęśliwy. Gry to równie dobra, a dla części lepsza rozrywka niż netflix. Największe kanały na YT zaczęły się od gier, a kolejne zostały wypromowane przez tych pierwszych. Gdyby nie gry, to o takiej Wersow nikt by nie usłyszał.
Pewnie to by nie załatwiło sprawy, ale ja bym takiej za każdym razem jak ogląda ulubiony seria, czyta ulubioną książkę, rzucał teksty w stylu, że znowu na takie g**** marnuje czas.

Odpowiedzi (8)
mosard Odpowiedz

Jakbyś pisał o mnie, tylko, że ja całe życie na czymś gram. Moja żona też dobrze wiedziała, że mam wykształcenie muzyczne, zainteresowania muzyczne, gram w kościele... ale po naszym ślubie grałem zawsze za głośno, w nieodpowiednim czasie, nie to co bym mógł grać... Pianino sprzedałem już dawno, w zasadzie oddałem za darmo... Były takie miesiące, że nawet go nie otwierałem... Nuty mam poniszczone, pogniecione... Żal mi na nie patrzeć bo na niektóre kupowane za nastolatka musiałem sam zapracowac... Boję się wyjmować instrumenty jak żona jest w domu, gram na keyboardzie po cichutku jak śpi albo jak jestem tylko z dzieciakami... Po prostu nie chce słuchać wyrzutów albo ryzykować, że coś zniszczy... Też nie wie jaka muzyka mnie interesuje do grania albo sluchania... Muzyki słucham w samochodzie albo w biurze... Trzymaj się kolego i poszukaj sobie swojego azylu, wypijmy za siebie wzajem 😌

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (17)

#C2ZUT

Do niedawna widziałam siebie jako osobę, która nie za wiele w życiu robi, jakoś bardzo się nie udziela, nie wychodzi do ludzi itp. I raczej w mojej głowie było to coś, czego nie lubiłam, dołowało mnie to i przygnębiało.
Do czasu, aż napisałam sobie CV.
Znalazłam na jednym portalu wzór, w którym wypełniało się swoje dane w rubrykach, a potem z tego generowało dokument.
Kurde, wyszły mi tego ponad trzy strony! Tego, gdzie pracowałam, co robiłam, co umiem, co lubię...
Muszę przyznać, że fajne to doświadczenie. To nie tak, że teraz jestem z siebie jakoś niesamowicie dumna i odmieniło się moje życie – nie, ale odrobinkę więcej dobrego w sobie zobaczyłam.
Bardzo Wam polecam taki eksperyment. Nawet jeśli nie szukacie teraz pracy ;))
Hvafaen Odpowiedz

3 strony CV czy „aplikacje” do pracy? Bo sorki, ale 3 strony CV nie mogą być dobre. Ono ma być treściwe i krótkie. Nie powinno tam być dosłownie wszystko co lubisz.

Odpowiedzi (1)
Velasco Odpowiedz

Nie wiem jak na to patrzą rekruterzy, ale dla mnie CV na więcej niż stronę wygląda dziwnie. Ok, jak ktoś ma bardzo duże i różnorodne doświadczenie zawodowe, wiele różnych kursów, specjalnych uprawnień i to wszystko nie mieści się na jednej stronie, to mogą być 2.
Upychanie na siłę byle czego, przesadne ubarwianie, czy dodawanie rzeczy nieistotnych - np. jaką podstawówkę skończyłaś, nie jest zbyt dobrze postrzegane.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (3)

#dR59o

Jestem ojcem 9-letniego syna. Zostałem z nim sam, gdy miał rok, po tym, jak moja była żona odeszła z innym. Szybko udało mi się ułożyć życie na nowo. Moja obecna żona matkowała mu do tej pory przez te wszystkie lata i syn nie zna innej matki. Jednak w ciągu ostatnich tygodni przeżyła coś, co wygląda na załamanie nerwowe. Stwierdziła, że dusi się w związku, nie jest szczęśliwa, nie czuje się mamą (choć wychowuje dziecko od ponad 7 lat, a chłopiec zwraca się do niej per mamo) i uczucie się w niej wypaliło, a ona zwyczajnie mnie nie kocha i nie będzie ze mną ze względu na dziecko. Jestem załamany, kazała nam się wyprowadzić z domu, zabrała wszystkie oszczędności. Z tygodnia na tydzień zostałem znów sam z dzieckiem, chociaż jeszcze niedawno powiedziałbym, że tworzymy idealne małżeństwo, które się nawet nie kłóci. Rodzina w szoku, teściowie w szoku, ale ona pozostaje niewzruszona i mówi już o rozwodzie, w dodatku traktuje jak największego wroga. O ile ja sobie z tym jakoś poradzę, o tyle nasz syn każdego dnia pyta, czy rozmawiałem już z mamą i czy możemy wrócić do domu. Choć nowe mieszkanie mu się podoba, to mówi, że bardzo tęskni za mamą. Wieczorami są łzy i wspominanie mamy. Nie wiem jak sobie z tym radzić. Jestem z synem sam w obcym mieście, bez duszy, do której można się odezwać. Chciałbym zwyczajnie się obudzić z tego koszmaru. Wiem, że muszę być silny dla syna, ale skąd czerpać tę siłę? Marzy mi się zwyczajny nudny wieczór, film i rozmowa z kobietą, którą mogę przytulić, i po prostu zasnąć bez bałaganu w głowie.
StaryCap Odpowiedz

Czekam na Hvaveane która uświadomi nas wszystkich, że jesteś złym człowiekiem jak każdy mezczyzna. A tym czasem trzymaj się. Jak to prawda to przejebana historia, szkoda młodego.

Odpowiedzi (5)
Czytacz0696 Odpowiedz

Z chwilą kiedy zdecydowała się na opiekę nad tym dzieckiem przyjęła odpowiedzialność za tego chłopca. Nawet biorąc pod opiekę kota czy psa jesteśmy odpowiedzialni za to stworzenie i nie powinniśmy się go pozbywać jak nam się znudzi albo stracimy chęci . Takie jest moje zdanie. Jeśli ktoś porzuci psa to wszyscy krzyczą że jest potworem,a co można powiedzieć jak ktoś porzuci dziecko? Miłego dnia wszystkim życzę.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (6)

#DdGvF

Wczoraj wróciłam z wesela koleżanki. Kiedy wchodziłam do domu, byłam pewna, że mam tylko lekką fazę. Dopiero mąż mi uświadomił, że jak już siedziałam na klopie, to z automatu zaczęłam szukać pasa bezpieczeństwa...
Notk Odpowiedz

W sumie taki pas przydałby się 😂 Np po zjedzeniu kebsa, jak ciśnienie i ostrość rozrywa Twój tyłek, to dobrze by było zapiąć się takim pasem 😂

Odpowiedzi (5)
NocnaZmora Odpowiedz

Bezpieczeństwa przede wszystkim 😊

Zobacz więcej komentarzy (2)

#emW6t

Pierwszy raz ze śmiercią zetknęłam się, gdy miałam 12 lat. Zmarł mój ukochany dziadzio. Wszyscy myśleli, że będę płakać i rozpaczać, a ja nie czułam w ogóle smutku. Pamiętam, że czułam ciekawość. To były czasy, gdy od śmierci do pogrzebu ciało leżało w domu, w trumnie. Długo siedziałam przy dziadku i go obserwowałam. Dotykałam jego zimnej skóry, bo ciekawiło mnie, jak ją czuć po śmierci. Robiłam nawet zdjęcia, choć nigdy ich nie wywołałam. Na pogrzebie też nie płakałam. Śmierć po prostu już wtedy była dla mnie czymś normalnym, naturalną koleją rzeczy. 
Kilka lat po dziadku zmarła babcia. I znowu nie czułam w ogóle smutku, przyjęłam to ze spokojem. Cała rodzina płakała, a ja myłam i przebierałam babci ciało, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
Tak samo mam ze zwierzętami. Miałam psa, był moim najlepszym przyjacielem przez 16 lat. Zawsze ze mną spał, razem przeżyliśmy milion pięknych przygód. Gdy zachorował, trafił do lecznicy. Codziennie przy nim siedziałam, gdy leżał pod kroplówką. Trzeba było go uśpić, miał nieoperacyjnego raka wątroby z przerzutami. I znowu nic. Trzymałam go za łapkę, gdy odchodził. Mówiłam do niego i głaskałam. I w ogóle nie było mi smutno. Cieszyłam się, że nie będzie już więcej cierpiał, cieszyłam się, że mogłam mu dać tyle szczęśliwych lat życia.
Miałam też koty, szczury, jaszczurki i króliki. Kochałam je wszystkie, dbałam o nie, miały najlepsze życie jakie tylko zwierzak może mieć, bo zawsze byłam odpowiedzialna, dużo czytałam o ich potrzebach i zapewniałam im najlepsze warunki. Ale gdy umierały, przyjmowałam to ze spokojem i bez smutku.
Nie wiem dlaczego tak mam. Dlaczego śmierć nie wzbudza we mnie smutku. Myślę czasem o śmierci moich rodziców i to też nie wzbudza we mnie emocji, choć bardzo ich kocham i są dla mnie najważniejszymi ludźmi na świecie. Mam tylko nadzieję, że mama umrze pierwsza. Bo wiem, że tata sobie bez niej poradzi, ale mama bez taty już nie.
Choroby i cierpienie wzbudzają we mnie ogromny smutek, ale śmierć nie. Gdy czytam, że jakiś człowiek, dziecko czy zwierzę cierpi, to czuję, jakby serce pękało mi na milion kawałków. Uważam, że jestem bardzo wrażliwa, czasem nawet za bardzo. Potrafię przepłakać całą noc, gdy przeczytam artykuł, że ktoś znęcał się nad psem. Gdy poznałam historię Kamila z Częstochowy, nad którym znęcał się ojczym, płakałam przez cały tydzień. Nie potrafię pogodzić się ze złem, nienawiścią, gwałtem, cierpieniem. Ale śmierć mnie nie boli, wręcz nie rusza. Gdy czytam historię, że ktoś zabił człowieka, dziecko lub zwierzę, ale stało się to szybko i bezboleśnie, to w ogóle nie wzbudza to we mnie emocji.
Chciałabym się dowiedzieć, dlaczego tak mam, bo zdaję sobie sprawę, że nie jest to normalne, a przynajmniej nie powszechne.
lodowatawata Odpowiedz

A nie czujesz tęsknoty za kimś? Że już nie możesz ich zobaczyć, przytulić, porozmawiać? Nie brakuje ci ich? Bo to o to chodzi ludziom, którzy płaczą po czyjejś śmierci, a nie o samą smierć.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (6)

#FEgwO

Mój mąż pracuje kiedy chce, ma nienormowany czas pracy i wyszło tak, że najlepiej pracuje mu się w nocy. Od zawsze był nocnym markiem, ale nigdy mi to nie przeszkadzało – często siedziałam sobie z nim. Jednak przyszły dzieci, praca na etat i zaczęło mi przeszkadzać, że mąż gnije do 15. Najgorsze są weekendy, bo mąż snuje się po chacie do 5 rano, często przy tym budząc dzieci, a potem gdy ja idę z nimi na spacer, do zoo czy gotuję obiad, on odsypia. Już wielokrotnie robiłam z tego powodu problem i tłumaczyłam mu, że powinien się przestawić na normalny tryb pracy albo żeby chociaż kończył pracę o 1 czy 2 w nocy, żeby mógł sobie wstać o 9 czy 10. Mówiłam, że mija mu dzieciństwo naszych dzieci i nie będą z nim miały żadnych wspomnień, że i ja nie mam żadnej pomocy od niego, bo w środku nocy nie posprząta, nie ugotuje obiadu, no dosłownie nic. Jedyny plus, że odbiera czasami dzieci ze szkoły, ale to też rzadko. Ja pracuję od 9 do 15:30 i przez to nie mamy czasu dla siebie praktycznie w ogóle. Nie możemy sobie usiąść wieczorem obejrzeć filmu, bo mąż musi pracować. Kiedy mu to wypominam, to twierdzi, że on mi nie broni siedzieć ze sobą i dlaczego ja nie mogę się przestawić na jego tryb życia. Z tym że co to za życie... Okej, dobra, nie neguję, ale ciężko cokolwiek załatwić, nie widuje się rodziny, nic. Męczy mnie to strasznie.
dewitalizacja Odpowiedz

Przypomnij mu, że założył rodzinę i oprócz pracy ma się zajmować domem i dziećmi, tak samo jak Ty. Jeśli nie zareaguje, to sama sobie odpowiedz, czy odpowiada Ci życie z facetem, który układa sobie życie pod siebie, nie biorąc pod uwagę bliskich.

Postac Odpowiedz

Nie rozumiem, jak planowaliście rodzinę. Twój mąż taki był cały czas, nic się nie zmieniło. Pracuje w nocy, do 15 śpi - to może mieć całe popołudnie dla Was. Czemu nie odbiera dzieci? Czemu nie gotuje? Przecież nie śpi całą dobę. W weekendy fakt, na pewno ciężko. Ale jak snuje się do 5, a wstaje o 15 - to potrzebuje aż 10 godzin snu?
Ale ustalaliście coś, zanim pojawiły się dzieci? Czy chcesz teraz zmieniać męża, mimo że wcześniej nie zgłaszałaś zastrzeżeń?

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (6)

#uqV63

Przepadłam w jego głębokich, zielonych oczach, tak jak przepaść mogą tylko bohaterki książek dla nastolatek. Ale to nie książka, a ja nie jestem nastolatką.
Zmarnowałam na tego dupka prawie trzy lata życia! A potem kubeł zimnej wody na głowę, który się pojawił w postaci kobiety, z którą mnie zdradzał. Kobiety bardzo, bardzo w ciąży. No i koniec bajki. Ale ja nie z tych księżniczek, co płaczą, ale raczej z tych, które złamane serce leczą okładem z zimnej zemsty. Podpierdzieliłam więc go do Urzędu Skarbowego, bo dowiedziałam się, że robi przekręty. 
Teraz książę musi płacić i płacić. Proza życia. Nikt nie wie, że to byłam ja, a jeśli podejrzewają, to i tak nie mają dowodów. Zresztą donos był słuszny.
Powodzenia więc w nowej rzeczywistości, mój książę z bajki. Buziaczki.
ingselentall Odpowiedz

Tak trzymaj! Niewierne ch*je się kastruje! Brawo!

Odpowiedzi (3)
ingselentall Odpowiedz

@kanarek86 & @Siderius - po co ta spinka dup? Czy ja gdzieś napisałem, że zdradzającym babonom za samą płeć należy się dyspensa?

Zobacz więcej komentarzy (4)
Dodaj anonimowe wyznanie