#SOIVU
Ach ta dziecięca wyobraźnia... :D
#lNmuL
Jeśli przy bezrobociu bliskim zeru (jak u mnie, bo ja mieszkam w jednym z regionów Polski, gdzie totalnie nie ma ludzi do pracy i do wskaźnika bezrobocia wchodzą tylko osoby, które i tak nie poszłyby do pracy, bo nie muszą) właściciele firm i zarządy są przekonani, że ludzie walą drzwiami i oknami, że na pstryknięcie mają tabuny chętnych i warunki są dziadowskie, a wymagają dalej dwóch języków biegle, ścisłych umiejętności, doświadczenia we wszystkim i absolwentów Harvardu za 3,5 netto na czas określony, to co będzie wtedy, gdy bezrobocie wzrośnie do 7, 8 albo 10 procent?
Lepiej miejcie te hajsy, chociaż na pół roku życia, to zawsze jak Wam dokręcą śrubę w robocie, to możecie wyśmiać ich prosto w twarz, bo na zmiany nie ma co liczyć, ten mental się nie zmieni.
1/5 Polaków nie ma żadnych oszczędności, a z tych co mają 1/3 ma oszczędności do 5k, Jednocześnie blisko 40% ludności musi spłacać jakieś kredyty, czy pożyczki, 9% Polaków jest wpisana do rejestru dłużników z powodu zaległego zadłużenia lub opóźnień spłaty kredytu. A dla 40% Polaków utrata pracy i nie znalezienie innej w ciągu miesiąca oznaczała by katastrofę. Jedynie 14% ma oszczędności pozwalające przetrwać ponad rok. Pomimo że 70% Polaków ma możliwości do regularnego oszczędzania, to regularnie oszczędza 20%. - po prostu Polacy nie są nawykli do oszczędności. Duża część społeczeństwa nawet nie zdaje sobie sprawy ile wydaje na duperele - drobne przyjemności, o nałogach nie wspominając, a nie mając oszczędności ludzie sami kręcą na siebie sznur. Oszczędności to nie tylko kasa na "czarną godzinę", to także bezpieczeństwo w sprawie pracy - gdy pracujesz w "Januszexie", wkurza cie szef, albo inni pracownicy, to można spokojnie nie godzić się na takie traktowanie i odejść, bez obawy zdechnięcia z głodu, jeżeli nie znajdzie się szybko innej pracy. Właśnie przez tych 40%, którzy co nie mają/mają niewielkie oszczędności, mogą istnieć "Janusze biznesu" - bo mają kogo wykorzystywać, a taka osoba musi się na to godzić, bo nie ma wyboru.
To przez jaki czas mam jak najbardziej zaciskać pasa, żeby stworzyć sobie "jak największą" poduszkę finansową?
#J1vO9
Chyba najtrudniej jest ocenić samego siebie, a cudze błędy jest zobaczyć dużo łatwiej, dlatego liczę na konstruktywną krytykę tego, co robię nie tak. Starałam się analizować problem od strony psychologicznej. Czytałam różną literaturę dotycząca związków, tego jak naprawdę wygląda życie we dwoje i jedno co mogę powiedzieć, to że żałuję, że tak późno odkryłam prawdę. Przede wszystkim dostrzegłam różnice między literaturą fachową a bzdurami, jakimi karmią nas media. Jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Życie nie ma nic wspólnego z medialną fikcją. Ale lepiej późno się zorientować niż wcale.
Mimo nowego spojrzenia na problem, nadal przyciągam do siebie osoby mocno dysfunkcyjne. Nie razi mnie czyjaś niedoskonałość, bo kilka lat temu sama byłam taką osobą. Aczkolwiek najgorsze jest to, że ci mężczyźni nie widzą problemu i nie chcą niczego zmieniać w sobie. Dla własnego dobra ucinam od razu takie znajomości. Ja po prostu nie mam już czasu na męskie gierki, na szantaż emocjonalny, niedojrzałość i nieodpowiednie podejście do pieniędzy. Przesadny materializm w parze z brakiem szacunku do drugiego człowieka albo kolejna skrajność – niechęć do pracy zawodowej i myślenie, że bez pralki i lodówki są się żyć. Następny typ osób, który przyciągam, to wszelkiej maści napaleńcy, którzy myślą tylko o seksie. Kiedyś usłyszałam, że sama jestem sobie winna z powodu ostrego makijażu. Przyznaję, że kiedyś tak się malowałam, ale to już przeszłość. Teraz postanowiłam zmienić swój image na bardziej stonowany. Obecnie jedynie delikatnie podkreślę oczy, ubieram się skromnie, żadnych głębokich dekoltów, a mimo to nic się nie zmieniło. Wszyscy, którzy mnie zaczepiają nawet nie ukrywają, że chodzi im o szybki numerek. Sorry, ale nie mam czasu na takich ludzi.
Naprawdę nie wiem dlaczego tak się dzieje, że przyciągam jakiś margines. To samo jest w internecie. Na portalu zamieszczam opis swojej osoby, swoje liczne zainteresowania, jak medycyna, kinematografia, muzyka, nawet astronomia, zaznaczam, że moim ideałem jest mężczyzna inteligentny, empatyczny, o dobrym sercu, ale też dojrzały emocjonalnie i mający odwagę założyć rodzinę. Jednak efekt jest odwrotny od założonego i w zasadzie nie różni się od tego, z czym co wieczór spotykam się w klubie. Mam już dość takiej rzeczywistości. Liczę na Waszą konstruktywną krytykę. Co robię nie tak?
Pozdrawiam.
Masz szczytne hasła, ale Twoje wnętrze jest wciąż dysfunkcyjne, więc wciąż przyciągasz podobnych sobie dysfunckjonałów. Nie musisz dziękować.
#tPHXq
Proszę, oto wyznanie faceta szukającego związku.
#tPHXq
Jakiś rok temu wróciłem na „rynek matrymonialny”. Pomyślałem, że szybko kogoś poznam – w końcu stolica Polski, wiele kobiet. I wiecie co? Jest dramat. Problem tkwi w tym, że kobiety są mną naprawdę zainteresowane, ale nie takie, którymi ja jestem zainteresowany. Wśród wzdychających do mnie królują samotne matki (założyłem, że nie jestem takimi zainteresowany – każdy ma prawo do własnych wymagań) oraz dziewczyny w jakiś sposób dziwne lub z problemami. Miałem już przypadek, gdzie na umówione spotkanie dziewczyna przyszła totalnie pijana, w innej sytuacji po obiecującym spotkaniu dziewczyna przyznała się do poważnych zaburzeń psychicznych. Nie wspomnę już o przypadkach, w których na żywo kobieta wyglądała totalnie inaczej niż na zdjęciach. Tak jakbym miał zmienić zdanie na żywo, mimo tego że czułem się oszukany.
Każda kobieta, która mi się spodoba okazuje się mną niezainteresowana lub bardzo szybko mnie spławia. A kobiety, którymi ja nie jestem zainteresowany? Szczerze rozmawiam z taką, informuję, że jednak nie jest w moim typie. Efekt? Z jedną musiałem po kilku dniach porozmawiać po raz drugi, bo myślała, że zmienię zdanie i wręcz zamęczała mnie wiadomościami. Ostatnio inna po spotkaniu, po którym również stwierdziłem, że to nie to, proponowała mi, żebyśmy się chociaż na seks umówili.
Czy Wam również jest tak trudno znaleźć kogoś, z kim wzajemnie poczujecie „to coś”?
Masz ponad trzydzieści lat. Pary często się dobierają wcześniej. Poznanie kogoś, kto jest "normalny", bezdzietny, otwarty na związek zwyczajnie z wiekiem robi się trudniejsze. Co nie znaczy, że niemożliwe i mam nadzieję, że trafisz na kogoś, z kim będziesz szczęśliwy.
Może szukasz nie na swoim poziomie i musisz obniżyć wymagania żeby kogoś znaleźć? Albo, jeśli korzystasz z aplikacji randkowej, możesz mieć np. źle skonfigurowany profil. No i z wiekiem jednak jest coraz trudniej kogoś znaleźć, także facetom, bo wiele kobiet w Twoim wieku jest zajętych, a młodsze niekoniecznie są zainteresowane taką różnicą wieku (noe wszystkie przynajmniej). Możesz tez rozszerzyć zakres poza Warszawę, może ktoś będzie chciał się przeprowadzić albo znajdziesz kogoś, dla kogo Ty będziesz chciał.