Jestem Krakowianką. Parę lat temu weszłam do kantoru ,gdyż chciałam kupić dolary. Obok kantoru stał Znany Krakowski Aktor(ZKA). Podeszłam do okienka w kantorze i mówię : Poproszę 300 dolarów. A ZKA do mnie: Ale proszę pani, ja jestem w trakcie transakcji. Ja na to : O przepraszam, myślałam, że przed spektaklem dorabia pan sobie jako ochroniarz.
Jego mina bezcenna, zaniemówił. Do dzisiaj mi głupio gdy go widzę np w teatrze, gazecie czy na ulicy.
Pracuję na obecnym stanowisku nieco ponad miesiąc, a mam dość po dwóch dniach bez lidera działu. Zaznaczę, że totalnie nie mam wcześniejszego doświadczenia w branży, w której pracuję obecnie.
Zostałam sama na kilka dni, a następny tydzień maluje się, że też będę musiała radzić sobie sama, bo lider wyjeżdża na szkolenie. W ciągu tych dwóch dni popełniłam tyle małych błędów, tyle kwiatków wyszło, tyle głupich rzeczy, którym dałoby się zaradzić, gdyby był ktoś bardziej doświadczony, że mnie samą to boli. Starszy stażem kolega okazuje zero chęci pomocy i w ogóle myślenia i część roboty jeszcze robię za niego. Moje szkolenie przebiegało na niecałych dwóch tygodnia wylania wanny informacji na mnie i radź sobie. Nie czuję się nawet odrobinę decyzyjną osobą, a tym bardziej nie w tematach, w których jestem totalnie zielona, a pytania i problemy ciągle napływają.
Jestem sfrustrowana tym, że popełniłam te błędy, jestem sfrustrowana tym, że zostałam z tym wszystkim sama i zwyczajnie mnie cała sytuacja przytłacza. Nie byłam nawet dobrze przeszkolona z rzeczy praktycznych, nie rozumiem jak wiele rzeczy funkcjonuje albo gdzie szukać informacji i do kogo o cokolwiek pisać. Jak można zostawić tak zielonego pracownika samopas?
Mój były chłopak kiedyś "dla żartów" powiedział, że przez tych koreańców (jestem fanką k-popu) stanę się lesbijką. Oczywiście, próbowałam mu wmówić, że to nie ma nic do siebie. Cóż w momencie w którym minął prawie rok od naszego zerwania ja ogłosiłam światu szczęśliwą nowinę - Weszłam w zwiazęk z.... dziewczyną (nie, moi koreańce nie mieli z tym nic wspólnego).
Po 4 latach zwiazku dzis udało mi sie uwolnic. Jestem wolna od człowieka który mni bił i zdradzał i wiele wiecej. Ale jestem wolna bo dzis odwarzyłam sie na wyznanie prawdy. Bedzie trudno ale dam rade
Historia będzie dotyczyła rekrutacji pracowników. Po prostu mi się odechciewa wszystkiego.
Aktualnie w firmie poszukujemy nowych osób. Pojęcia nie mam jak to się dzieje, ale jakość CV oraz zachowanie pracowników spada na psy. Oczywiście dotyczy to znacznej większości.
Jednak po kolei:
W swoich ogłoszeniach wyraźnie wskazujemy jaki będzie zakres obowiązków, czego oczekujemy i co oferujemy.
Oto kilka przykładów rekrutacyjnych:
- w ogłoszeniach jest informacja że zdjęcie jest niezbędne. Jest część CV bez zdjęć. Serio ktoś liczy, że ktoś odpowie na ogłoszenie bez podstawowych wymogów. Owszem pewnie znajdą się tacy co powiedzą że wygląd nieważny. To pewnie Ci brzydcy i co o siebie nie dbają oraz zawodowo odpisują na komentarze. Prawda jest taka, że każdy może być ładny i zadbany, bo piękni to faktycznie niektórzy. W naszej pracy wygląd jest ważny ze względu na kontakty.
-format, rozpatrujemy tylko wersję pdf, bo inne się rozjeżdżają lub są nieczytelne. Połowa CV ma błędny format. Oczywiście podaliśmy w ogłoszeniu że CV innych niż w pdf nie rozpatrujemy. Jednak jak widać większość nie czyta, tylko wysyła.
-kandydatka wysyła CV. Jest zasada że przed zaproszeniem na rozmowę weryfikujemy jej aktywność w internecine. Okazał się, że Pani pracuje w sklepie i jednocześnie wystawia mu negatywne opinie na internecine. No ku.....bravo.
Pracownicy:
Na przykładzie własnym powiem, że mam większości dość. Postawa roszczeniowa. A nie potrafią nic. Osoba kończąca bankowość ma problem ze znalezieniem danych firmy. Osoba po administracji nie wie czym się różni rozporządzenie od Ustawy. Pewnie, że jest okres przyuczenia. Jednak do k......nędzy to tak jakby zatrudnić kierowcę ciężarówki i uczyć go jeździć. Pracownika zatrudnia się żeby się odciążyć, a widzę że większość tej pracy dodaje. Oczywiście bierzemy pod uwagę, że osoba nowa musi się zaaklimatyzować. Jednak brak jest podstawowej wiedzy.
Patrzę też na inne firmy i co? Przykładowo wchodzi się do pustego sklepu i są 3 pracownice. Kto Cię obsługuje? Nikt. Pewnie, lepiej sobie pogadać. To jest nagminne. Potem te sklepy się likwidują bo są niewydajne. Oczywiście te osoby potem narzekają na pracodawców, a nie na siebie. Pierwsi są do narzekania, że wszędzie dają najniższą krajową. Tylko nikt nie policzy, że ta minimalna krajowa z kosztami ile kosztuje plus pełna odpowiedzialność pracodawcy za pracownika w razie jego błędu. My dajemy dodatkową premię i możemy na tym wyjść tak że lecimy na minusie.
Jak się domyślam, zaraz pojawią się komentarze, że jak to tak, że pracownik ma swoje prawa, że widać po wpisie że jest nie taki czy inne bzdety. Oczywiście, że pracownik ma swoje prawa i są one szanowane. Jednak to pracodawca ma swoje oczekiwania względem przyjętej osoby. A te często te osoby są do dupy, bo inaczej tego nazwać nie można.
1) Zdjęcie - rozumiem że to praca w modelingu? Chyba kompetencje powinny być ważniejsze, niż wygląd. Jeżeli odrzucicie najlepszego kandydata, tylko dla tego że nie załączył zdjęcia, to nie jest to zbyt korzystne dla firmy. Nie ma przepisu prawnego nakazującego dodawanie zdjęcia do CV, ani zakazującego wymagania dodawania zdjęć. Nasze prawo jak zwykle nie nadąża za sytuacją na rynku pracy.
3) Urząd Ochrony Danych Osobowych przedstawił opinię: gromadzenie przez pracodawców i rekruterów informacji zamieszczanych przez kandydatów na swój temat w social mediach jest co do zasady niedopuszczalne i dotyczy to również informacji dostępnych publicznie.
Inna sprawa, że tego nie da się w sensowny sposób kontrolować i jeżeli jakieś informacje są udostępniane publicznie, to nie ma żadnego przepisu prawnego zakazującego ich pozyskiwania, zresztą 3/4 firm "prześwietla" swoich kandydatów, więc wrzucanie do internetu treści, przez które ktoś może być negatywnie oceniony, przez potencjalnego pracodawcę, to głupota. Każdy sam odpowiada, za to co zamieszcza w mediach społecznościowych i powinien być świadomy, że może to dotrzeć do osób, które mogą ich użyć przeciw danej osobie.
Pracownica ze sklepu popełniła błąd, że wystawiła opinię tak, że można było powiązać to z jej osobą, ale ma prawo wyrażać opinie, nie lubić swojej pracy i może dla tego chce odejść.
4) Jak patrzycie na zdjęcia, a nie kwalifikacje, to nie oczekujcie ogarniętych pracowników. Nie oczekujcie po kimś, kto dopiero zakończył edukację, ogarnięcia na poziomie pracownika z 10 letnim stażem. Poza tym po to są szkolenia, przyuczenie do pracy i okres próbny - ktoś nie ogarnia, to nie przedłużacie umowy - proste.
5) Pracodawca powinien rozliczać swoich pracowników z ich pracy - od tego są premie, czy upomnienia. Jak pracodawca nie potrafi zmotywować swoich pracowników, to sam sobie jest winien.
Poza tym pracodawca może zwolnić pracownika, a pracownik odejść - jak się nie podoba.
Głupio mi się do tego przyznać,ale spróbuję. Pracowałem w knajpie na południu Polski, sezon lato. Praca na kuchni, temperatura ponad 30+ po 10h przez pięć dni w tygodniu. Weekend wolny. Po powrocie domu marzyłem tylko żeby coś zjeść, posiedzieć chwilę w necie i spać. Któreś dnia w pracy usłyszałem jak koleżanki mnie obgadują( szedłem do chłodni po warzywa),że śmierdzę jak skunks. Faktycznie tak było śmierdziałem niemiłosiernie. Później tego samego dnia,jedna z tych koleżanek przyszła na kuchnię "pogadać" i powiedziała wprost przy moich kolegach "Tomek weź się myj bo śmierdzisz" Myślałem że zapadnę się pod ziemię, ze wstydu. Koledzy wybuchli śmiechem i ją w tym poparło. Nie lubię się myć,bo czuję się,potem jak mokra mysz.
Już myślałem że wszystko się układa, ale ostatnie dni pokazują mi, że tak naprawdę nic nie jest dobrze.
Od dawna mam problemy z nawiązywaniem znajomości, trudno jest mi komukolwiek zaufać, panicznie boję się utraty kogoś bliskiego i samotności.
Dzięki mojemu przyjacielowi otwarłam się na nowych ludzi, odważyłem się nawet napisać do dziewczyny która mi się podoba, a ona mi nie odpisuje już przez kilka dni, podczas gdy z moim przyjacielem pisze prawie cały czas. Mam czasami wrażenie, że jestem tylko tym nudniejszym dodatkiem do mojego przyjaciela i nikt tak naprawdę nie lubi "mnie".
W dodatku chłopak mojego przyjaciela ostatnio poinformował go, że nie podoba mu się że poszedłem z nimi na spotkanie bo miałem im coś do przekazania.
Oczywiście, to ja jestem problemem. Jestem tylko nudną, niepotrzebną jednostką ludzką która po nocach płacze zamiast spać.
Muszę się wygadać nie jest to dokończ wyznanie ale może mi pomożecie.. Chodzi o Moją przyjaciółkę. Nazwijmy ją Julia a jej chłopaka Kuba. Więc jakoś w sierpniu Julka i Kuba piali ze sobą, mieli super kontakt i oboje pawali do siebie uczuciem. We wrześniu doszło do ich ierwszego spotkania. jakiś czas po oficjalnie a w związku. Mamy listopad. Julka ma profil na tiktoku gdzie nagrywa ciągle o swoim chłopaku i w jego kontekście.. nie bronię jej ale zaraz wam powiem czemu mnie to boli. Ja i Jula przyjaźnimy się od ok. 3 lat i nie oddałabym tej przyjaźni za nic w świecie. Mój profil na tiktoku a właściwie dwa opierają się na naszej przyjaźni, a Julka nie nagrała nawet 1 filmu o mnie.. Kuba i Julka ciągle się kłócą o pierdoły bo oboje myslą, że jednemu zależy na tym związku bardziej niż drugiemu.. Julka ciągle mowi mi o Kubie itd. Piszą non stop i mozna powiedziec że Julka mnie dla niego olewa. Jak Kuba ma zły humor Julka z miejsca też a wtedy jest zła beż powodu i nie da sobie pomóc. Powiedziała też że tylko Kuba potrafi poprawić jej humor który sam jej zepsuł :*
Ogólnie dla niej już się nie liczę jestem bo jestem. Na Ig na stopce ktoś zadał jej pytanie kto ją najbardziej wspiera oznaczyła siostrę i chłopaka. ani jednego słowa o mnie. Boli mnie to bo staram się jej pomagac najlepiej jak umiem i dawać z siebie 200% nie obarczam jej swoimi problemami żeby była szczęśliwa ale ona tego nie doecania. Czuję że się od niej uzależniłam bo nie wyobrażam sobie przyjazni z kimś innymi a wręcz boję się innej przyjazni niż z nią.. Julka ciągle wprawia mnie w kompleksy o jak powiem coś źle odrazu się na mnie obraza i mnie unika. A jak Kuba zrobi jej coś złego jest jej przykro a nie jest zla. Nie wiem czy widzicie różnice ale trudno. Nie cierpię tego że postawiła ledwo 3 miesięczny związek nad 3 letnia przyjaźń.. Dzięki Julka zajebistą jesteś przyjaciółką.
Czy to jest mój koniec?
Czy już zawsze będę się tak czuć?
Czy ten ból kiedyś mija?
Czy to tylko w mojej głowie czy naprawdę?
Nienawidzę siebie, nienawidzę swojego Ojca (jestem do Niego taka podobna) zniszczył mnie, zniszczył naszą rodzinę, zniszczył mój świat wartości.
Czy kiedykolwiek będę się czuła sobą?
Czy będę jeszcze szczęśliwa?
Czy będę wiedziała czego w życiu chce?
Depresja, spodziewałam się takiej odpowiedzi ale ile to już trwa? Czy nie połowę mojego życia?
Mam 31 lat, a pierwszy raz czułam się tak przechodząc bunt czyli gdzieś 15-16 lat miałam. To nie ma sensu. Tyle lat się z tym uporać nie mogę? Przecież to jakiś absurd. Nie mieści mi się w głowie.
Jak komuś to wytłumaczyć? Jak się czuję?
To mnie zabija od środka, czuję jak gnije i odbiera mi życie, odbiera mi radość, odbiera wszystko co dobre i żadna rzecz nie potrafi uśmierzyć tego bólu wewnątrz.
Ona odbiera mi wszystko, wraca do mnie jak bumerang i tyle lat walczę z tym ale nie mam już siły, dlaczego to się nie kończy? Czy to moja wina?
Ja chyba jestem nienormalna jednak. Naprawdę chora psychicznie i powinni mnie zamknąć, słyszę to od dziecka od rodziców, teraz od partnera w nerwach. Zaciskam palce stóp by wytrzymać, łzy same napływają do oczu, co ja tu jeszcze robię? Przecież nic mnie tu nie trzyma.
Dla kogo mam żyć? Dla rodziców którzy i tak mnie mają za nic? Całe życie słyszałam że wszystko robie źle, nie dostawałam wsparcie emocjonalnego i jestem teraz kaleką która nic nie potrafi, przecież ja sama decyzji nie umiem podjąć. Może dlatego się tak waham? A może to strach przed piekłem? Ale czy ja w ogóle w nie wierzę?
No powiedz mi po co żyć?
Nie wiem już kim jestem…
Jestem szczęściarą. Mam narzeczonego, jakiego zazdrości mi wiele kobiet z mojego otoczenia. Są zdumione, że sam umie ugotować, wziąć się za sprzątanie, sam sobie kupi koszulę itd. Jednak we mnie narasta złość i czuję, że to moja wina. Otóż mój narzeczony jest absolutnie powolny. I nieco niezorganizowany. Czemu mi to wadzi? Bo czuję się poszkodowana w obowiązkach domowych. Mamy do zrobienia pulę zadań. I w czasie kiedy ja zdążę pozmywać, wytrzeć kurze, posprzątać całą kuchnię, zdjąć pranie z suszarki, wstawić nowe, skoczyć na zakupy, rozpakować zakupy itd, on nie zdąży nawet łazienki ogarnąć. Wpadłam na pomysł, że po prostu podzielimy się zadaniami. Niech każde zrobi swoje. Ja skończę wcześniej, będę miała wolne, a on niech sobie kończy kiedy chce. Niestety, wtedy zaczyna się litania, że skoro nic nie robię, to mogłabym jeszcze... I wymyśla całą listę rzeczy, które jeszcze mogłabym zrobić. Kiedy poruszam ten temat obrusza się, że jestem za leniwa. Próbowałam pracować wolniej, ale nawet nie umiem zwolnić AŻ TAK. A ja jestem tylko coraz bardziej wkurzona, że robię 90% w domu, bo on nie zdąża. Tak samo jak gdzieś wychodzimy. Kończy się tak, że ja ogarnę siebie, mieszkanie, a potem jeszcze prasuję mu koszulę itd, bo on nie zdąży. Dodatkowo, jak on sprząta, to co chwila mnie woła, żebym przerwała to, co robię i mu pomogła. Odłożyła ścierkę, podtrzymała koszyk, żeby on pod nim wytarł, przesunęła mu kwiatki, żeby było mi wygodniej myć parapet. Jakieś pomysły jak jeszcze można to ogarnąć?