#tyibg

Jakiś czas temu zerwała ze mną dziewczyna, byłyśmy razem dwa i pół roku, co jest szmatem czasu dla nastolatka. Powodem zerwania było to, że mamy inne podejście do życia i się nie dogadujemy. Dalej myślę, że może uda mi się to odratować. Chociaż wiem, że to już nie wróci. Czuję pustkę, której nie jestem w stanie zastąpić. Umówiłam się nawet na seks z facetem z internetu, jednak kiedy tylko zrozumiałam, co może nade mną wisieć, skasowałam wszystkie zdjęcia, jakie mu wysłałam i zablokowałam na wszystkich portalach, na których mnie miał. Szczerze, boję się, że on to pobrał i może gdzieś udostępnić. Będę nad tym myśleć dniami i nocami, chociaż wiem, że zrobiłam co mogłam.
Tak bardzo brakuje mi relacji z nią, że myślałam, że mogę ją zastąpić zwykłym seksem. Jednak teraz wiem, że nie mogę i że tylko się bardziej skrzywdzę. Chciałabym znowu znaleźć kogoś, z kim mogę być i kogoś, kto mnie zaakceptuje. Chociaż wiem, że prawdopodobnie nikt nigdy mnie nie będzie chciał, zwłaszcza z takim charakterem czy tym, że mam nadwagę.
Boję się, że zostanę całkowicie sama.

#Wo3bn

Stoczyłem się... Miałem wszystko, piękną i inteligentną narzeczoną, nie najgorszą pracę, wizję na rozwój zawodowy, z czasem nawet może pójść na studia.
Niestety nabroiłem. Dwa razy...
Raz dałem się zmanipulować, przez co oszukałem ukochaną. Ciężkie przeżycie, ale jakoś powoli udało mi się powoli wychodzić z problemów, w jakie wpadłem. Ukochana mi wybaczyła, ale nie zapomniała. Starałem się to naprawić, wspierać ją jak potrafiłem. Jednak wsparcie, które jej okazywałem, nie było takie, jakie powinno być. W naszym związku zaczęło się sypać. Ja popadałem w depresję, ona się dystansowała. Parę dni temu szambo wywaliło...
I to był drugi raz.
Nie wytrzymałem. Próba samobójcza. Telefony od siostry i ukochanej. Jej twarz, jak mnie znalazła, policja, pogotowie...
Jej twarz. Najpiękniejszy i najstraszniejszy widok, jaki mogę sobie w tej chwili wyobrazić. Piękna ukochana osoba, strach w jej oczach. Ból, ogromny ból, psychiczny. Szpital, badania, leki, w głowie miliony myśli. Powinienem podobno skupić się na sobie. Nie umiem, choć próbuję. Bo wiem, że to jedyna szansa na naprawienie tego, co się stało. Kiedy jednak wypływają myśli o jej stracie, to mam ochotę na powtórkę, ale tym razem skutecznie.

#gIuZJ

Według innych jestem koszmarem ich życia, a dla innych osobą idealną, perfekcją. No więc jestem taką dosyć kontrowersyjną osobą.

Nie byłam lubiana w podstawówce, w klasie miałam samych durniów (jeżeli chodzi o chłopaków, tylko dwóch z nich zachowywało się normalnie). To chyba niczego nie ma wspólnego z całym wyznaniem, albo i ma. Ogólnie.. ludzie mnie nie lubią za to że bardzo często krytykuję i komentuję wszystko wokół, za dużo oceniam ludzi, nie cierpię, jak ktoś na siłę próbuje coś zrobić albo być śmieszny (jak ci wspomniani durnie z mojej klasy, dlatego ich nie lubiłam), nie lubię też bardzo, jak ktoś sobie za dużo pozwala, myśli, że może zrobić wszystko co mu się podoba i w tym miejscu przekracza granicę, robi z siebie ofiarę. Nienawidzę narcyzów.

A z drugiej strony ludzie mnie kochają. Zawsze jestem szczera, nigdy nie kłamię (musiałoby się stać coś żenującego żebym to zrobiła!), bardzo bezpośrednia, mówię wszystko, co od razu przyjdzie mi do głowy, od serca. Nie lubię kłamstwa ani kłamać, dlatego nigdy tak nie robię. Żartuje o wszystkim, w danej sytuacji się ograniczam, ale znam też granice: nie robię żartów o np. gwałcie, bo wiem, że tak nie wypada!

No to tak.. trudno.
Dantavo Odpowiedz

Niektórzy Cię lubią, a niektórzy nie. To tak jak w sumie wszystkich ludzi...

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (2)

#WX9sF

Jestem protokolantką w sądzie karnym. Policja często doprowadza do nas ludzi zakutych w kajdanki. Wiem, że to niepoważne i niemoralne, ale niektórzy z tych złych panów przyprawiają mnie o szybsze bicie serca. Te kajdanki, pięknie zbudowane ciało, tatuaże i twarz bandyty sprawiają, że czuję to coś. Nie mówię tu o stałym związku, bo to niepoważne, ale w moich marzeniach kreują się marzenia z takim mężczyzną. Wyobrażenie sobie, co by było, gdybyśmy zostali sami... Często kiedy kochamy się z mężem zamykam oczy i wyobrażam sobie tego złego pana. Nikomu o tym nigdy nie opowiedziałam, lepiej zachować to dla siebie, wstyd mi za takie myśli.

#Ex2BP

Dziś byłam u kosmetyczki na brwi, chodzę do niej od dłuższego czasu, ale po dzisiejszej sytuacji chyba ze wstydu się tam więcej nie pojawię. 
Wszystko było jak zawsze, jednak w pewnym momencie zrobiło mi się słabo, nie byłam w stanie wstać z fotela, więc złapałam co miałam pod ręką, a mianowicie kosz na śmieci, i zwymiotowałam. Po tym poczułam się jak nowo narodzona, wszystko ustąpiło. Usługa dokończona, zostawiłam napiwek i szybko uciekłam. Gdy tylko o tym myślę, jest mi wstyd.
Postac Odpowiedz

Bardzo ładnie zwymiotowałaś do kosza, a nie na kosmetyczkę.

coztegoze2 Odpowiedz

Kosz się łatwo myje. Gorzej jakby to była podłoga albo osoba. Albo jeszcze gorzej jakbyś zwymiotowała na fotel/ leżankę. Luz.

Zobacz więcej komentarzy (1)

#DuueK

Moja mama jest alkoholiczką. Przez pierwsze lata jej nałogu strasznie się tego wstydziłam, nie mówiłam o tym nikomu i każde problemy jakie były w domu przeżywałam sama, płacząc po cichu i tłumiąc w sobie emocje. Z czasem przyzwyczaiłam się do tego, ale pomimo to w każdy możliwy sposób próbowałam odciągnąć mamę od picia. Próbowałam ją idealizować i zwalać całą winę na jej partnera, bo to po jego poznaniu zaczęły się problemy z alkoholem, ale z czasem dotarło do mnie, że gdyby nie chciała, toby nie piła. Będąc w podstawówce pierwszy raz otworzyłam się przed kimś i powiedziałam o swoich problemach w domu. W pewien sposób mi to pomogło, bo kiedy miała miejsce kolejna awantura albo dochodziło do przemocy, to miałam się komu wypłakać i dostać wsparcie. 
Obecnie mam 16 lat, chodzę do liceum i jestem już na skraju załamania nerwowego. Kompletnie nie radzę sobie z sytuacją w domu, jest gorzej niż kiedykolwiek było. Nie mam z kim o tym porozmawiać ani zwrócić się o pomoc. Kiedy myślę o tym, że muszę wytrzymać tu kolejne 2 lata, to jest mi słabo. Moja mama się stoczyła, jest wrakiem człowieka, a o jej partnerze nawet nie będę wspominać. Wydaje im się, że jeśli chodzą do pracy i piją dopiero po powrocie do domu, to wszystko jest okej. Próbowałam przemówić do mamy groźbą, prośbą, a nawet błaganiem, ale bez żadnego skutku. Wiele razy kiedy byli trzeźwi oferowałam pomoc, próbowałam jakoś dotrzeć do nich, proponując terapię dla anonimowych alkoholików, ale w zamian otrzymywałam agresję i wyzwiska. Kiedy partner mamy dopuszcza się przemocy psychicznej wobec mnie, mama udaje, że tego nie widzi i to ignoruje. Następnego dnia, kiedy jest trzeźwa, nagle jest po mojej stronie i mówi: „Nigdy nie wchodź w toksyczne relacje”, a po powrocie jej partnera jest pijana. W ostatnim czasie stali się kompletną patologią, o której wcześniej słyszałam tylko w wiadomościach albo czytałam w artykułach. 
Dzisiaj musiałam tłumaczyć mojej mamie, że prysznic nie jest sedesem i tam nie robi się siku. Zmusiłam ją do zrobienia tego tam, gdzie powinna, ale i tak część jej moczu wylądowała na podłodze, co oczywiście musiałam po niej posprzątać, bo gdyby nie ja, to nikt by tego nie zrobił. Po tej sytuacji wróciłam do pokoju i się rozpłakałam. Codziennie zadaję sobie pytania: „Co zrobiłam nie tak, że sobie na to zasłużyłam? Dlaczego muszę tak żyć?”, ale chyba nigdy nie poznam odpowiedzi. Możliwe, że łatwiej byłoby mi to wszystko znosić, gdybym miała chociaż normalne warunki mieszkalne, ale nawet tego mama nie potrafiła mi zapewnić. Siedzę właśnie w swoim pokoju oddzielonym od pokoju mamy i jej partnera „ścianą” z kartonu, którą sama wykonałam, aby mieć chociaż trochę „prywatności” i słucham ich chrapania. Jeśli moja sytuacja się nie zmieni, to jestem prawie pewna, że nie dożyję 17. urodzin.
Toudi227 Odpowiedz

Na teraz, sprawdź internecie szkoły z internatem, one oferują czasem dofinansowania do miejsc dla ludzi w trudnej sytuacji życiowej. Poproś o pomoc zakładając niebieska kartę. Jest to duże obciazenie psychiczne dla tak młodej osoby jaka jesteś ale jeśli chcesz coś zmienić łatwiej nie będzie. Powodzenia.

Wait1minute3 Odpowiedz

Smutna historia żal mi ciebie mam nadzieję że znajdziesz siłę żeby dotrwać. Pomyśl jakie możesz mieć zarąbiste życie jak się wyprowadzisz. Wierzę że sobie poradzisz :)

Zobacz więcej komentarzy (5)

#qIjew

Od jakiegoś czasu spory problem z moją drugą połówką. Oboje mamy po dwadzieścia parę lat, więc dziećmi nie jesteśmy. Nie wiem jak do tego podejść, a robi mi się przykro, gdy o tym pomyślę. 
Okres wakacyjny, wiadomo dużo wesel. Na dwóch weselach, na które zostaliśmy zaproszeni, ludzie mówili nam, że wyglądamy jak typowe, młode małżeństwo... Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie odpowiedź mojego faceta, że nie jesteśmy nawet zaręczeni (cieszył się, mówiąc to) i nie planujemy...
No super. Widzę doskonale, że nie kocha mnie tak, jak bym tego chciała. Czuję się momentami jak zamiennik. Wydaje mi się, że on kochał kogoś, i to bardzo, a ja jestem tylko po to, żeby nie został sam. Nie wiem co będzie dalej.
Zdaję sobie sprawę, że mi pomaga, troszczy się, ale...
No właśnie, zawsze jest jakieś ale, które mnie bardzo rani. Chyba muszę z nim poważnie pogadać, bo zachowuje się jak dziecko i sprawia mi tym przykrość.
Anonimowe6669 Odpowiedz

Tak, musisz z nim pogadać i uświadomić, ze jeśli ma Ci zamiar marnować czas, to lepiej żeby spadał. Pomyśl czy chciałabyś żeby ktoś tak traktował Twoją przyjaciółkę/siostrę/mamę/córkę i zastanów się czemu siebie na to skazujesz

Msciwoj82 Odpowiedz

Udawaj, że flirtujesz na boku, i zobacz jak zareaguje. Czasem ludzie dopiero wtedy sami zdają sobie sprawę z własnych uczuć, kiedy widzą że mogą kogoś stracić.

Zobacz więcej komentarzy (3)

#1WEff

11 lat po ślubie, 2 dzieci, a mąż nagle mówi, że ma dość, bo nie może przestać myśleć o tym, że przed ślubem, zanim zostaliśmy parą, miałam innego faceta... Jeden głupi błąd 14 lat temu i wspólne życie idzie do kosza.
Msciwoj82 Odpowiedz

To rychło w czas.

Nie pierwsza taka sytuacja, widziałem tu na anonimowych wiele wyznań ludzi, którzy piszą że trudno im się pogodzić z tym że partner/partnerka (który/a jest dla nich pierwszy/a) przedtem kogoś miał/a.

I czasem z tego powodu odchodzą albo zdradzają, i potem są nieszczęśliwi bo mieli całkiem fajne życie i je popsuli.

Ibanez Odpowiedz

Przeciez to sciema. Szukal byle czego, zeby to zakonczyc, a ze chyba jestes za dobra i nie mial sie do czego przyczepic to wymyslil taka glupote. Szukalabym predzej sladow innej kobiety, albo wypalenia jakiegos, ale na pewno jego przedstawiony powod nie jest prawdziwym powodem, a na pewno jest nienormalnym powodem. Obudzil sie Ksiaze.
Rozmowa na spokojnie przede wszystkim, moze to chwilowe zalamanie. Wiek sredni dziala troche jak menopauza u kobiety. Nie wiadomo co strzeli do glowy ;P I tak, w sumie terapia to spoko pomysl.
Jesli nie wiem, po miesiacu, dwoch mu sie nie odwidzi wstret do "uzywanej dziurki", gdzie jakos mu nie przeszkadzalo zrobienie po tym 2jki dzieci to niech idzie w cholere... sie leczyc na glowe. Ewidentnie jest albo drugie dno, jak pisalam wyzej, albo serio cos z nim nie tak.

Zobacz więcej komentarzy (6)

#9hCLB

Mój ojciec jest alkoholikiem. Nie mieszka z nami aktualnie, nie wiem nawet, czy żyje. Kiedy miałem około 5 lat, zaczęło brakować nam na jedzenie, bo on wszystko przepijał. Pamiętam jak dziś zabranie po cichu 20 zł z jego portfela, by dać mamie, bo ona potrzebowała. Tak działał mój mały mózg. Niestety król libacji zorientował się i wszczął karczemną awanturę. To przeze mnie uderzył mamę po raz pierwszy. Mam 20 lat i nadal mnie to męczy.
Postac Odpowiedz

To nie była Twoja wina! W normalnej rodzinie nie musiałbyś nikomu nic podbierać, żeby dać rodzicowi. A nawet jakby się tak stało, to rodzice spokojnie by sobie nieporozumienie wyjaśnili, a Ty zostałbyś upomniany.

karlitoska Odpowiedz

Męczy Cię to, bo jak wiele dzieci alkoholików masz poczucie odpowiedzialności za rzeczy, na które dzieci nie mają wpływu. Tatą nie uderzył mamy przez Ciebie, tylko przez swój zapijaczony charakter - to totalnie nie jest i nigdy nie była Twoja wina. Jedyna winna osoba w tym wszystkim jest Twój ojciec. Nawet jeśli miał problem z alkoholem nie usprawiedliwia to agresji wobec rodziny czy kogokolwiek.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#TYGUX

Ostatnio uświadomiłam sobie, dlaczego nie mówię o swoich największych problemach. Po prostu kiedy milczę jest tak, jakby tych problemów nie było, przecież nie mówi się o czymś, czego nie ma. Jednak kiedy zaczynam już o nich opowiadać, czuję ogromną gulę w gardle i zbiera mi się na płacz, bo uświadamiam sobie, jak bardzo mam przesrane.
Cystof Odpowiedz

To brzmi jak metoda "radzenia" sobie z problemami moich dziadków. Siup głowę w piach i jak będziemy udawać że nie ma problemu to problem zniknie. Względnie jak się ma 90 lat to się zapomni że był problem...

Plot twist.

To jedna z gorszych metod radzenia sobie z problemami. Nie rozwiązuje żadnych za to często zaczynają się nawarstwiać.

Teraz tylko pytanie skąd tak emocjonalna reakcja?

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie