#KQ09s

Rozmiar ma znaczenie.

Mam 29 lat i od 17 roku życia uprawiam sex. Miałam w życiu kilkunastu partnerów, młodszych i starszych. Obecnie mam narzeczonego który jest dobrze obdarzony przez naturę. Jego penis ma ok18 cm i ok 4.5cm szerokości. W swoim życiu miałam do czynienia z większymi jak i z mniejszymi penisami.
Wkurza mnie też to że jak facet powie - a lubię duże piersi i ciasną pochwę to spotyka się z uznaniem i akceptacją, kobieta mówiąca o swoich preferencjach że np lubi dużego penisa lub zagiętego w górę - to puszczalska albo zdzira.
Nie miałam satysfakcji z penisów poniżej 15cm lub wyjątkowo cienkich. Penisy 15-17 były idealne , facet wiedział że nie jest mały ale nadal starał się i wykazywał zaangażowanie by stosunek był jak najbardziej udany dla obu stron ( oczywiście to takie generalizowanie, nie zasada) powyżej 18cm było dobrze ale nie w każdym przypadku. Dyskomfort w niektórych pozycjach przeszkadzał w czerpaniu radości. Ale w wielu innych był to idealny rozmiar. Największego partnera miałam z ok 21cm to już była gimnastyka akrobatyczna by czerpać z tego we dwoje przyjemność i przy okazji nie uszkodzić się nawzajem. Cieszę się że miałam okazję poznać tak wiele różnych penisów, i mam gdzieś opinie pruderyjnych bab lub hipokrytów facetów którzy mogą bzykać dziesiątki kobiet, jednocześnie twierdząc, że kobieta tak nie może. Ano może.
Podsumowując - rozmiar ma znaczenie, ale dużo większe znaczenie mają umiejętności faceta, jego podejście, rozumienie potrzeb swoich i partnerki oraz ... Rozmowa. Zapytajcie się wzajemnie co lubicie i bawcie się życiem bo nie trwa wiecznie.
Do panów z penisem 14 cm i mniej, ja nie jestem wszystkimi kobietami świata. Jeśli Wasza partnerka mówi że jest jej dobrze to jest. Nie szukajcie drugiego dna.
P.S jak kobieta mówi - nie przestawaj - to nie przestawaj, nie zmieniaj tempa, głębokości, rób dokładnie to co robiłeś nim to usłyszałes. Nie przestawaj to największy komplement jaki możesz usłyszeć...
johnkwakerfeller Odpowiedz

Halo ale to ty dzwonisz

Postac Odpowiedz

Ty mierzyłaś każdemu swojemu partnerowi penisa?

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (5)

#QM5ZJ

Dzisiaj zrobilem złą rzecz i nic mnie nie usprawiedliwia
Mieszkam koło sąsiadów którzy ostatnio wzięli sobie szczeniaka Huskyego z jakiejś pseudohodowli. Od razu kiedy go przywieźli wsadzili go do malutkiego kojca i zamknęli. Nie wypiszczaja go prawie w ogóle, a jeśli już to może maksymalnie godzinę na dzień
W ogóle praktycznie się nim nie zajmują.

Nie ma on żadnych zabawek, a karmiony jest najtańsza karma.

Kiedyś kiedy byłem na podwórku leżał on samotny na podwórku i był zupełnie sam, bo właściciele postanowiło wypuścić go na kilka minut z kojca by pobiegał chwilę wokół domu. Ale niestety oni po wypuszczeniu go poszli do domu i zostawili go samotnie.

Biedny siedział i skomlal nie mając nic do roboty, nie moal żadnych zabawek ani osób które mogły się z nim pobawić (a to bardzo mały pies), więc postanowiłem przerzucić mu przez ogrodzenie dwie stare zabawki dla psów jakie mieliśmy w domu i nikt ich nie używał.

Pierwsza to po prostu mała piłeczka, a druga to mała piszcząca papuga z gumy.

Postanowiłem że fajnie będzie jeśli będzie miał chociaż dwie zabawki, skoro i tak nie ma żadnej a bardzo rzadko ktokolwiek wypuszcza go z kojca i się z nim bawi.

Od razu zaczął się nimi bawić, a ja się trochę oddaliłem by nie wyszło że w ogóle w jakikolwiek sposób ingerowałem w to.

Kilka godzin później byłem dość dumny z siebie, więc powiedziałem mojej matce że dałem stare gumowe zabawki psu sąsiada z kojca obok.

Strasznie się wściekła i zaczęła krzyczec że to okropne wrzucać porządnym sąsiadom zabawki psu przez płot i czy ja bym chciał żeby mojemu zwierzęciu ktoś coś wrzucał i robił wstyd wszystkim w około.

Potem zaczęła strasznie przeklina i powiedziała "że chyba dam ci w pysk za to co zrobiłeś" ale janjuz wtedy uciekłem.i słyszałem jak tylko narzeka na mnie z tyłu że jestem głupi i nieodpowiedzialny.

U nas w domu jest tak często, mama jest dość nerwowa. Ale nie spodziewałem się że zareaguje tak agresywnie.

Jednak jak teraz to wszystko przemyślałem to wydaje mi się że to co zrobiłem bylonokropnym błędem i ona ma rację. Raczej wątpię czy ktokolwiek chciałby że ktoś wrzucał mu na podwórko jakieś stare zabawki i uciekał.

Narobiłem mojej mamie wstydu i teraz boję się również reakcji sąsiadów. Jesteśmy icb najbliższymi sąsiadami i mogą zorientować się że to my im powrzucaliśmy te rzeczy.

Nie wiem co mam robić, a w domu i tak są kłótnie cały czas i nie chce ich z sąsiadami.

Zwykle wolę koty, ale po prostu żal mi trochę tego szczeniaka bylo. U nas jest mała wies, najbliższe miasto jest oddalone o cztery godziny jazdy autobusem. Mamy trochę ciężko, ale bardzo dużo osób zaniedbuje koty i psy, a moi rodzice nie pozwalają mi na adopcję (chociaż mam jednego kota z ulicy)
NiezbytSprytny Odpowiedz

Nie sądzę, by człowiek, którego mindset wskazuje, że nie obchodzi go jego własny pies, przejął się jakoś szczególnie tym, że po podwórku walają mu się dwa bardzo małe, nowe klamoty.

Caldas Odpowiedz

Dobrze zrobiłeś. Piesek zbyt wesoło nie ma w życiu i raczej nie będzie miał, więc nawet chwila radości to dla niego bardzo dużo. Sam mam młodego psa (niecałe 2 lata) i wiem jak bardzo lubi zabawę.
Nie wiem gdzie mieszkasz i ile masz lat, ale opuść to miejsce kiedy tylko będziesz mógł, życie z takimi ludźmi zniszczy Ci psychikę i mam tu na myśli zarówno sąsiadów, jak i Twoją rodzinę.

Zobacz więcej komentarzy (3)

#McdmI

Byliśmy z chłopakiem świadkami zderzenia dwóch samochodów osobowych. Nic poważnego się nie stało, ale sprawca uciekł, a poszkodowany zaczął go gonić.

Zadzwoniliśmy na policję. Policjant kazał nam zająć się swoimi sprawami. -.-
Bolendorf Odpowiedz

Żaden policjant by się tak nie zachował - nie dlatego że nagle zrobili się tacy kryształowi tylko żeby nie dać się nagrać , no i był świadek. Mogli po prostu czekać czy będzie zgłoszenie od poszkodowanego ale nie gadać takie głupoty nie wiedząc z kim rozmawiają.
Jest tylko jedna możliwość żeby to była prawda - jeśli mówiliście dziecinnymi głosami przy okazji chichocząc i pomyślał że to przedszkolaki wzięły telefon mamy.

#euq1c

Od dawna jestem zapaloną maniaczką fitnessu, siłowni - ogólnie zdrowego trybu życia.
 
Mój tata miał raka kilka lat, ciężko mi było przez to przechodzić, ale coraz częściej uświadamiałam sobie, że śmierć będzie jego wybawieniem - niewyobrażalnie cierpiał. Ostatnie miesiące tylko leżał, czasem gdy podchodziłam do jego łóżka widziałam u niego łzy na policzkach... Naprawdę, taki widok osoby, którą się bardzo kocha... nie do opisania...

Równolegle przygotowywałam się do matury, matematyka mi szła bardzo dobrze, o język polski się nie martwiłam, jedyne czego się obawiałam to ustny egzamin z angielskiego, bo ja jestem typem osoby zamkniętej, czasem po polsku się stresuję mówić, a co dopiero po angielsku.
No i tak mijały dni, przyszedł okres matur, tata choć już niewiele kontaktował zawsze podnosił się z błyskiem w oku, kiedy mu opowiadałam, że dobrze mi poszedł dany egzamin, typował, że z  tego będzie pięć na pewno, z tamtego cztery plus. Do angielskiego się cały czas przygotowywałam, odpowiadając sobie w myślach na te pytania z zestawów maturalnych - kojarzycie. Oczywiście najlepiej mi wychodziło odpowiadanie na pytania z dziedzin, na których się znam, np. branża fitness.

O pierwszej w nocy, tego dnia, kiedy miałam ustny angielski, tata zmarł w szpitalu, powiadomili nas o 7 rano, nie pamiętam tego dnia. Chociaż byłam świadoma, że to się stanie, to był i tak szok. Zapłakana, po wizycie w prosektorium i załatwieniu już większości formalności związanych z pogrzebem, pojechałam na maturę (miałam ją o 17.00), nawet nie byłam ubrana na galowo.
Pierwsze pytanie: "How to be fit?" - jeee, tata czuwał!!!!

#Y1mOG

Historia z dzisiaj.

Pracuję jako informatyk - programista. Mam 3-letniego już smartfona, który strasznie się grzeje od normalnego używania. Dziś, z racji że ktoś musiał chwilowo zająć moje biurko, chciałem poprzeglądać Anonimowe przez te 5 minutek. Tak że odpaliłem chroma i czytam.

Nie wiem dlaczego, ale czując ciepło bijące z mojego telefonu, poczułem potrzebę zmierzenia jego temperatury... ustami. Palce po gitarze nie czują temperatury tak dobrze.

Wyobraźcie sobie minę kolegi z biurka obok, gdy zobaczył mnie stojącego i całującego telefon.
Cystof Odpowiedz

Akurat usta są dość dobrze unerwione. Ja tak często sprawdzam temperaturę dzieciom. "Cmok" w czółko i od razu wiem czy trzeba iść po termometr.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (3)

#g09Vu

Pracuję w miejscu, w którym mam styczność z klientem i pieniędzmi. Za każdym razem pod koniec dnia układam banknoty w kolejności nominału, później podzielone na nowe i stare, a na końcu od najbardziej zniszczonego do najmniej zniszczonego. Następnego dnia wybieram te najbardziej zniszczone i wydaję nimi ludziom. Każdego dnia z satysfakcją selekcjonuję i zagarniam coraz to ładniejsze banknoty, a biedni ludzie pozostają niczego nieświadomi. Co pewnie i tak jest im bez różnicy.

Na koniec miesiąca i tak szefowa zabiera wszystko, a we mnie pozostaje smutek i pustka w tęsknocie za widokiem pięknych, wyselekcjonowanych banknotów :D.
upadlygzyms Odpowiedz

Zdarzyło mi się kiedyś, w ramach pewnej gry towarzyskiej, być zmuszonym do podania definicji banknotu.
Moim zdaniem, jest to realna manifestacja abstrakcyjnej idei.
Od tego momentu, nigdy więcej żaden banknot lub ich dowolna ilość, nie wzbudziła we nie jakichkolwiek emocji. Było to bardzo korzystne, gdy pracowałem jako sprzedawca.

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#stslN

Jesteśmy w związku od 5 lat, ja czułem się w nim do tej pory bardzo spełniony i szczęśliwy. Wiadomo jak każda para mieliśmy swoje wzloty i upadki jednak to co wydarzyło się w lipcu tego roku sprawia, że nie mogę z dnia na dzień coraz bardziej pozbyć się uczucia, że ona gra na czas i próbuję w pewien sposób zmusić mnie do zakończenia tej relacji.
Mianowicie zaczęło się od tego, że gdy wyjechała do pracy, jak co wakacje zresztą na prawie miesiąc czasu zaczęła się mniej odzywać do mnie, ja oczywiście jak to ja zacząłem na siłę szukać tego kontaktu, i doprowadziło to do tego, że gdy między wyjazdami była na 3 dni w domu zaczęły się rozmowy na temat tego, że ona potrzebuje "zatęsknić za mną". Nie zbagatelizowałem tego ale nie udało mi się tego kontaktu ograniczyć na tyle aby ona tą przestrzeń wyczuła. Po jej wyjeździe na kolejne 2 tygodnie zaczęły się już dziać sceny dantejskie. Kontakt osłabł do stopnia wymiany 5 wiadomości dziennie, i tak sobie byliśmy w tym stanie bez oficjalnego powiedzenia sobie, że jesteśmy w poważnym kryzysie relacyjnym. Ważnym aspektem jest też ten niszczęsny Konrad, jej kolega z pracy. Ich relacja "przyjacielska" trwa już od ponad roku i od zawsze jako facet byłem o niego zazdrosny, ale ona zapewniała mnie, że nic miedzy nimi nie ma. A ja wierzyłem w to do dnia jej powrotu. Wracała pociągiem więc ubrałem się pod krawat i poszedłem na dworzec, kupiłem kwiaty i czekałem aż podjedzie jej pociąg. Nie powiedziałem jej, że przyjdę bo uznałem, że będzie to miła niespodzianka. Kiedy tak czekałem dostałem od niej wiadomość, że jednak wysiada stację wcześniej bo potrzebuję się przejść i przemyśleć sprawy. Oczywiście poczułem się zawiedziony, ale uznałem, że nie wiedziała, że czekam więc wrócę do domu i poczekam na nią w nim. Aha ważne jest to, że już w tarkcie tego wyjazdu jak rozmawialiśmy zaczęła mówić, że nie wie co czuje do Konrada ale że mnie kocha i, że wybiera mnie. wracając do domu napisałem do niej, ze wiem ze się z nim zobaczy ale zapewniała mnie ze tak się nie wydarzy. Jednak jak sie okazalo spotkala sie z nim za moimi plecami bo chciala z nim "pogadać" bo sie przyjaznią. Od tamtego momentu mimo kłamstwa wybaczylem bo jej ufam (może niepotrzebnie) i uznalismyu po wspolnej rozmowie juz po jej powrocie ze sprobojemy to naprawic. a teraz pora na plot twist z poniedizlaku. w zeszlym tygodniu poraz drugi spotkala sie z nim za moimi plecami nie mowic mi o tym. Jestem na skraju wycieczenia psychicznego, uznalismy wpsolnie ze dajemy sobie ostania szanse na naprawe relacji i czas to 2 miesiace. Ona twierdzi ze ja się jej podobam i bardzo by chciała żeby nam się udało ale nadal "nie wie co do niego czuje" i tak samo z resztą nie wie co do mnie czuje, mówi też że może ona by chciała pobyć sama przez jakiś czas ale już nie wiem w co ja mam wierzyć. Ja dalej ją prawdziwie kocham.
Postac Odpowiedz

5 wiadomości dziennie i to za mało? Mam wrażenie, że masz osobowość bluszcza.

A Konrad - może być kolegą, a może nie być. Swoją zazdrością nic nie zmienisz. Jak Cię kocha, to nie masz po co być zazdrosny, bo Cię nie zdradzi. Jak Cię nie kocha, to nie warto na nią marnować tyle energii, ile pochłania zazdrość.

Odpowiedzi (8)
Atlantyda123 Odpowiedz

Mój były mąż robił dokładnie to samo. "Wyciszał" nasze małżeństwo, nie wiedział co czuje do mnie i do nowego obiektu westchnień. Z jednej strony twierdził, że nie chce z nikim być , a z drugiej układał sobie nowe życie i ostatecznie się wyprowadził. Nie mam pojęcia czy jest "w końcu szczęśliwy" tak jak planował
Teraz ogarniam swoje życie na nowo i w końcu czuję wewnętrzny spokój: żadnych kłamstw, manipulacji, przerzucania całkowitej winy za jego nieszczęścia na mnie i ciągłego stresu, co wydarzy się jutro. Za długo walczyłam o ten związek, co z perspektywy czasu uważam to za poniżające.
Sam musisz podjąć decyzję, jednak z tego co piszesz Twoja dziewczyna robi podobnie jak mój były, czyli chce żebyś Ty nie wytrzymał i zakończył związek przez co wina za rozstanie nie będzie na niej ciążyła. Bardzo brutalna rozgrywka.
Życzę Ci wszystkiego dobrego!

Zobacz więcej komentarzy (6)
Dodaj anonimowe wyznanie