#qU1vl

Widziałem tutaj kilka wyznań o kierowcach autobusów, a z racji że jestem jednym z nich, opiszę, jak to wygląda z drugiej, czyli mojej strony. Wbrew pozorom pasażerowie wcale takimi świętoszkami nie są, jakby to się mogło powszechnie wydawać.

Pracuję u prywatnego przewoźnika, jedna trasa, 50 km z małego miasteczka do miasta wojewódzkiego. Ale żeby nie przedłużać, przedstawię wam kilka rzeczy, które zdarzają się notorycznie i niektórym pasażerom to nawet tłuczkiem by tego nie wbił do głowy.

1. Zatrzymywanie się poza przystankami. Normą są prośby, "o tutaj, tutaj niech się pan zatrzyma, to będę miał/a bliżej do domu". Ludzi kompletnie nie interesuje informacja w busie, że za postój poza przystankami jest kara 3000 zł. Wyjątkiem są sytuacje, gdy faktycznie trzeba się zatrzymać. Do tej pory, a pracuję już 6 lat, wpłynęło na mnie 48 skarg o to, że nie zatrzymałem się tam, gdzie pasażer prosił. Ręce opadają.

2. Pchanie się z bagażami do kabiny. Bardzo pospolite zjawisko, szczególnie na początku trasy. Prośby, by schować torby do luku bagażowego, są traktowane z reguły jak powietrze. W takich sytuacjach działa drugi argument. Mogę nie zabrać pasażera, który łamie regulamin. A nikomu nie chce się czekać ponad pół godziny na następny autobus, więc ludzie od razu robią się pokorniejsi i skorzy do współpracy.

3. Spożywanie alkoholu podczas jazdy/palenie papierosów. To jest ostatnimi czasy istna plaga. Takie osobniki mają totalnie w dupie, że siedzi obok nich czasami i 30 osób. Mi pozostaje jedynie wywalić takich delikwentów na najbliższym przystanku. Ale smród fajek czy browarów zostaje po nich przez ładnych kilka godzin.

4. Płacenie dużym nominałem. Kolejna informacja w busie mówi, by płacić możliwie odliczoną kwotą, a kierowca może nie zabrać pasażera, jeśli nie ma jak wydać. Mamy po prostu ograniczoną ilość pieniędzy. I tutaj niektórzy dają pokaz. Płacenie banknotami 50-złotowymi to jest nic złego, ale w momencie, gdy ktoś ci daje 200 zł za bilet, pomimo że ma pół portfela drobniaków, to już podchodzi pod małą bezczelność. Sugestia, by poszukał drobnych/zapytał pasażerów, czy nie ma ktoś rozmienić/poszedł do kiosku obok, praktycznie nigdy nie działa. Takiego osobnika z reguły wtedy nie zabieram, bo po prostu nie mam jak mu wydać za bilet.

5. Domaganie się nienależnych danej osobie zniżek. Lista komu i jaka przysługuje, również wisi w busie. Ale trafiają się tacy geniusze, którzy domagają się np. zniżki nauczycielskiej lub, co najśmieszniejsze, zniżki uczniowskiej/studenckiej, pomimo że taka w żadnym przypadku im nie przysługuje. Mistrzostwem była babka koło 60., która domagała się przejazdu za darmo, bo ona jest już emerytką.

Tak więc, drodzy pasażerowie, zanim zaczniecie oskarżać nas, kierowców, zastanówcie się, czy faktycznie jesteście tacy kryształowi
Dodaj anonimowe wyznanie