#0fzuy

Dzisiaj opiszę wam historię wspaniałej kobiety. I tak, zgadliście. To nie jest historia z happy endem.

Kamilę poznałem w podstawówce. Doszła do nas w 4 klasie. Najpierw nie byłem nią zainteresowany, ale z czasem okazało się, że na przerwach woli powygłupiać się z chłopakami niż plotkować z dziewczynami. Tak zaczęła się nasza znajomość. Przez 2 lata spędzaliśmy razem niemal wszystkie przerwy i nawet siadaliśmy czasem razem na lekcjach. Potem poszliśmy do tego samego gimnazjum. Niestety inne klasy. Ona profil mat-fiz-inf, a ja ogólny. Mieliśmy razem w-f, ale był podział na grupy płciowe. Chociaż nie zawsze! Na przerwach i po lekcjach dużo gadaliśmy, bo ani mi, ani jej nie spieszyło się do poznawania innych ludzi.

Koniec gimnazjum. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale ja zaczynałem czuć coś więcej. Jednak nie powiedziałem jej tego żeby nie uciekła. Na apelu tańczyliśmy razem poloneza i widziałem, że coś ją martwi. Mieliśmy iść do liceów na dwóch końcach miasta. Pomyślałem, więc, że chodzi o to.

Skończyło się. Wyszliśmy ze szkoły i najprawdopodobniej to był ostatni moment jaki mogliśmy razem spędzić. Ale tego co wtedy powiedziała nie zapomnę do końca życia.
Podeszła i usłyszałem najpiękniejsze słowa mojego życia:
- Marcin. Nie chcę niszczyć naszej przyjaźni, ale i tak już się pewnie nie zobaczymy, więc chcę abyś wiedział jedno. Podobasz mi się od podstawówki. Teraz proszę, nie miej mnie za wariatkę i nie obrażaj się, ale musiałam ci to powiedzieć.
Wtedy po prostu ją pocałowałem mówiąc "Kocham cię." I tak zostaliśmy parą.

Dawaliśmy radę mimo odległości i małej ilości czasu. Potem okazało się, że obydwoje jedziemy na studia do Warszawy. Co więcej, na ten sam uniwersytet. Zdecydowaliśmy się na małe, wspólne mieszkanko. Ona studiowała informatykę, ja matematykę. Po studiach chciałem spełnić jej marzenie. Nazbierałem dużą sumkę i zabrałem ją w długą podróż. Najpierw Anglia, potem Irlandia, a na końcu Stany. I tam jej się oświadczyłem. Powiedziała tak. Zamieszkaliśmy na stałe w stolicy, w domku jednorodzinnym. Po roku wzięliśmy ślub. Po kolejnym zaczęliśmy starania o dziecko. Kamila przekazała mi wiadomość o ciąży w najwspanialszy na świecie sposób. Na bluzce napisała "Hello Daddy, I'm here", a pod spodem przykleiła odbitkę USG. Musiała się mnie zapytać czy ładna bluzka, żebym zrozumiał o co chodzi :)

3 miesiące temu na świat przyszłaby nasza córeczka - Marta. Niestety w drodze do szpitala, pijany kierowca wjechał w nasze auto. Od strony pasażera. Kamila i Marta zmarły.

Ja do dziś nie potrafię sobie wybaczyć, że nie pozwoliłem jej urodzić w domu tak, jak chciała, tylko wziąłem ją do tego durnego auta!

Teraz staram się pozbierać - psycholog i te sprawy. Próbuję też spełnić pozostałe marzenia Kamili. M.in. staram się o wydanie jej książki.

Kamila, przepraszam...
Opetana Odpowiedz

Kurczę... Początek historii czytałam to z uśmiechem na ustach dopóki nie napisałeś o tym wypadku. Nie mogę uwierzyć... Trzymaj się i nie obwiniaj się za to.

Rosalyn Odpowiedz

Nigdy nie zrozumiem jak można jeździć, gdy wypiło się alkohol. A najgorsze jest to, że giną niewinni ludzie, a pijanym kierowcom często się nic nie dzieje.

jajajaaa

Ostatnio pod jakimś wyznaniem "ludzie" przekonywali, że jeden kieliszek wódki to przecież nic takiego, można jechać i po dwóch. A niestety, każda ilość alkoholu zaburza percepcję. Smutne, że tyle na świecie jest potencjalnych morderców, którzy nic złego w tym nie widzą :(

Pijacakawe Odpowiedz

Po traumie zwiazanej z.porodem nigdy, ale to przenigdy nie zdecydowalavym sie rodzic w domu. Gdyby nie pomoc w trakcie umarlabym ja, a juz na pewno nasze dziecko. A wszystko po ksiazkowej ciazy...chciales dobrze!!!!

leniwakluska Odpowiedz

Czemu zawsze cierpią Ci, którzy dają dobro? :(

NotExistGhost

Dobre pytanie

Fishka4 Odpowiedz

Aż mnie ciary przeszły jak to przeczytałam ;'(

KochamNaruto Odpowiedz

Bardzo smutna historia, jak dla mnie najbardziej jaką tutaj na anonimowe przeczytałam ;/ trzymaj się mam nadzieję że wszystko będzie dobrrze :)

kemor Odpowiedz

Spodziewałem się kolejnego wyznania o zdradzie, a tu taki cios. Trzymaj się bracie, to nie twoja wina

Joell Odpowiedz

A gdyby zmarła w domu, w wyniku jakichś komplikacji, to byś się obwiniał, że ją tam nie zawiozłeś... Wyrzuty to może mieć ten palant, który wsiadł do auta po alkoholu, a nie Ty!

misiu7289 Odpowiedz

Popłakałam się :( Życzę powodzenia i yrzymaj się

wenimoano Odpowiedz

Pomysł porodu domowego w obecnych czasach często jest krytykowany - ze względu na ryzyko komplikacji okołoporodowych, które mogą wystąpić nawet, jeśli ciąża była fizjologiczna. Postąpiłeś właściwie, rozsądnie, kierując się dobrem bliskich osób i nie zawiniłeś w żaden sposób.

Zobacz więcej komentarzy (68)
Dodaj anonimowe wyznanie