#5aZoZ
Akcja właściwa.
Spacer dobiegał końca - wracaliśmy jak zwykle ścieżynką biegnącą tuż obok zaparkowanych w szeregu samochodów. Trzy woreczki zużyte, co dość rzadko się zdarza, toteż chciałam już wrócić do domu, coby nie ryzykować kupą, której nie będę w stanie posprzątać. Niestety nadmiar jedzenia się odezwał. Psie pokręcił się w trawie i jął oddawać niestrawione resztki. "Cóż, ten jeden jedyny raz będę zmuszona zostawić niespodziankę..." - pomyślałam niezadowolona. - "Świata tym nie unicestwię."
Nie mogło być tak łatwo, prawda?
Psi intrygant bowiem obrał sobie za toaletę skrawek ziemi stojący dokładnie przed zaparkowanym radiowozem, w którym siedział policjant. Funkcjonariusz z początku skrobał coś w notesie, po czym, niczym policyjnym zmysłem tknięty, podniósł głowę znad kartki. Widok labradora walącego kupsko musiał być dla niego niewyobrażalnie pięknym obrazkiem. Dużo bardziej jednak zachwycił się, gdy ów pies, zadowolony z siebie, podszedł do swojej właścicielki, która sparaliżowana widokiem radiowozu nie poczyniła nic, by dymiący stolec posprzątać. Policjant uśmiechnął się z politowaniem i wyszedł mi na przywitanie. Zaczęłam się nieporadnie tłumaczyć, że ja zawsze sprzątam, tylko teraz mi zabrakło woreczków, bo pies zwykle robi nie więcej niż trzy ładunki, a tu teraz taka sytuacja. Na dowód zamachałam mu przed twarzą napełnionym woreczkiem, którego nie miałam okazji wyrzucić. Stoimy nad tą kupą i rozmawiamy (pan policja ukradkiem rechocze...), gdy wraca współpracownik przesłuchującego mnie pana. Wyjaśniam całą sytuację jeszcze raz. Na szczęście panowie byli wyrozumiali. Wygrzebali z pojazdu jakąś prastarą reklamówkę i podarowali mi. Zgarnęłam psią kupę, podziękowałam za pomoc i przeprosiłam za zawracanie głowy pierdołami. Czerwona jak burak pomknęłam w swoją stronę. Gdy truchtem gnałam do domu, słyszałam tylko, jak podśmiewają się z tej sytuacji.
Gdy to wspominam również zaśmiewam się w najlepsze, ale wierzcie mi na słowo, że nigdy tak się nie stresowałam jak wtedy, gdy stałam nad psią kupą w towarzystwie dwóch dygoczących za śmiechu policjantów.
A, i od tamtej pory ZAWSZE noszę za sobą komplet pięciu woreczków. Tak profilaktycznie.
Pies psa zrozumie :)
I pomaga w pozbyciu się dowodów rzeczowych. Szególnie, że sprawa brzydko pachnie.
Kto nie przeżył ten nie wie. Mój husky rekordzista dobił do 5 zrzutów na 2godzinnym spacerze 😅 zawsze mam przy sobie całą rolkę woreczków, polecam 😇
Trzy razy dziennie, z czego raz 2h? Ty pracujesz? Masz rodzinę? Kiedy masz na to czas?
To się nazywa odpowiedzialny właściciel. Labradory to nie kanapowce, tylko psy które potrzebują ogromnej dawki ruchu. 3 razy dziennie spacery, przy czym jeden dłuższy trwający 1,5-2 godziny to norma przy wielu rasach.
Mam nadzieję, że ty nie masz psa
Pewnie wraca po pracy i idzie sobie na spacer, co w tym dziwnego? Nie każdy ma dzieci, wyobraź sobie
Polecam przyczepić do smyczy zawieszkę z całą rolką.
Psy nie powinny mieszkać w mieście. To niepotrzebne męczenie zwierząt.
Bardziej się męczy pies zamknięty w kojcu lub taki, którego właściciel uważa, że jak pies zostanie wypuszczony na ogród to sobie pobiegał i wyprowadzać nie trzeba.