#7adR0
Budzę się rano standardowo mega zamulony. Biorę prysznic, kilka łyków kawy na szybko, ubieram się i schodzę na parking do samochodu. Wsiadam do mojego rydwanu, odpalam go i ruszam do pracy. Po przejechaniu kilku kilometrów dochodzi do mnie, że coś śmierdzi w samochodzie. Zatrzymuję się na światłach i szukam źródła nieprzyjemnego zapachu. Odwracam się i z tyłu na siedzeniach leży jakiś facet z brodą i plecakiem. Okazało się, że Pan kloszard spędził noc w moim samochodzie. Okazał się być bardzo sympatycznym człowiekiem, mówił że mój samochód uratował mu życie, bo w nocy był mega przymrozek i szukał otwartego samochodu. Podobno w awaryjnych sytuacjach kloszardzi tak robią. Odwiozłem Pana bezdomnego na pobliski dworzec i zawróciłem do domu, bo zwyczajnie zesrałem się w gacie ze strachu. Po zmierzeniu Pana menela wzrokiem myślałem, że zaraz usłyszę "Allah akbar" i wystrzelę w powietrze na ruchliwym skrzyżowaniu.
Co do otwartego samochodu przez noc. Auto się nie zamknęło dlatego, że miałem wyczerpaną baterię w pilocie. Kilka tygodni nie zamykałem samochodu myśląc, że go zamykam. Mam taką traumę, że wyłączyłem alarm i zamykam samochód z kluczyka.
Pan kloszard przypilnował Ci samochodu a ty go tak brzydko opisujesz? :c