#G8skS

Dużo teraz się mówi o mące z owadów, używaniu jej w wypiekach, o przechodzeniu na wegetarianizm czy weganizm. To przypomniało mi lata 2015-2016, kiedy jako młody człowiek byłem na praktycznych zajęciach z gotowania w pewnej stołówce gotującej obiady dla dzieci, podkreślam, dzieci z klas 0 - 6.

Mogłoby się wydawać, że dzieci w tym wieku potrzebują dużo witamin i składników odżywczych do sprawnej nauki i do tego, by zdrowo rosnąć. I teoretycznie dostawały to, co powinny, a jak wyglądała praktyka?
Kuchnia znajdowała się w budynku oddalonym o kilka km od placówki szkoły.  Towary przyjeżdżały niezależnie od kucharek, to było liczone wyżej. Wszystkie gotowe dania były pakowane w bemary (takie termosy na dania), po czym pan kierowca zawoził je do placówki. W międzyczasie było sprzątnie kuchni i na koniec mycie owych bemarów. A teraz absurdy, które mnie do dziś męczą.

Obieranie ziemniaków – w magazynie stoi płuczko-obieraczka; wrzucasz 15 kg ziemniaków i wypadają obrane, trzeba tylko wyoczkować. Ale panie kucharki w liczbie 6 (serio) obierają ręcznie, bo mogą z każdych 15 kg podprowadzić 1-2 kg, bo niby przy obieraniu ręcznym jest mniejsza strata. Co z tego, że obierając ręcznie muszą przyjść do pracy na piątą, żeby o siódmej mieć obrane ziemniaki...
Robienie puree –  z 15 kostek masła przeznaczonego na puree 10 zamieniało się na kostki margaryny ze sklepu nieopodal, bo „dziecka i tak nie czują różnicy”. 10 kostek masła do podziału.
Naleśniki – tu również masło wymieniono na margaryny, a dodatkowo podczas smażenia ciasto wylewano na nierozgrzany olej / olej dolewany w trakcie smażenia. Dla niezorientowanych: do smażenia używana jest patelnia uchylna, taka na ok. 30 naleśników.
Dżem do naleśników – miały być wymieszane dwa rodzaje i podgrzane. Były wymieszane, ale z dodatkiem cukru i wody, a trochę dżemu się uratowało.

To tylko niektóre przykłady, ale niezmienne było jedno – każdego dnia każda z tych kucharek wynosiła przynajmniej jedną reklamówkę jedzenia, które powinno trafić do dzieci.

Po skończonej praktyce i otrzymaniu oceny powiedziałem o tym mojej nauczycielce przedmiotów zawodowych. Okazało się, że już o tym słyszała, ale nie ma jak zainterweniować, bo w kuchni wszyscy są w zmowie, a na papierze wszystko wygląda OK.
Podobne akcje były u kolegi, który miał praktyki w szpitalu, tylko tam po prostu jedzenie się kradło, a nie kupowało gorszy zamiennik. Przyznał, że jak na obiad miała być noga z kurczaka cała, to odcinał część udową i wszystkie te uda poszły przez okno w reklamówkach na „prywatkę” pani kucharki.

Jeśli macie jakiekolwiek podejrzenia, że obiady, za które płacicie swojemu dziecku albo bliskiemu choremu są nie takie jak powinny, zgłoście to. Jeśli macie jakiekolwiek system, sposób lub możliwości skontrolowania takich miejsc – nie wahajcie się.

Niestety to się dzieje wszędzie, brak kontroli i zaufanie prowadzi do takich patologii.
JoseLuisDiez Odpowiedz

Tak się dzieje prawie w każdej kuchni, na prawie wszystkich stołówkach, czy prawie wszystkich restauracjach (prawie - w niektórych firmach wszystko jest ściśle kontrolowane). Z drugiej strony większość ludzi nie zdaje sobie sprawy ile jedzenia w takich obiektach jest marnowane. Czy to wina tylko i wyłącznie pracowników? - Nie! To wina całego naszego społeczeństwa. Takie cwaniakowanie i kombinowanie jest powszechne w tym kraju i raczej nie jest postrzegane negatywnie, tylko bardziej jako wyraz sprytu i zaradności, a osoby którym się to nie podoba są piętnowane jako konfidenci. Zresztą przykład idzie od samej góry, tyle że skala nadużyć popełnianych przez polityków, czy szefów firm jest nieporównywalnie większa.

User100

Masz rację. A szczególnie mierzi mnie, jak ktoś coś zorganizuje sobie (czyt. ukradnie) od pracodawcy i potem chwali się jaki to on nie zaradny, a w niedzielę koniecznie do kościoła.

Caldas

W Polsce okradanie pracodawcy/firmy ma swoiste przyzwolenie społeczne, bo większość pracowników uważa, że zarabia zbyt mało, a jako jeden z powodów niskich zarobków jest podawana pazerność i chciwość właścicieli firmy. To jest raczej traktowane na zasadzie "okradania złodzieja, który nas okradł". W tym kraju istnieje pogląd, że uczciwość nie popłaca, osoby uczciwe traktowane są jako niezaradni życiowo nieudacznicy i idioci, a jak ktoś osiągnął w życiu jakiś sukces, to musiał to zrobić w nielegalny sposób - taka jest polska mentalność i raczej nie prędko się to zmieni.

ExKrement Odpowiedz

Jeśli rzecz dzieje się w szkole najlepiej nigdzie nie donosic tylko dyskretnie poinformowac rodziców. Już oni zrobią co trzeba bo nikt nie lubi jak inni kombinuja a on nie może.

Dragomir Odpowiedz

Ale co to wyznanie ma wspólnego z mąką z insektów?

Gesuald Odpowiedz

Z posiłkami dla dzieci podczas zajęć w szkole zawsze jest problem. Jednemu nie smakuje i połowę zostawi , drugie nie przyjdzie na obiad bo woli pogadać z kolegami , inne woli sobie kupić chipsy i batoniki i połowa produktów się zmarnuje. Jak któreś dziecko jest naprawdę głodne bez problemu dostanie dokładki ile tylko chce. Kontrolę oczywiście można zrobić ale to będzie na zasadzie że sam nie weźmie i drugiemu nie da.

Zenobiusz Odpowiedz

Znalazłem takie eufemizmy: "podprowadzić", "wynosić". Polski język bardzo kreatywny.

CentralnyMan Odpowiedz

Niestety jest tak jak piszesz, całe towarzystwo kryje się wzajemnie i nie ma kontroli

HastaLaVistaBabe Odpowiedz

Na UWAGA TVN było coś takiego

Dodaj anonimowe wyznanie