#HM0aq

Będąc w liceum codziennie dojeżdżałam pociągiem około 25 minut. Jak można się spodziewać - dojazdy nie zawsze pasowały, często trzeba było czekać kilkadziesiąt minut lub pociągi się spóźniały. Na szczęście razem ze mną dojeżdżały trzy koleżanki z tej samej miejscowości, więc zawsze dobrze się bawiłyśmy czekając. 

Któregoś razu, pewnego ciepłego popołudnia, siedząc już w pociągu i czekając na (oczywiście opóźniony) odjazd, przyszło nam do głowy zrobić z nudów papierowe samolociki. Wyrwałyśmy kilka kartek z zeszytu i zaczęłyśmy składać. Przedział był pusty, więc swobodnie testowałyśmy zdolności lotnicze naszych wytworów... 

W końcu stworzyłam naprawdę doskonały model. Poleciał wzorowo. Na tyle wzorowo, że wyleciał przed otwarte okno i wylądował... na głowie człowieka siedzącego na sąsiednim peronie.
 
Mężczyzna miał może z 30 lat, wyglądał raczej na zaniedbanego. Popatrzył na nas zdenerwowany, wziął do ręki samolocik i uśmiechnął się. Szybko wstał i opuścił peron. Byłam niesamowicie zdziwiona, że zdenerwowanie tak szybko mu minęło, przez moment zastanawiałam się dokąd poszedł, ale już po chwili poznałam odpowiedź na swoje pytanie.
 
Drzwi pociągu otworzyły się i stanął w nich ów mężczyzna z moim samolocikiem i kwiatkiem kupionym na dworcu, posyłając mi znów swój uśmiech. Okazało się, że na kartce, z której zrobiłam mój wzorowy samolocik, narysowane były rozmaite serduszka, które tworzyłam podczas pewnej nudnej lekcji. Pan najwyraźniej pomyślał, że to jakaś forma podrywu i czym prędzej przybiegł odwzajemnić zaloty.
LaczkiZDupy Odpowiedz

Tyy, dobry sposób na podryw :D

SwiezakMaZj3baneTiki

PRAŻYN TY JESZCZE ŻYJESZ???

Dodaj anonimowe wyznanie