#Lu0N9
Tyle słowem wstępu, teraz akcja właściwa: Jadę, noc i okres zimowy. Nie miałam jednak większych obaw. Znałam drogę, przejazd przez kilka wsi, miasteczek i lasy. Droga jak droga. Jednak na mojej trasie był jeden odcinek, przejazd przez park krajobrazowy. Kilka kilometrów krętą drogą. Wiedziałam, że ślisko, więc nie ma co się spieszyć, lepiej ostrożnie. Toczę się w najlepsze, ciemno dookoła. Jedyne co widzę, to światła mojego samochodu i biały śnieg. Nawet fajnie, ale jak wszystko, do czasu.
Jakoś w połowie tego odcinka wszystko zgasło. I nie chodzi, że zemdlałam, to zrobił mój samochód. Zgasły, światła, kontrolki i o zgrozo silnik. Samochód przetoczył się jeszcze z kilka metrów, aż udało mi się go zatrzymać i end. W pierwszym momencie szok, jak to? Mój niezawodny bolid zdechł. Do dzisiaj pamiętam jak nerwowo przekręcam kluczyk w stacyjce z naiwną nadzieją, że tym razem zapali. Nawet rozrusznik nie ruszył, jakby nagle stracił całą elektrykę. W całym szoku, bo nie ukrywam spanikowałam, dotarło do mnie, że jestem sama. Od jakiejś chwili nie widziałam żadnego samochodu, jestem w lesie. Samochód jest ciemnego koloru, nieoświetlony, nawet jak ktoś nadjedzie, to zwyczajnie mnie sprzątnie - byłam niewidoczna i stałam zaraz za zakrętem. Chciałam wysiadać, ale jestem sama w lesie, może dzwonić? może może może... powracam do trybu paniki.
I w tym momencie nowy aspekt. Oczy szybko przyzwyczaiły mi się do ciemności (może była pełnia i przez to widziałam kontury). Siedząc za kierownicą spojrzałam w swoją lewą stronę i zobaczyłam trzy duże, drewniane krzyże. Znam zwyczaj ustawiania takich smutnych pamiątek przy drogach. Jednak te były stare i dość duże (jakieś 2m). W tym momencie włosy mi dęba stanęły na głowie. Smarkata studentka jadąca przez ciemny las i samochód, który zgasł jej właśnie w tym miejscu.
Ooo, w tym momencie pożegnałam się z logiką, łap za kluczyk i znowu próba odpalenia samochodu. I wiecie co? Odpalił bez problemu, tak samo jak światła drogowe. Wszystko działało i roztrzęsiona ruszyłam dalej. Piszę to i nawet teraz jest mi z tym dziwnie. Trudno to wytłumaczyć, ale do dziś sporo pamiętam z tamtej sytuacji. To uczucie gdy wszystko zgasło i głucha cisza. Nagły powrót mocy i odjazd. Stałam tam chwilkę, ale dla mnie była to wieczność z przedawkowaniem bujnej wyobraźni. Nigdy więcej nie jechałam tam sama po nocy, tylko raz tak mi padł samochód.
Aż mnie ciarki przeszły, nie chciałabym być w takiej sytuacji.
Czemu?
Bo ja boidupa jestem i boję się takich mrocznych rzeczy
Poprawnie jest albo "kilka lat temu", albo "kilka lat wstecz", nie ma co tego łączyć.
Przydatna informacja ale radze się nie czepiać. Tych wyznań nie piszą poloniści ;)
Krzeselkowy, może nie poloniści, ale gramatyczni naziści tak. Ale w sumie pleonazmy są przezabawne, ja tam bym się nie doczepiła C;
Cześć wszystkim. Tak... to moje wyznanie. Wiem, że na samym początku strzeliłam wielce inteligentny zwrot cyt. kilka lat temu wstecz - coś jak pepitka w kratkę:) wybaczcie. Tłumacząc dalej gdyż w historii nie miałam miejsca na pewien szczegół. Też jak niektórzy sugerowali obwiniałabym elektrykę czy sam akumulator. Jednak mój samochód miał to do siebie, że gdy odłączano właśnie akumulator nawet na sekundę resetował on zegarek na desce rozdzielczej. Wtedy gdy przytrafiła mi się ta awaria zegarek znów działał i dalej odliczał czas (nie zresetował się). Do dzisiaj pamiętam, że dojechałam po 22:00. Nigdy po tym nie miałam tego typu niewyjaśnionego przystanku ani problemów z instalacją elektryczną. W domu sprawdzali mi auto mechanicy... Mniejsza z tym, nikomu jednak nie życzę takiej przygody. Nawiązując do jednego z komentarzy o trójkącie... tak słyszałam o nim legendy. Co więcej czasem przyszło mi go rozstawiać ale co do opisanego przypadku cieszę się, że nie musiałam go użyć i odjechałam:)
Prawdopodobnie wysiadł ci akumulator. Czesto jak sie chwile poczeka to auto zapala bez problemu. 😅
Ja pomyslalam wlasnie ze klema sie jej zruszyla. Ja tak czasem mam w moim aucie
słyszałaś kiedyś o czymś takim jak trójkąt ? jest właśnie na takie sytuacje...
Łał. Jakiś ty mądry
Bo rzeczywiście jak tylko stanie się coś tak przerażająco dziwnego jak zgaszenie wszystkiego w środku lasu i panika to każdy myśli o trójkącie i wychodzeniu z auta które jako tako jest najbezpieczniejszym miejscem wtedy xd jeszcze rozumiem jakby tam stała trzy godziny, ale serio?
Tak, serio. Po kilku próbach odpalenia jedyne co mogła zrobić rozsądnego to postawić ten durny trójkąt żeby w razie czego ktoś nie wjechał w nią i przy okazji stracił swoje zdrowie lub życie.
Akcja trwała kilka minut. Skoro jak jej się oczy do ciemności przyzwyczaiły, to zobaczyła krzyże, potem auto od razu odpaliło. Nigdzie nie było napisane, że siedziała tam długo
Kolega mojego brata w takiej sytuacji wysiadł z samochodu. Ktoś w niego wjechał, skończyło się na 3 miesiącach w szpitalu.
Ja nie słyszałam o trójkącie. O co z nim chodzi? :/
Trójkąt to odblaskowy znak ostrzegawczy, ten co się na drodze ustawia :)
trixio. Jasne, zaraz za zakrętem, las, noc, dodatkowo lamy tylnie mają odblaski. jasne będę tyrać 100metrów za auto by postawić trójkąt. wypadek murowany, jak nie walnie we mnie, to w kogoś z przeciwnego pasa. Pomyśl czasem
Bo powinno też się miec samemu odblask, bądź kamizelkę, kiedy zabezpiecza się auto. Wtedy będziemy widoczni na drodze.
Moja siostra pojechała z bratem na przejażdżkę - jako młody kierowca chciała się jeszcze douczyć i pojeździć po lasach. Taką samą sytuację mieli przy cmentarzyku w lesie... na dodatek momentalnie zrobiło się ciemno bo przyszła burza :/
Gdy byłem młodszy sam na własne oczy widziałem jak ludzie chcieli wyciągnąć przydrożny krzyż żeby wstawić nowy i się nie dało nawet koniem, ale gdy przywieźli nowy krzyż i położyli obok to tamten stary jakby puścił i mogła go wyjąć jedna osoba.
Może ten krzyż to była kobieta. Obrażalska taka ;)
Może były to krzyże pokutne, które mordercy stawiali,aby odpokutować za swoje winy :)
Dzięki za minusy! Napisałam tylko co od razu przyszło mi na myśl, po przeczytaniu o 2 metrowych krzyżach, bo w Polsce jest ich sporo. Naprawdę ludzie minusujecie tyle rzeczy, które nie są złe, po prostu szok.
U mnie w okolicy jest podobne miejsce, leśny grób dawnego bogacza z mojej miejscowości. Samochody tam bardzo często gasną, żeby zacząć działać po kilka minutach
Myślalam ze paliwa braklo.
Nawet jakby braklo paliwa to rozrusznik by dzialal i swiatla by sie palily
W takiej sytuacji zawal na miejscu...
W takim razie krzyze chcíaly troche uwagi.
Mózgu tobie brakło