#WYwYM
Przeszłam przez wszystkie piętra i nic. Wróciłam do domu wściekła, że się nie udało. Naprawdę chciałam zrobić cokolwiek zamiast siedzieć w domu i udawać, że nic nie słyszę, ale nie mając pewności skąd dobiegają krzyki uznałam, że nie ma sensu dzwonić. Teraz jest cisza, a ja cały czas mam w głowie głos tej dziewczyny. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak krzyczał. Jestem cała roztrzęsiona i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, że wyszłam szukać ich mieszkania zamiast od razu zadzwonić na policję. Brak mi słów na to wszystko, a facet, który jej to robi jest największym ścierwem.
a to akurat proste się wylosowało.
1. Czas reakcji między zgłoszeniem awantury, a dotarciem patrolu lub dzielnicowego. Ten bywa długi, stanowczo za długi (inna sprawa czemu, ale nie o tym teraz). W każdym razie jak już by dotarli to byłaby cisza. No i pozostaje namierzenie mieszkania - powiedzmy, że jakimś cudem się udało to i tak nie szkodzi, bo:
2. O ile ktokolwiek otworzy to najczęściej będzie wyglądało to tak "Dzień dobry, inspektor Fąfara, Kowalski spod 3-jki zgłasza bicie żony/dziewczyny i przemoc domową!"
i zaraz żona/dziewczyna przyleci, że ona nie była bita, tylko się drzwiami uderzyła, a że niezdara to kilkukrotnie.
Finalnie dostanie informacje o możliwości założenia niebieskiej karty i jakby coś się działo ma informować i życzymy miłego dnia. A potem oni oboje będą jeszcze mieli pretensje do Kowalskiego spod 3-jki, że się "wpierdziela w nie swój interes"
Zadzwoniłabyś i co policjanci mieliby zrobić? Zwłaszcza, gdyby ofiara nic nie powiedziała na swojego oprawcę?
A co gdyby nie to zadzwonienie dziewczyna by nie żyła?
Nadajesz jak zgorzkniała baba, która cieszy się jeszcze, że dostała.
A jakby nawet nie żyła w momencie zadzwonienia, to tak policja by to miała ustalić? Dzwonić do każdej klatki? Przecież nie mogą wejść tak sobie i szukać.
Nie pisałaś nic o tym, że nie wiedziała skąd dokładnie pochodzi dźwięk, a tylko o tym, że nie ma sensu dzwonić, bo co jeżeli będzie taka zastraszona, że nic nie powie.
Odpisywałam na wyznanie. Czyli odnoszę się do jego treści. Autorka pisała, że słyszała krzyki, ale nie była w stanie ich zlokalizować. Policja mogłaby co najwyżej chodzić od drzwi do drzwi - i wtedy ofiara musiałaby otworzyć, dojść do głosu i chcieć powiedzieć, że to u niej w domu jest przemoc.
„Zwłaszcza, gdyby ofiara nic nie powiedziała na swojego oprawcę?”- piszesz jakby nie było sensu wzywać policji, bo kobiety często się wycofują.
Pogadaj z sąsiadami, może oni wiedzą kto to.
Poza tym teoretycznie nie musisz dokładnie podawać mieszkania żeby polica przyjechała. Teoretycznie wystarczy, że powiesz np. jaka klatka schodowa.
Jest ścierwem chociaż dla mnie niezrozumiałe jest dlaczego takie dziewczyny nie odejdą, bo co? nie wiem...
Strach przed nieznanym. A misiu za każdym razem przeprasza i obiecuje poprawę. Do tego zniszczone poczucie własnej wartości i brak wiary że cokolwiek lepszego nas może czekać, bo misiu wmawiał że on się tak poświęca dla niej, że przecież nikt inny by jej nie zechciał tylko on jeden taki szlachetny.
Te kobiety czesto już nie mają nikogo- ani koleżanek ani rodziny. Nie mają dokąd pójść, boją się, że je zabije gdy odejdą. Zobacz ile jest w Polsce takich przypadków. Ostatnio jeden nawet podpalił jej dom, inny był policjantem i ją zastrzelił/próbował.
A ile takich przypadków jest w Norwegii albo na Ukrainie? A niedawna strzelanina w Krakowie, pomiędzy gangusami z Gruzji i Ukrainy? Jak zwykle na Polskę tylko najeżdżasz.
Masz jakieś problemy psychiczne?
Wystarczy że dotkniesz klawiatury żeby coś napisać, a każdy kumaty rozpozna ten prostacki styl i będzie wiedział kim jesteś. Odwyk od anonimowych nie podziałał na ciebie dobrze, jesteś taka jak zawsze.
Czyli odpowiedź to tak. Zrozumiano. Wariatów się nie prowokuje.
To pewnie jeszcze się powtórzy. Może wtedy uda Ci się zlokalizować i zadzwonić na policję. Albo porozmawiać z tą dziewczyną i jakoś jej pomóc.
Nie wiadomo czemu bije..
You are an idiot
Bo nikt mu wystarczająco mocno nie oddał.