#XulHa
Kilka lat temu, w czasach kiedy byłam dumną uczennicą gimnazjum, dostałam ostrego zapalenia ucha. Ból przeokropny, nie życzę najgorszemu wrogowi. Żadne leki nie pomagały, sprawa ciągnęła się od wielu dni. W dodatku właśnie zaczął się długi weekend i żaden laryngolog w pobliżu nie był czynny. Jednak cel uświęca środki. Decyzja podjęta, wsiadamy z mamą w samochód i jedziemy do najbliższego specjalisty. Na miejscu facet pogrzebał w uchu (jak to laryngolog), przeprowadził wywiad i przypisał lek. Konieczne też było założenie specjalnego, dousznego opatrunku. Miała to być gaza nasączona specjalnym preparatem. Ja już zadowolona, że to koniec moich mąk, zastanawiam się nad serialem do obejrzenia i ciasteczkami do konsumpcji, kiedy doktor wyciągnął ogromne 20-centymetrowe szczypce z zabarwioną na zielono gazą na końcu. Moja wyobraźnia już podsuwała mi obraz tego psychopaty rozrywającego mój kanał słuchowy na strzępy, kiedy wybuchłam historycznym śmiechem. Wyłam (śmiałam się), bujając się w przód i w tył tak głośno, że na bank usłyszeli mnie wszyscy ludzie w poczekalni i już zaczęli odmawiać zdrowaśki. Mój napad trwał, a zarówno doktor, jak i mama przyglądali się moim gimnastycznych poczynaniom. Po kilku minutach lekarz zupełnie niewzruszony zerka na moją rodzicielkę i pyta:
– To normalne?
– Ta, zaraz jej przejdzie.
Po uspokojeniu się, które zajęło mi kolejne kilka minut, lekarz bezproblemowo umiejscowił opatrunek, a ja udałam się do domu nadal na lekkiej fazie.
Ja zawsze śmieję się jak ktoś opowie jakąś smutną/straszną/tragiczną historie. Nie kontroluję tego, po prostu wybucham śmiechem choć w środku czuję smutek, współczucie itd. Nie wiem co z tym zrobić, to okropne.
To nic takiego. Ja mam napady śmiechu podczas... Pogrzebów! To OKROPNE! Czuję się z tym idiotycznie. Jako nastolatka miałam nadzieję, że z tego wyrosnę. Niestety! Czterdziestka za mną, a ja dalej potrafię śmiać się, choć w rzeczywistości mi smutno, na pogrzebie. Rodzina już się przyzwyczaiła i akceptuje, ale ten wzrok postronnych osób!
Wcale nie bezcenne!
:-(
To jest o dziwo czestsze niz ludizom sie wydaje. Mam to samo, pogrzeb albo minita ciszy na apelach a ja sie robie czerwona, bo powstrzymuje sie od smiechu.
Ja jak widzę że strzykawka zaraz wbije mi sie w skórę to się śmieje XDDDD
Boh, czyli jednak to nie jest takie wyjątkowe jak myślałam :)
Też śmieję się w reakcji na ból. Zawsze gdy ojciec mnie okładał, śmiałam mu się w twarz pomimo wielkiego bólu i strachu. Ostatecznie przypadłość ta sprawiła, że mój oprawca doszedł jedynie do jednego wniosku - że najwyraźniej sprawia mi to przyjemność... więc bił mnie jeszcze mocniej.
Można coś zrobić, by mogła śmiać się Pani szczerze, z miłych powodów, nie takich rzeczy? Jak Pani się czuje? Można jakoś Pani pomóc?
Są rzeczy, których nie da się zapomnieć. Ale dziękuję za okazanie wsparcia.
Tak, można nie sprawiać jej bólu a na pewno nie bić. Jak inaczej chciałabyś jej pomóc?
Ja i moja przyjaciółka mamy tak, że w stresowych sytuacjach zaczynamy się śmiać. Ostatnio sprawdzając na dzienniku elektronicznym oceny z ostatniego sprawdzianu, prawie w tym samym momencie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem
Już widzę twojrme zachowanie przed porodem, jeśli będziesz miała mieć dziecko. xD
Mam coś podobnego. Ostatnio, gdy znajomi opowiadali mi o wypadku, którego byli świadkami, to wybuchłam śmiechem i nie umiałam spoważnieć, mimo, że przecież wiem, że dla nich to nie było śmieszne przeżycie.
Ja zawsze śmieję się w trakcie wstydliwych dla mnie sytuacji, tak jakbym próbowała ukryć swoje poczucie wstydu i zażenowania. Albo jak mam opowiedzieć komuś o jakimś smutnym wydarzeniu, czy też jak sama jestem świadkiem. Mam tak odkąd zaczęłam dorastać, teraz jestem dorosłą osobą.
Hehe, śmieszna przypadłość. Mi się tylko humor poprawia przy jakichś kontuzjach, wszyscy panikują, a mi się odruchowo włącza faza :p