Odkąd pamiętam, zawsze chciałem zamieszkać sam, lecz od wszystkich domowników zawsze słyszałem, że sobie nie poradzę i wrócę do domu z podkulonym ogonem. Jednak ja zawsze uparcie trwałem przy swoim i jak tylko przyszła okazja i mogłem się wyprowadzić, to to zrobiłem. Wyprowadziłem się jakieś 100 km od domu rodzinnego, wynajmuję kawalerkę, znalazłem pracę, poznałem wielu ciekawych ludzi i jakoś sobie żyję powoli.
Pomyślcie pewnie, że to szczęśliwe wyznanie na przekór rodzinie, jednak tak nie jest. Odkąd się wyprowadziłem, wpakowałem się w okropne długi, kredyt i ledwo wiążę koniec z końcem. Nikt z rodziny o tym nie wie i nikt się nie dowie, bo nie zniósłbym tego, że to, co wbijali mi do głowy całe życie okazało się prawdą...
Dodaj anonimowe wyznanie
To zamiast spotykać się z ciekawymi ludźmi i przy okazji zapewne wydawać mnóstwo pieniędzy najpierw oddaj długi. Inaczej rodzice i tak się dowiedzą bo zameldowany jesteś u nich a nie w wynajętej kawalerce. A bank może wysłać ponaglenie.
I chcialbys żeby wlasciciel kawalerki przypadkiem dowiedzial się o pismach z banku i zaczął podejrzewac że możesz czmychnąć? - też niedobrze.
A skąd właściciel kawalerki miałby się dowiedzieć o treści jego korespondencji?
A nie myślałeś o wyjeździe za granicę?
Co skłoniło cię do wyprowadzki? Taka zła ta rodzina? Nie da się wrócić i wszystkiego odkręcić?
mam toksycznego i przemocowego psychicznie ojca, uwierz, czasem sie nie da
a te teksty, ktore op przywoluje, to wlasnie przemoc psychiczna
Nie od dziś wiadomo, że często (nie znaczy że zawsze) dzieci z przemocowego domu w ten sposób szukają niejako autoterapii.
Ale tu jest pewne nadużycie. Teksty, że sobie nie poradzi i wróci z podkulonym ogonem to nie jest przemoc. To jest po prostu brak wiary w powodzenie jakiegoś przedsięwzięcia, wyrażone w słowach a jednocześnie - uwaga - niejako ciche zapewnienie, że jeśli wróci, to miejsce będzie na niego czekało.
Gdyby niewiara była przemocą, to ateusze byliby przemocowcami na wejściu, za swoją niewiarę.
Jeśli ktoś ma słabą psychę, i uwierzy w to piertolenie to pewnie, szkodliwe. Ale nadal uważam, że nie ma tu przemocy. Uważam, że to słowo, podobnie jak nietolerancja, fobia czy nienawiść, zostały wypaczone i mocno spłycone na potrzeby osób, które winę za własne niepowodzenia oraz złe samopoczucie wywołane jakimiś odchyleniami chętnie przerzucają na innych, byle tylko nie musieć przyznać przed sobą samym, że coś z nimi jest nie tak.
trzy pingwiny, akurat nie, zadzialal inny mechanizm- potrzeba bycia potrzebna innym ludziom, taki (zle pojety) altruizm
plus zainteresowania, juz w liceum wychwytywalam pewne prawidlowosci i sobie je roboczo nazywalam, potem poszlam na studia i okazalo sie, ze ktos wczesniej na to wpadl
drago, takie teksty sa przemocowe, sprowadzaja poczucie pewnosci siebie i wlasnej wartosci do poziomu podlogi, do teog mowione przez wiele lat zabijaja jakakolwiek inicjatywe i wiare we wlasne mozliwosci
psychika ksztaltuje sie od dziecinstwa i wlasnie takie teksty na nia dzialaja toksycznie
jesli dzieciak bylby wspierany i kochany, doroslby i ktos mu tak powiedzial, to jasne, ze by sie tym nie przejal, ale jesli slyszal to odkad pamieta, to zwyczajnie zinternalizowal to jako norme i prawde objawiona i zyl dalej myslac, ze to prawda
poniekad, bo w relacjach przemocowych dziecko nie szuka winy w oprawcy, tylko w sobie
jak ktos ci ryje banie, ze jestes do niczego, nic w zyciu nie osiagniesz, a w ogole najchetniej oddalby cie do domu dziecka, to moze wlaczyc sie "zaslugiwanie na milosc"- bylam wzorowa uczennica, czerwone paski, stypendium z urzedu za najlepiej napisany test kompetencji, nie broilam za bardzo, w ogole jakiekolwiek zycie towarzyskie zaczelam miec w 2 semestrze 2 klasy LO i dla moich rodzicow wielkim zaskoczeniem bylo, ze robie wolontariat i wracam do domu o 20, a nie od razu po szkole i do ksiazek
ale to i tak nie wystarczy, by przemocowca zadowolic, by uznal cie za warta milosci, by powiedzial, ze kocha, jest dumny
dzis mam to przerobione, a do gnoja sie 15 lat nie odzywam, ale tez mozna powiedziec, ze poplynelam schematem- tylko innym
co do tego, co piszesz do Drago, to te silna psychike trzeba miec wyrobiona, a dziecko, ktore dorasta w tokszycznych przekonaniach i od malego slyszy, ze sobie nie poradzi, ze jest do niczego, ze jest do niczego, bierze te slowa za prawde (czyli mowiac fachowo internalizuje przekonanie o sobie), wtedy nie ma szans na jakakolwiek twarda psychike, jedynym wyjsciem jest separacja od przemocowca
i to idzie zazwyczaj w traume pokoleniowa, tj. ludzie, ktorzy mieli niszczona psychike szukaja mozliwosci ulzenia sobie, a najlatwiej przez uzywki (mechanizm nalogowej regulacji emocji pieknie wtedy wchodzi)
bo zeby siegnac po uzywki zamiast prace nad soba, tez trzeba miec odpowiednie uwarunkowania
i ludzie niekochani sami nie potrafia okazywac milosci, a jedynie trudne emocje np. zlosc, zniecierpliwienie i te wszystkie rany, ktorych przysporzylo im dziecinstwo sa wyladowywane na wlasnych dzieciach albo osobach, ktore sa w jakis sposob zalezne (tak dziala mechanizm przeniesienia)
gdzies ostatnio przeczytalam, ze do pozbycia sie DDA/DDD trzeba tak 3-6 pokolen
Widać jak Ci super życzą. Współczuję okropnie. ); Jestem pewna, że się to jeszcze ogarnie - oczywiście nie bez Twojego wsparcia! Los nie działa sam. Powodzenia💛