#lVlsD

Jestem facetem przed trzydziestką i niedługo biorę ślub. Moi rodzice to przedstawiciele klasy raczej średniej wyższej, więc z kasą nie jest źle, tylko co z tego, jak moi rodzice byli bardziej skłonni dawać prezenty niż okazywać miłość i choć trochę szacunku. Dość często się też kłócą między sobą i wciągają w to mnie bądź brata. Wszystko to, razem z tym, że byłem poniżany w szkole, powoduje, że jestem raczej zamknięty w sobie, nie mówię o tym, co mnie boli, co mi sprawia przykrość, tylko zaciskam zęby i staram się przetrwać, iść dalej. Nie jest jednak tak, że wszystkim się przejmuję, bo jeśli na coś wpływu nie mam, staram się z tym przejść do porządku dziennego, nie martwić się tym. Do instytucji małżeństwa nie jestem przekonany, ponieważ z domu wyniosłem taki, a nie inny przykład. Kocham moją dziewczynę, od ponad roku moją narzeczoną. Oświadczyłem jej się, aby miała pewność, że w przypadku jakiejś (wiadomej) wpadki, jej nie zostawię, nawet proponowałem ślub cywilny. Ale nie, ona chciała kościelny, konkordat. Więc oświadczyłem się, mówiąc, że potrzebuję czasu, aby dojrzeć do ślubu, założyłem sobie okres około dwóch lat, zanim będę gotowy stanąć na ślubnym kobiercu. Tylko co z tego, skoro ona wyskoczyła z argumentami, że jej miejscowość jest mała, wszyscy wszystkich znają, jej dziadek był organistą i w przypadku ewentualnej ciąży ludzie będą mówić, będzie wstyd dla rodziny. Dziadek organista, co ludzie powiedzą, trudno, zacisnąłem zęby, zamiast dwóch lat rok. Ciężko było, ale jakoś się z tym pogodziłem.

Prawda jest taka, że przykro mi, że narzeczoną bardziej obchodziło to, co ludzie powiedzą, niż moje potrzeby. Przykro mi, że z bratem mam kontakt tylko wtedy, kiedy jeden coś potrzebuje od drugiego. Przykro mi, że moja rodzina ma mnie gdzieś i wkurza się, gdy nie mogę być na zawołanie, mimo że mam własne życie.
Przykro mi, że moi rodzice nie nauczyli mnie rozmawiać o tym, co mnie boli, o tym, co mi sprawia przykrość, o tym, jak się czuję, w zamian tylko umiem zaciskać zęby.
Przykro mi, że nie umiem powiedzieć tego wszystkiego moim bliskim.
Przykro mi, po prostu mi przykro...
karolyfel Odpowiedz

To, że jest ci przykro, to po ludzku rozumiem. Ale twojej sytuacji nie rozwiąże małżeństwo z kobietą, dla której od ciebie ważniejsze jest to, co ludzie powiedzą, która już teraz próbuje na tobie coś wymuszać. Zastanów się, czy nie generujesz sobie kolejnej sytuacji, w której "będzie ci przykro". Bo nie wierzę, że po ewentualnym ślubie ona już nigdy nie będzie cię szantażować, nie będzie niczego na tobie wymuszać.

Frog Odpowiedz

Skoro nic nikomu nie mówisz, skąd ludzie mają wiedzieć, że z danego powodu / przez coś lub przez kogoś / jest Ci przykro?

"Nie jest jednak tak, że wszystkim się przejmuję, bo jeśli na coś wpływu nie mam, staram się z tym przejść do porządku dziennego, nie martwić się tym."
Jeśli stwierdzasz: "Jest mi przykro", to znaczy, że wymienionymi przez Ciebie sprawami jednak się przejmujesz = nie przechodzisz nad tym do porządku dziennego. Idąc wyznaczonym przez Ciebie tokiem myślenia, dochodzimy do stwierdzenia, że Prawdziwy Ty uważasz, iż możesz mieć na to wpływ. CBDU.

Zatem - do dzieła.

kAmmm Odpowiedz

Z tego co widzę nie masz dobrego wzorca relacji międzyludzkich( chodzi o najbliższą rodzinę). Jeśli nie pójdziesz z tym do terapeuty lub psychologa, nieważne jak będziesz sie starał może twoja relacja skończyć się chujowo. Jeśli nie ufasz partnerce na tyle aby powiedzieć w 100 procentach co czujesz, nie znaczy że to relacja do wywalenia, ale znaczy że nawet jeśli się pobierzecie to będzie to kłopotliwa relacja, twoja ukochana też ma problemy cn, np przejmowanie sie cudzym zdaniem i akceptacją randomowych ludzi niż swoim zdaniem. Ona robi to ze strachu, a ty ze strachu nie chcesz być w 100 procentach szczerym. Jesli chcesz mieć możliwość zbudowania zdrowej relacji, pokaż jej to co tu napisałeś. Jesli sie na ciebie wkurzy zaczekaj, jeśli po jakimś czasie dalej nie ogarnie, że potrzebujesz w tym wszystkim czasu i wsparcia, nie jest osobą dla ciebie. Jestes czlowiekiem który potrzebuję wyrozumiałości i ciepła i musisz dla samego siebie dążyć do poznania takich ludzi, albo do poznania samego siebie i tego jak dużo musisz sie jeszcze nauczyć , ale to to u terapeuty.

Pers Odpowiedz

Kochasz ją? To zepnij dupe i się ożeń. Rok narzeczeństwa to jedno, a ile jesteście razem?

TakaOna100 Odpowiedz

Wszystkiego się można nauczyć, jest ciężej w dorosłym życiu, ale to możliwe. Jesteś dorosłym człowiekiem, weź odpowiedzialność za swoje życie

Chemka Odpowiedz

To się bierz za siebie i ucz tego, czego nie umiesz.
Niech Was Bóg prowadzi na wspólnej drodze gdy się już pobierzecie!

Dodaj anonimowe wyznanie