#oY8k9
Pewnego dnia ciotka ogłuchła. Kazała sobie pisać na kartkach, co do niej mówimy, nie słyszała dzwonka do drzwi, przestała słuchać radia. Na początku standard – ciotka symuluje, ale po kilku dłuższych dniach zwątpiliśmy. Więc wpadłam na szatański plan...
Mama „umówiła” ciotkę do lekarza w większej miejscowości i o dziwo, termin był już kolejnego dnia! Wsiedliśmy więc do auta i jedziemy do laryngologa, a po drodze mówię do mamuśki: „Wiesz co, współczuję cioci... Będą jej tymi wielkimi igłami przebijać te uszy”, „ale to będzie boleć”, „ja to bym chyba wolała już nigdy nie słyszeć” i tym podobne teksty.
Gdzieś tak w połowie trasy ciocia się „ocknęła”, podskoczyła na tylnym siedzeniu i zaczęła krzyczeć: „Ja słyszę, to jakiś cud, ja słyszę! No, Małgosiu, możemy zawracać do domu!”.
Takie leczenie to tylko na NFZ :D
To nie hipochondria a chyba bardzien zespół Münchhausena. W przypadku hipochondrii ludzie obsesyjnie znajdują u siebie symptomy chorób i chcą je wyleczyć, a przy MS celowo udają objawy, a nawet sztucznie wyołują je, aby skupić na sobie uwagę. Smutne tylko, że tacy ludzie nie rzadko blokują kolejki do lekarzy osobom, które rzeczywiście tych wizyt potrzebują...
A ten zespół nie polega na tym że to rodzic wywołuje objawy chorob u swojego dziecka lub innej zależnej od siebie osoby?
@Lokietek
To o czym mówisz to zastępczy zespół Münchhausena
Strzelam, że pomyliło Ci się przez przypadek Dee Dee Blanchard