#wBIr4
Pani uważała, że skoro jestem taka super miła, grzeczna i ułożona, to jak się posadzi ze mną niegrzecznego chłopca, to on nagle stanie się taki jak ja. Nieprawda. Obcinał mi włosy, niszczył zeszyty i przy nim nie potrafiłam się uczyć. A przy próbie rozmowy z nauczycielem o zmianie kolegi z ławki - "Nie i koniec! A poza tym to do ciebie niepodobne, by mieć 4, masz się poprawić!".
Potem posadziła do mnie chłopca z ADHD, wulgarnego, obleśnego i zboczonego. Obmacywał mnie, wmawiał wszystkim, że jesteśmy parą i ma prawo takie rzeczy robić. Koleżanki się ze mnie śmiały, a koledzy chcieli być jak on. Też chcieli mnie obmacywać. Mama wpadła w szał, szum z dyrektorem, a chłopak i tak nie zdał.
Nowy rok, a do mnie posadzono dziewczynkę z zespołem Downa. Była bardzo fajna i w końcu ktoś, że się tak wyrażę, normalny. Ale sęk w tym, że ja jej miałam pomagać, a ona była lata świetlne za nami w materiale. Więc ja musiałam stać się jej prywatnym nauczycielem i mój program z mamą robić w domu same. Bo nie miałam kiedy uczyć się na lekcji, jak przymuszano mnie do pracownia z nią. Delikatna sprawa. Mama się trochę bała z tym interweniować, ale to zrobiła. Dziewczyna dostała lekcje indywidualne plus parę lekcji z nami dla socjalizacji, a ja w końcu miałam swoją koleżankę do ławki (przez miesiąc).
Niedoczekanie, ostatnia klasa podstawówki a mi dosadzili dużo starszego kiblowicza. On lada chwila będzie dorosły, a sadzają go z 12-latką... To jest dopiero chore. Motywu nie znam do tej pory. Ale to co wyczyniał siedzi mi do teraz w głowie i nigdy nie wyjdzie. Rzucał w nauczycieli i we mnie plecakiem, wytykał do mnie pod ławką swojego członka, chciał, żebym go macała. Niszczył mi rzeczy, darł ubrania, obmacywał. Gdyby koleżanki nie poszły do mamy, to nie wiem, co by było. Ja byłam tak straumatyzowana, że nie chciałam jej w to wciągać. A właśnie powinnam. I to nie tak, że to jedna mnie posadziła i strugała pajaca. Wszyscy to widzieli i nagle im wzrok odebrało.
To nie jest i nigdy nie będzie dobra metoda wychowawcza. Wypacza dobre dziecko i złe czuje się chronione, pod przykrywką. Słuchajcie swoich dzieci, jak moja mama. Gdyby nie ta "nachalna i nietolerancyjna" kobieta, to nie byłoby dobrze. A każde dziecko chce mieć znajomych, z którymi siedzi w ławce i z którymi może rozmawiać i się śmiać, zawrzeć prawdziwą przyjaźń. Ja też chciałam. A to była cholerna podstawówka.
Oby to wyznanie przeczytali jacyś nauczyciele.
Jestem nauczycielką. Przeczytałam, zrozumiałam, zapamiętam.
Przeczytałam, czujesz się usatysfakcjonowany?😉
Też przeczytałam. Lepiej się czujesz?
Nie ma co się obruszać tylko przyjąć do wiadomości. U mnie w podstawówce i później w gimnazjum było podobnie i wiem, że takiego błędu jako nauczyciel nie popełnię, a wbrew pozorom to dość częsta praktyka w szkołach.
Dzięki anonimowym wiem lepiej, jakim nauczycielem powinnam być i na co zwracać szczególną uwagę. Dzięki!
Oj na pewno by im nie zaszkodziło.
Skoro głupie dziecko ma zmądrzeć przy mądrym, to mądre może zgłupieć przy głupim.
Moja wychowawczyni z gimnazjum powiedziała raz moim rodzicom, żeby zabronili mi siedzieć z koleżanką, bo "ona ma słabe oceny i zamiast ściągać ode mnie to robi ze mnie leniwca i tępaka jak ona", a raptem chodziło o trzy jedynki z religii od nawiedzonego księdza plus numer do egzorcysty, bo jednak coś ze mną musiało być nie tak skoro ubierałam się na czarno...
W końcu rodzic, który zrobił cos z problemem szkolnym dziecka i to poskutkowało! ;)
Do mnie też przesadzali takich, jednego z ADHD do tej pory pamiętam, ciągle mi gadał pod nosem, szturchał, mazał zeszyt, ale nie dałam się. Zaczęłam go dźgać za każdym razem jak zaczął rozrabiać i to on ochrzan zbierał za to, bo kto uwierzy, że wzorowa uczennica coś robi?
Nie ma czegoś takiego jak ADHD
@Dorniana to czym jest ten stan, kiedy nie możesz nad soba zapanować?
Mnie posadzono z dziewczynką, która miała straszne kłopoty z nauką... wszystko spisywała, non stop o coś pytała. Próbowałam jej tłumaczyć, ale jakbym mówiła coś do jakiegoś muru. Później siedzialam z niegrzecznym kolegą i też to było problematyczne. Na koniec się zbuntowałam i usiadłam z inną koleżanką, do dziś nie widzę sensu sadzania kogoś z kimś na siłę, jeszcze na dodatek w podstawówce.
Zawsze mnie denerwowało takie przesadzanie
Też miałam ten problem z przesadzaniem do mnie "niegrzecznych"(mało powiedziane) uczniów.
Niestety, nie było tak kolorowo, przy próbie rozmawiania z wychowawczynią stwierdziła, że jestem manipulantką i lepiej się mnie nie słuchać(Co swoją drogą wmówiła moim rodzicom).
Istnienie w klasie dużo starszego kiblowicza pokazującego dwunastolatce członka, jest chyba najlepszym dowodem na debilizm obowiązku szkolnego.
Nie tyle debilizm obowiązku szkolnego co rażącą niekompetencję szkoły. Takie zachowania podchodzą pod molestowanie seksualne i pedofilię. Nauczyciel jak i dyrekcja szkoły powinni natychniastowo zareagować a wobec tego ucznia powinny być wysunięte poważne konsekwencje.
Druga sprawą jest to że wątek siedzenia w jednej ławce z dużo starszym kolegą jest nierealny.
Autorka napisała: "on będzie lada chwila dorosły a sadzają go z 12-latką.". Można wywnioskować że owy kolega ma 17 lub 18 lat. W państwowej, powszechnej szkole NIGDY nie praktykuje się łączenia uczniów w klasy z tak dużą różnicą wieku. 12latek i 17/18latek mają zbyt różny poziom rozwoju i różny rozkład materiału. Jeżeli uczeń ma 17/18 lat a nie skończył podstawówki MUSI być skierowany do szkoły specjalnej . Jako czynnemu nauczycielowi nikt mi nie wmówi że ten wątek jest prawdziwy.
cebulkowa, ok, ale co niby zrobią dzieciakowi (młodsze dzieci też się tak zabawiają) molestującemu koleżankę? Przeniosą do innej szkoły, gdzie znowu będzie molestował, i tak w kółko, bo nie wolno go usunąć z systemu edukacji.
Mnie też poradzili kiedyś z trudną dziewczynką, która kradła moje rzeczy i przeszkadzała w skupieniu się.
Po szybkiej interwencji mamy do końca podstawówki sama wybierałam z kim będę siedzieć
Dla mnie szkoła i praca to jest niewolnictwo.
Poza tym szkoła w Polsce to stan umysłu. Idziesz, uczysz się przez X lat rzeczy, których nigdy w życiu nie użyjesz. I to dużo rzeczy. Co innego jak to są przedmioty zawodowe. Poza tym czas na praktyki w szkołach średnich i też studiach. W większość praktyki, wyglądają tak, że uczeń idziesz robić prace porządkowe na terenie zajęć praktycznych.
Szkoła jest m.in. po to, żeby nauczyć cię podstawowych umiejętności, także współżycia społecznego. Owszem, w życiu pewnie niezbyt często korzystasz np. z wzorów skróconego mnożenia, ale umiejętność logicznego myślenia, której uczysz się robiąc ćwiczenia matematyczne jest całkiem przydatna. Swoją drogą, może gdybyś nie uważał szkoły za coś niepotrzebnego, to ludzie nie mieliby teraz problemów ze zrozumieniem twoich wypowiedzi, które roją się od błędów.
@Skylla, w których roi się od błędów* :)