#IcoLG

Moje pierwsze wspomnienia to wieczna nieobecność ojca i matka odpychająca mnie z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Później urodził się mój brat i zorientowałam się, że jednak można być lepiej traktowanym, ponieważ go hołubiła i jasno dawała znać, że go kocha, ale mną gardzi, w wyniku czego przez całe dzieciństwo była między mną a bratem niezdrowa rywalizacja. Zabiegałam o względy matki, kupowałam jej kwiatki, zamiast kupić sobie kanapkę w szkole, biegałam za nią do sklepu. Uśmiechała się do innych, ale kiedy odwracała twarz do mnie, miała zaciśnięte usta. Raz mnie tak pobiła, że miałam krwiaki na plecach i nogach – przeprosiła mnie, bo się bała, że ktoś w szkole to zauważy i tłumaczyła mi co mam robić i mówić w razie czego. Mimo wszystko cały czas zabiegałam o jej miłość, a mojego ojca praktycznie nie było, bo wciąż pracował daleko od domu.

W okresie mojego liceum ojciec zamieszkał na stałe z nami i okazało się, że jest alkoholikiem uważającym, że dzieci i ryby głosu nie mają. Kiedy wyjechałam na studia, to ogromnie się cieszyłam, wreszcie czułam ulgę i wolność. Jednak nadal nie zdawałam sobie sprawy ze skali patologiczności mojej rodziny.
Pech chciał, że pod koniec studiów moje zdrowie zaczęło siadać, w końcu z powodu problemów z normalnym funkcjonowaniem zamieszkałam u rodziców, którzy wynieśli się na koniec świata – wieś pośrodku niczego. Wszystko co zarabiałam wydawałam na wyprawy do lekarzy i laboratoriów. Z moim organizmem z roku na rok było coraz gorzej. Mówiłam, że jest źle i co się ze mną dzieje, ale rodzice uważali, że dramatyzuję, że zmyślam i przesadzam. Zresztą lekarze (w większości prywatni) też twierdzili, że taka moja uroda. Tym sposobem straciłam 11 lat z mojego życia. Przez 11 lat doświadczałam piekła, mieszkając z rodzicami i coraz bardziej chorując.

W końcu udało mi się wyrwać i wreszcie trafić na dobrego lekarza oraz dostać diagnozę endometriozy, która od 20 lat zżera mój organizm, konieczna jest operacja wycięcia macicy etc.
Reakcja mojej matki: „Nie mogę o tym słuchać, to mnie przeraża, przestań o tym mówić”. Stwierdziła, żebym ojcu o tym nie mówiła, bo się jeszcze bardziej rozpije.

Finał tej sprawy jest taki, że moja matka przekroczyła wszelkie granice manipulowania i wypierania oraz traktowania mnie jak zabawkę, która ma ją zabawiać i kiedy postawiłam jasno granice, rzuciła mi w słuchawkę, że każda rozmowa ze mną to koszmar.
Jestem po rozmowach z psychologiem, wreszcie rozumiem, że moja matka to narcyz, wreszcie zrozumiałam wiele rzeczy, i zerwałam z nimi kontakt. Wciąż nie mogę uwierzyć, że tyle lat byłam tak ślepa i dawałam się tak ranić.
dewitalizacja Odpowiedz

Ciężkie problemy zdrowotne i rodzina, która ich nie rozumie i gnoi to jedno z najgorszych możliwych połączeń. Podziwiam, że znalazłaś siłę, by w takich warunkach walczyć o diagnozę i polepszenie swojego losu.

Zobacz więcej komentarzy (1)

#2gV5a

Jako dziecko oglądałam Power Rangers w tv. Pamiętam, że w każdym odcinku była podawana informacja, by dzieci nie próbowały odtwarzać walk itd.
Byłam bardzo ciekawa, co się stanie, gdy jednak spróbuję. I wtedy właśnie zaczęłam machać rękami jak opętana, robić przeróżne piruety, udawać, że toczę walkę na śmierć i życie z powietrzem. Po chwili przestałam i zaczęłam się wpatrywać w okno. Nie wiem czego się spodziewałam. Czy tego, że policja wejdzie przez okno do pokoju i mnie za to ukażą, czy te kolorowe ludziki pojawią się u mnie w domu, serio nie mam pojęcia. Pamiętam za to, że to był ostatni raz, kiedy próbowałam odgrywać scenki z tego serialu, bo strasznie się bałam, że następnym razem serio ktoś mi wbije do pokoju przez to okno :D

#nbo5q

Cześć, jestem osiemnastoletnim chłopakiem z Warszawy

Zacznę od tego, że nie cierpię kształtu i tendencji społeczeństwa, ciągłej pogoni za pieniędzmi i sławą, a najbardziej z nich wszystkich, tego irracjonalnego nastawienia do unikania odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji za swoje czyny. Najbardziej nie mogę zrozumieć hedonizmu i promocji takiego stylu życia. Jak można żyć w ciągłym stanie przyjemności i stale unikać cierpienia? Uprawiać seks codziennie z inną osobą tylko po to, żeby lepiej się poczuć? Kupować rzeczy, których się nie potrzebuje, w celu nawet nie samozadowolenia, a spełnienia „oczekiwania innych”? Oszukiwać siebie i innych, że jest się szczęśliwym, żeby uniknąć konfrontacji ze swoimi problemami? Nie rozumiem, jak do tego doszło, jednak boli mnie patrzenie na taki świat i jego przyszłość.

Chodząc po korytarzach jednego z warszawskich liceów, człowiek usłyszy więcej muzyki z głośników i odgłosów z TikToka niż rzeczywistej ludzkiej rozmowy.
Policzyłem jednorazowo stosunek osób z telefonem w ręku do reszty. Wynik wynosił 85:17. Moi rówieśnicy nie rozmawiają ze sobą nawzajem. Przeraża mnie, jak wygląda młodzież wychowywana przez konsumpcjonizm i media społecznościowe (warto dodać, że to nie tylko problem młodzieży, w komunikacji miejskiej obraz jest ten sam).

Obawiam się, że nie ma dla mnie miejsca w tej rzeczywistości. Mam tylko jedną zdrową, głęboką i wartościową relację spoza rodzinnego środowiska, a reszta z moich znajomości jest płytka jak przydrożna kałuża. Wkładam dużo wysiłku, by rozwijać moje relacje i tworzyć nowe, ale NIE MA z kim ich tworzyć. Zwykle moje relacje nie przechodzą poza granicę braku zobowiązań (przez strach? niechęć?), a jeśli wychodzą, druga osoba nie dotrzymuje swoich słów/zdradza w ten czy inny sposób i relacja wraz zaufaniem się rozpada. Odnoszę wrażenie, że społeczeństwo powoli traci typowo ludzkie umiejętności: tworzenie relacji, spędzanie czasu z drugim człowiekiem czy umiejętność prowadzenia zwykłej rozmowy. Jakby nasz gatunek stopniowo zmieniał się w roboty do zarabiania, oglądania i konsumowania.

Z własnych wspomnień i konwersacji ze starszymi ode mnie ludźmi wiem, że nie zawsze tak było, potrafiliśmy się bawić, rozmawiać i BYĆ wspólnie. Tęsknię za tamtymi czasami. Myślę, że świat poszedł i dalej zmierza w złym kierunku. Boję się, że nigdy nie zawróci.


Kończąc już ze względu na limit znaków, obawiam się o swoją przyszłość, jak będą wyglądać moje relacje. Chciałbym założyć kiedyś rodzinę, ale boję się, że nie znajdę odpowiedniej kobiety, czyli takiej, żeby była dojrzała do małżeństwa i na tyle młoda, by mogła urodzić zdrowe potomstwo (to oczywiście działa w drugą stronę z mężczyznami). 
Mam pytanie do was, czytelników: czy też to widzicie? Czy nie wyciągam błędnych/pochopnych wniosków? Jak mam żyć?
Megg16 Odpowiedz

O wiele bardziej od młodzieży zapatrzonej w smartfony nie lubię młodzieży której się wydaje że jest ponad innymi. Nie, nie jesteś. Nie jesteś też szczęśliwy ze swoim podejściem do świata i próbujesz chyba sam sobie wmówić, że inni to szczęście tylko udają. No nie... oni prawdopodobnie są szczęśliwi. Też byś mógł, gdybyś nie był takim płatkiem śniegu.

Odpowiedzi (1)
upadlygzyms Odpowiedz

Jeśli według twoich obserwacji ludzie żyją w ciągłym stanie przyjemności i stale unikają cierpienia oraz codziennie uprawiają seks z inną osobą, tylko po to aby się lepiej poczuć, zdradż mi proszę gdzie to jest. Chętnie się tam przeprowadzę.

Zobacz więcej komentarzy (9)

#LgCXX

Zakochałam się w koleżance z pracy. Siedzimy biurko w biurko, rozmawiamy często, czasem chodzimy po pracy na kawę. Nie wie, że codziennie zanim zasnę myślę o niej, jest też pierwszą osobą, o której myślę po przebudzeniu. Przywołuję w myślach nasze rozmowy z dnia pracy, buduję w wyobraźni historie na uśmiechach i słowach, które nie padną nigdy w życiu.
To pierwsza osoba w moim życiu, która zabiera tak wiele miejsca w moich myślach i chyba jedyna, której nigdy nie odważę się tego wyjawić.
ingselentall Odpowiedz

Homoseksualizm to choroba. Szukaj pomocy, a już na pewno nie atakuj swoją dewiacją kolezanki.

Odpowiedzi (10)
atomowatruskawka Odpowiedz

Chyba naprawdę nudna musi być ta praca, skoro spodobała ci się pierwsza lepsza osoba, którą obok ciebie posadzili.

Zobacz więcej komentarzy (2)
Dodaj anonimowe wyznanie