#lNmuL

Nie jestem jakimś wybitnym znawcą finansów. Nie jestem typem guru z YouTube. Ale dam Wam tylko jedną dobrą radę, zwłaszcza dla tych, co pracują na etacie: jeśli zostaje Wam jakakolwiek nadwyżka finansowa, to przez jakiś czas zaciskajcie pasa i zróbcie sobie jak największą poduszkę finansową. Wiem, że wymaga to wielu wyrzeczeń, np. brak podróży na wakacje, oszczędne życie itp. Ale zróbcie to, bo pamiętajcie, że nie zawsze koniunktura musi być dobra, może przyjść recesja, może być redukcja zatrudnienia. Pamiętajcie, że patologiczny polski rynek pracy i cała ta januszerka i psychopaci tylko zacierają ręce i czekają, aż wahadło odbije w drugą stronę. Moim zdaniem życie od pierwszego do pierwszego i życie na łasce czegoś tak porypanego jak polski rynek pracy jest skrajnym brakiem myślenia długofalowego i igraniem z ogniem.

Jeśli przy bezrobociu bliskim zeru (jak u mnie, bo ja mieszkam w jednym z regionów Polski, gdzie totalnie nie ma ludzi do pracy i do wskaźnika bezrobocia wchodzą tylko osoby, które i tak nie poszłyby do pracy, bo nie muszą) właściciele firm i zarządy są przekonani, że ludzie walą drzwiami i oknami, że na pstryknięcie mają tabuny chętnych i warunki są dziadowskie, a wymagają dalej dwóch języków biegle, ścisłych umiejętności, doświadczenia we wszystkim i absolwentów Harvardu za 3,5 netto na czas określony, to co będzie wtedy, gdy bezrobocie wzrośnie do 7, 8 albo 10 procent?

Lepiej miejcie te hajsy, chociaż na pół roku życia, to zawsze jak Wam dokręcą śrubę w robocie, to możecie wyśmiać ich prosto w twarz, bo na zmiany nie ma co liczyć, ten mental się nie zmieni.
vylarr Odpowiedz

1/5 Polaków nie ma żadnych oszczędności, a z tych co mają 1/3 ma oszczędności do 5k, Jednocześnie blisko 40% ludności musi spłacać jakieś kredyty, czy pożyczki, 9% Polaków jest wpisana do rejestru dłużników z powodu zaległego zadłużenia lub opóźnień spłaty kredytu. A dla 40% Polaków utrata pracy i nie znalezienie innej w ciągu miesiąca oznaczała by katastrofę. Jedynie 14% ma oszczędności pozwalające przetrwać ponad rok. Pomimo że 70% Polaków ma możliwości do regularnego oszczędzania, to regularnie oszczędza 20%. - po prostu Polacy nie są nawykli do oszczędności. Duża część społeczeństwa nawet nie zdaje sobie sprawy ile wydaje na duperele - drobne przyjemności, o nałogach nie wspominając, a nie mając oszczędności ludzie sami kręcą na siebie sznur. Oszczędności to nie tylko kasa na "czarną godzinę", to także bezpieczeństwo w sprawie pracy - gdy pracujesz w "Januszexie", wkurza cie szef, albo inni pracownicy, to można spokojnie nie godzić się na takie traktowanie i odejść, bez obawy zdechnięcia z głodu, jeżeli nie znajdzie się szybko innej pracy. Właśnie przez tych 40%, którzy co nie mają/mają niewielkie oszczędności, mogą istnieć "Janusze biznesu" - bo mają kogo wykorzystywać, a taka osoba musi się na to godzić, bo nie ma wyboru.

Postac Odpowiedz

To przez jaki czas mam jak najbardziej zaciskać pasa, żeby stworzyć sobie "jak największą" poduszkę finansową?

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (1)

#J1vO9

Mam 35 lat i nie mam nic. Plan był inny. Miało być piękne życie, wymarzony partner, dwójka dzieci, szczęście i poczucie spełnienia, świetna praca, ciągły rozwój, mieszkanie czy najlepiej dom, dobra okolica, sympatyczni sąsiedzi. Oczami wyobraźni widziałam to. Wiedziałam, czego chcę. Teraz mam 35 lat i nie zostało nic z mych marzeń. I nie zapowiada się, że kiedykolwiek to się zmieni...
Chyba najtrudniej jest ocenić samego siebie, a cudze błędy jest zobaczyć dużo łatwiej, dlatego liczę na konstruktywną krytykę tego, co robię nie tak. Starałam się analizować problem od strony psychologicznej. Czytałam różną literaturę dotycząca związków, tego jak naprawdę wygląda życie we dwoje i jedno co mogę powiedzieć, to że żałuję, że tak późno odkryłam prawdę. Przede wszystkim dostrzegłam różnice między literaturą fachową a bzdurami, jakimi karmią nas media. Jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Życie nie ma nic wspólnego z medialną fikcją. Ale lepiej późno się zorientować niż wcale.

Mimo nowego spojrzenia na problem, nadal przyciągam do siebie osoby mocno dysfunkcyjne. Nie razi mnie czyjaś niedoskonałość, bo kilka lat temu sama byłam taką osobą. Aczkolwiek najgorsze jest to, że ci mężczyźni nie widzą problemu i nie chcą niczego zmieniać w sobie. Dla własnego dobra ucinam od razu takie znajomości. Ja po prostu nie mam już czasu na męskie gierki, na szantaż emocjonalny, niedojrzałość i nieodpowiednie podejście do pieniędzy. Przesadny materializm w parze z brakiem szacunku do drugiego człowieka albo kolejna skrajność – niechęć do pracy zawodowej i myślenie, że bez pralki i lodówki są się żyć. Następny typ osób, który przyciągam, to wszelkiej maści napaleńcy, którzy myślą tylko o seksie. Kiedyś usłyszałam, że sama jestem sobie winna z powodu ostrego makijażu. Przyznaję, że kiedyś tak się malowałam, ale to już przeszłość. Teraz postanowiłam zmienić swój image na bardziej stonowany. Obecnie jedynie delikatnie podkreślę oczy, ubieram się skromnie, żadnych głębokich dekoltów, a mimo to nic się nie zmieniło. Wszyscy, którzy mnie zaczepiają nawet nie ukrywają, że chodzi im o szybki numerek. Sorry, ale nie mam czasu na takich ludzi. 
Naprawdę nie wiem dlaczego tak się dzieje, że przyciągam jakiś margines. To samo jest w internecie. Na portalu zamieszczam opis swojej osoby, swoje liczne zainteresowania, jak medycyna, kinematografia, muzyka, nawet astronomia, zaznaczam, że moim ideałem jest mężczyzna inteligentny, empatyczny, o dobrym sercu, ale też dojrzały emocjonalnie i mający odwagę założyć rodzinę. Jednak efekt jest odwrotny od założonego i w zasadzie nie różni się od tego, z czym co wieczór spotykam się w klubie. Mam już dość takiej rzeczywistości. Liczę na Waszą konstruktywną krytykę. Co robię nie tak?
Pozdrawiam.
ingselentall Odpowiedz

Masz szczytne hasła, ale Twoje wnętrze jest wciąż dysfunkcyjne, więc wciąż przyciągasz podobnych sobie dysfunckjonałów. Nie musisz dziękować.

Postac Odpowiedz

#tPHXq
Proszę, oto wyznanie faceta szukającego związku.

Zobacz więcej komentarzy (7)

#tPHXq

Jestem trzydziestoparoletnim facetem od kilku lat będącym singlem. Po ostatnim rozstaniu zrobiłem sobie przerwę od relacji, przemyślałem wszystko, wyciągnąłem wnioski.

Jakiś rok temu wróciłem na „rynek matrymonialny”. Pomyślałem, że szybko kogoś poznam – w końcu stolica Polski, wiele kobiet. I wiecie co? Jest dramat. Problem tkwi w tym, że kobiety są mną naprawdę zainteresowane, ale nie takie, którymi ja jestem zainteresowany. Wśród wzdychających do mnie królują samotne matki (założyłem, że nie jestem takimi zainteresowany – każdy ma prawo do własnych wymagań) oraz dziewczyny w jakiś sposób dziwne lub z problemami. Miałem już przypadek, gdzie na umówione spotkanie dziewczyna przyszła totalnie pijana, w innej sytuacji po obiecującym spotkaniu dziewczyna przyznała się do poważnych zaburzeń psychicznych. Nie wspomnę już o przypadkach, w których na żywo kobieta wyglądała totalnie inaczej niż na zdjęciach. Tak jakbym miał zmienić zdanie na żywo, mimo tego że czułem się oszukany.


Każda kobieta, która mi się spodoba okazuje się mną niezainteresowana lub bardzo szybko mnie spławia. A kobiety, którymi ja nie jestem zainteresowany? Szczerze rozmawiam z taką, informuję, że jednak nie jest w moim typie. Efekt? Z jedną musiałem po kilku dniach porozmawiać po raz drugi, bo myślała, że zmienię zdanie i wręcz zamęczała mnie wiadomościami. Ostatnio inna po spotkaniu, po którym również stwierdziłem, że to nie to, proponowała mi, żebyśmy się chociaż na seks umówili. 
Czy Wam również jest tak trudno znaleźć kogoś, z kim wzajemnie poczujecie „to coś”?
Postac Odpowiedz

Masz ponad trzydzieści lat. Pary często się dobierają wcześniej. Poznanie kogoś, kto jest "normalny", bezdzietny, otwarty na związek zwyczajnie z wiekiem robi się trudniejsze. Co nie znaczy, że niemożliwe i mam nadzieję, że trafisz na kogoś, z kim będziesz szczęśliwy.

Anonimowe6669 Odpowiedz

Może szukasz nie na swoim poziomie i musisz obniżyć wymagania żeby kogoś znaleźć? Albo, jeśli korzystasz z aplikacji randkowej, możesz mieć np. źle skonfigurowany profil. No i z wiekiem jednak jest coraz trudniej kogoś znaleźć, także facetom, bo wiele kobiet w Twoim wieku jest zajętych, a młodsze niekoniecznie są zainteresowane taką różnicą wieku (noe wszystkie przynajmniej). Możesz tez rozszerzyć zakres poza Warszawę, może ktoś będzie chciał się przeprowadzić albo znajdziesz kogoś, dla kogo Ty będziesz chciał.

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (4)

#AXC2A

Kiedy byłem dzieckiem, bardzo lubiłem piosenkę „Coco Jambo” Mr Presidenta. Grając w Simsy, zorientowałem się, że w przyspieszonym tempie gry palące się postaci wyglądają, jakby tańczyły.
I to przez pewien czas było moje hobby – praca jako sadystyczny DJ. Zamykałem Simów w pokoju bez drzwi, z najsłabszą kuchenką, po czym oglądałem, jak tańczą aż do śmierci w rytm mojego ukochanego „Coco Jambo”.

#am1GO

Właśnie pochowaliśmy mojego serdecznego przyjaciela. Znaliśmy się ponad 20 lat. Na dobre i na złe. Od pandemii nie wychodził z domu, problem z alkoholem miał od dawna, a ostatnie dwa lata pił na umór. Praca zdalna, zakupy przywoził mu lokalny sklep pod drzwi, alkohol taksówkarz. Z domu wychodził tylko jak już naprawdę musiał.
Błagałam go wielokrotnie, żeby zaczął się leczyć, groziłam mu, angażowałam innych bliskich. Obiecywał, że pójdzie, kłamał, że się już umówił, kłamał, że był na spotkaniu AA.
Mieszkaliśmy 60 km od siebie, więc nie byłam w stanie go kontrolować, wierzyłam mu na słowo. Ale alkoholik zawsze kłamie. Znów były prośby, błaganie i tak w kółko.
Mój mąż zaczął się denerwować, że poświęcam czas „pijakowi”, zamiast skupić się na sobie i rodzinie. I w sumie mu się nie dziwię.
Zaczęły mu się problemy zdrowotne, dziwny kaszel, duszności, krwotoki z nosa, ból kręgosłupa, wszystko leczone teleporadami. Poszłam do AA zapytać, co mam robić. Troszkę mnie zbyli – jak sam nie przyjdzie, to zmusić go nie można.
Mnie już brakowało pomysłów, co robić. Ktoś bliski poprosił taksówkarza, żeby nie przywoził mu alkoholu, bo jest alkoholikiem. Taksówkarz obiecał, że nie przywiezie. Następnego dnia był już pod drzwiami. Codzienne dodatkowe 50 zł nie śmierdzi.
A ze zdrowiem zaczęło się coraz gorzej – żółte gałki oczne, sromotne biegunki. Ja już wiedziałam, że to się źle skończy. Wiedziałam, że umiera, że ma ostatnią szansę. Płakałam w słuchawkę, że mu pomogę, ma wokół tyle kochających go osób, wszyscy pomożemy, tylko niech wyjdzie z domu, pójdzie się leczyć, najpierw zrobi porządek z wątrobą.
Nie zdążył.
Najgorsze jest to, że dwa tygodnie przed śmiercią powiedział mi, że powie mi dlaczego pije. Pił, bo był jako dzieciak molestowany i bardzo bity. A gdy przyznał się pedagogowi szkolnemu, wysłali go do psychiatryka.
Zapił się świadomie na śmierć. Nie dawał sobie rady. Depresja plus choroba alkoholowa zabiły go.
Na pogrzebie patrzyłam na rodzinę zalaną łzami. Wewnątrz byłam rozdarta i miałam ochotę wykrzyczeć światu ten ból.
Dlaczego rodzina była taka podła?
Dlaczego system nie pozwala w skrajnych sytuacjach zmusić człowieka do leczenia?
Dlaczego nie zrobiłam więcej?
Mogę tylko wierzyć, że mój kochany przyjaciel odnalazł już spokój.
Dziękuję tym, co dotrwali do końca.
I mam do Was prośbę – pamiętajcie, że alkoholik to nie „pijak”, to człowiek chory i potrzebuje wielopoziomowej pomocy.
AvusAlgor Odpowiedz

A bierzesz pod uwagę, że kłamał, także w sprawie przyczyn picia, równie mocno i chętnie jak pił?

Dantavo Odpowiedz

Podstawą w leczeniu uzależnień jest to, by leczony sam chciał podjąć leczenie. Inaczej to naprawdę ma małe szanse powodzenia. W takim przypadku zmuszanie do leczenia nie wydaje się dobrym pomysłem.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (9)

#Gia6V

Jestem zamężna. Obecnie mamy dziecko. Trafił nam się wyjątkowo atencyjny mały człowiek, który obecnie ma kilka miesięcy. Od początku nie lubi wózka, fotelika, swojego łóżeczka, dlatego codzienna organizacja jest po prostu trudna. Jest to dziecko chciane, kochane. Problem pojawia się w podejściu do dziecka moim i męża. Dziecko ma mamozę, chce być cały czas ze mną albo chociaż mnie widzieć. Jest bardzo ruchliwe, przez co zrobienie czegoś przy nim graniczy z cudem. W momencie kiedy próbuję posprzątać lub ogarnąć coś do obiadu, wspina się wszędzie, wkłada ręce do kontaktu, wychodzi z fotelika etc., ale ma do tego prawo, ponieważ dopiero poznaje świat i mimo wytyczania mu granic jest na tyle małym dzieckiem, że jeszcze ich nie rozumie –  to niemowlę. Najczęściej gotuję, ogarniam coś z dzieckiem na ręku, mimo że mąż jest w domu. Nawet jeśli się nim zajmuje, to przez krótką chwilę, a dziecko i tak płacze do mnie. No i teraz się zaczyna... 
Notorycznie słyszę od męża, że tak sobie pozwoliłam, że jak dziecko mi płacze, to ja przychodzę i uspokajam( powinnam zostawić, a niech ryczy – tak robi mój mąż), że noszę na rękach itp., itd., ale jak mam tego nie robić, skoro dziecko jest na tyle małe, że tego potrzebuje? Często mówię mężowi, żeby zabrał dziecko na spacer – i okej, bez problemu je bierze, ale wraca po 30 minutach, bo dziecko w wózku płacze, a on nie będzie go przecież nosił, a jak się bawią, to dziecko ryczy, ale ono nie będzie ojcu dyktowało warunków. Jak mówię, że chciałabym coś zrobić dla siebie, to twierdzi, że jestem słabo zorganizowana i że to mój problem. Ale jak mam być zorganizowana, skoro nawet jak pójdzie z nim na spacer, to w 30 minut zdążę ledwo obiad ugotować. Po powrocie oczywiście dziecko ze mną się bawi, a mąż leży. Często jak proszę męża o pomoc, to mówi, że możemy przecież oddać dziecko do żłobka albo do jakiejś opiekunki, jak chcę trochę odpocząć, ale to nie tędy droga... Przecież dziecko ma oboje rodziców. Dodam, że mąż od porodu nie wstaje do dziecka w nocy, w weekend może spać, ile chce – jak dziecko się budzi, to ja idę z nim bawić, robię śniadanie, karmię, przewijam itp., bo uważam, że skoro mąż pracuje, to należy mu się odpoczynek w nocy w ciągu tygodnia oraz w weekend, bo też przecież jest zmęczony. Sprzątam, prasuję, przygotowuję niektóre rzeczy najczęściej w nocy, żeby jakoś to wszystko ogarnąć, ale jak ciągle słyszę, że jestem słabo zorganizowana, to się odechciewa. 
Tyle. Chciałam się po prostu wygadać.
Abigaila37 Odpowiedz

To jak mąż zostaje z dzieckiem albo indziej na spacer to też "ma sobie poradzić", a nie wracać po 30 minutach.
I w domu niech pomaga - gotowanie, sprzątanie, pranie, zakupy, etc. Je posiłki, żyje w mieszkaniu? To niech się zajmuje tak samo. Co to, twój współlokator jest, czy mąż?
Ty musisz mieć też czas dla siebie w ciągu dnia! I nie, nie 5 minut, bo się zajedziesz.

Pogadaj z mężem i ustalcie coś konkretnego.

Odpowiedzi (1)
ravageuse Odpowiedz

Ciagle i znowu zdumiewa mnie, ze male dziecko jest w stanie kierowac doroslymi ludzmi.
Sila woli? Charyzma? Bo przeciez nie intelekt i zdolnosc planowania. O wiedzy ktora mozna nabyc z wielu zrodel juz nie wspomne.

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (7)

#VJvAi

Jestem załamana.
Właśnie wróciłam z imprezy, na której byłam może pół godziny.
Impreza na pewno jest super i wszyscy się dobrze bawią – karczma, super jedzenie, kapela, wszystko (nie, to nie wesele).
Czemu tak się czuję?
Bo dołuje mnie fakt, że nie mam z kim chodzić na takie imprezy! Weszłam na salę, siedziałam sama przy dużym stole, gdzie inni bawili się wyśmienicie.
Nienawidzę tego, naprawdę.
Uwielbiam takie imprezy i miałam ogromną ochotę dobrze się bawić, niestety kolejny raz byłam skazana sama na siebie i patrzenie, jak inni dobrze się bawią.
Aktualnie mój stan to zryczana poduszka i totalne zdołowanie. Nie polecam.
AvusAlgor Odpowiedz

Jesteś niemową? Cudzoziemką? Czemu nie nawiążesz konwersacji, tylko czekasz jak mumia? Pracuj nad sobą, bo na razie to wygląda na to, że chcesz być zależna od osób postronnych, by Cię prowadziły za rączkę. A nie musisz, możesz sama kreować rzeczywistość. Tak, to się łatwo pisze: weź się w garść, uwierz w siebie, zacznij działać. Ale wiesz co? Działa się mniej więcej równie łatwo jak pisze. Sprawdź. Jak nie mam racji, wróć z pretensjami :)

Zobacz więcej komentarzy (1)

#hlbru

Dziwne wyznanie, ale często miewam tak, że nie czuję się człowiekiem, może brzmi śmiesznie, sama nie wiem, jak to wytłumaczyć. Często obserwuję nasz gatunek i czuję się, jakbym oglądała program przyrodniczy. Obserwuję i analizuję nasz sposób poruszania się, reakcje na bodźce czy sposób porozumiewania się, gestykulację itp. Miewam tak, że nieraz brzydzę się bycia człowiekiem do tego stopnia, że mnie to denerwuje. Denerwują mnie nasze potrzeby fizjologiczne, popędy i niektóre zachowania. Jest to dziwne, bo sama przecież jestem człowiekiem i sama mam te wymienione cechy, a jednak mnie to męczy i wydaje mi się to bez sensu. Dochodzi do tego, że nie widzę sensu w istnieniu. To nie tak, że chcę ze sobą skończyć, po prostu nie wiem, chyba zaczynam mieć dość materialnego świata. Wierzę w to, że mamy duszę i czasem jestem ciekawa, jak to jest istnieć bez ciała. 
Wiem, wiem, zwariowałam xd po prostu chciałam się z tego wygadać.

#WMl4Z

Gardzę takimi osobami, co są mocne w gębie i przy kolegach, a jak przychodzi co do czego, to nogi za pas. Najczęściej takie przypadki są w szkołach podstawowych i średnich. Stoi taki na przerwie, klata na wdechu i rozstaw rąk, jakby miał wrzody pod pachami i tekst: „Na **** się gapisz, masz jakiś problem?”. Oczywiście wielki chojrak powie to tylko przy kolegach, żeby się popisać, i dlatego iż wie, że w razie czego ma „obstawę”. Najczęściej bywa tak, że taki ktoś na odległość z rozstawionymi łapami i wypiętą klatą jest cwany, a jak się zbliżysz, to nogi za pas.

Jak nie macie odwagi i siły gryźć, to nie zaczynajcie w ogóle szczekać!
ingselentall Odpowiedz

Tak, zrozumieliśmy przekaz: dostałeś wpierdziel od jakichś klatkoschodowych szczyli i przeżywasz.

upadlygzyms Odpowiedz

A co, masz jakiś problem?!

#lWkSI

Zawsze mnie kręcili starsi faceci. Teraz mam 18 lat i podniecają mnie faceci po 40 roku życia, którzy spotykają się z 19-letnimi Ukrainkami. Gdy widzę takiego przegrywa, którego młoda dziewczyna okręciła wokół palca, to mam normalnie tak mokro. Od razu bym się rzuciła na takiego supersamca. Czy jest tu taki prawdziwy mężczyzna?
Megg16 Odpowiedz

Taaak uhm. Pewnie jesteś pościanową babą i tak bardzo Cię boli że go kiedyś odrzuciłaś a teraz on Cię nie chce (w końcu to taka świetna partia! 😆) że w desperacji kłamiesz, że masz 18 lat. Nie z nim takie numery droga pościanowa koleżanko. Po Twoich obwisłych piersiach i kurzych łapkach w kącikach oczu on się od razu zorientuje!

Odpowiedzi (1)
SokoliWzrok Odpowiedz

Od kilku minut czytam niezweryfikowane i się okazało, że jest😉

Zobacz więcej komentarzy (3)
Dodaj anonimowe wyznanie