#Pa2LH

Od urodzenia jestem nieuleczalnie chora. Żaden lekarz nie dał mi do przeżycia więcej niż 3 miesiące. Całe swoje życie miałam spędzić na łóżku inwalidzkim, przypięta do respiratora. Miałam żyć jak przysłowiowa roślinka (stan wegetatywny). Tak się jednak nie stało. Moja mama i ja walczyłyśmy przez wiele lat o to, abym poruszała jakimkolwiek mięśniem swojego ciała. Lekarze nie wiedząc co robić, jak pomóc, doradzali wręcz eutanazję. Od wielu lat jestem w miarę sprawna. Problem polega na tym, iż nie doświadczyłam (i nie doświadczę) w swojej egzystencji ani jednej sekundy bez bólu. Tak nawiasem mówiąc, to bez cierpienia nie mam szans na życie. 
Z biegiem lat dochodzą kolejne ciężkie choroby. Aktualnie mierzę się z nowotworem. Czuję, że nie mam już po co walczyć. Wiem, że moja mama przez te tyle lat wiele wycierpiała. Ciągłe rehabilitacje (w dzień co 2 godz., w nocy co 4 godz.) doprowadziły ją do głębokiej depresji i załamania psychicznego. Mam wrażenie, że jestem jej winna walkę do końca. Niestety, ja na to nie mam już siły. Zmaganie się z życiem w każdej sekundzie mnie dobiło. Moje narodziny zniszczyły moją rodzinę (matkę, ojca, rodzeństwo). Odkąd pamiętam, moim największym marzeniem jest śmierć. Ona pomogłaby wszystkim – ja bym nie cierpiała, a rodzina nie miałaby tyle problemów).

Nie zamierzam walczyć o życie – za dużo to kosztuje.

PS Lekarze do dnia dzisiejszego nie potrafią wyjaśnić, dlaczego żyję (z medycznego punktu widzenia powinnam już dawno umrzeć).
dewitalizacja Odpowiedz

W Polsce nie istnieje legalna eutanazja. Jest jedynie możliwość zaniechania uporczywej terapii w ciężkich przypadkach. Skoro chorujesz na nowotwór, możesz przerwać jego leczenie i Twoje marzenie się spełni. W leczeniu paliatywnym lekarze dbają o dobrą kontrolę bólu u umierających pacjentów.

Odpowiedzi (4)
Zobacz więcej komentarzy (2)

#clskE

Myślicie, że nie umiecie gotować? Poznajcie mojego pradziadka...

Jak to w tamtych czasach bywało, domem zajmowała się wyłącznie prababcia, pradziadek ani nie sprzątał, ani nie gotował, jego rolą było zarabianie pieniędzy. Któregoś razu prababcia musiała wyjechać na dwa dni, zostawiła pradziadkowi jakieś jedzenie i kazała mu tylko ugotować sobie do tego ziemniaki. A pradziadek... Spalił garnek i ziemniaki, bo nie przyszło mu do głowy, że do gotowania potrzebna jest woda.

Jego argumentacja? „Żona zawsze podawała suche!”
Postac Odpowiedz

Stary ten kawał.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#fYRul

Za co dostałam opieprz w podstawówce od nauczycielki?

Mieliśmy narysować siebie, jak jesteśmy chorzy. No to rysuję mnie w łóżku w pokoju, gdzie mam białe ściany. No właśnie. Białe. No to logiczne, że ich nie pokolorowałam.
Co na to nauczycielka?
Że mam natychmiast pokolorować te ściany, bo wygląda, jakbym była w umieralni. W dodatku mam krzywy wyraz twarzy na rysunku. Argument, że jak jest się chorym i ma się gorączkę, to zazwyczaj do śmiechu nie jest, nie został przyjęty przez panią nauczycielkę.

I tak właśnie zabija się kreatywność i własne zdanie u dzieci.

#D3iAP

Ostatnio chodzę często przemęczona, przez co zdarza mi się przysnąć na niektórych nudniejszych wykładach. Tak było wczoraj. Siedziałam, starałam się ze wszystkich sił skupić na tym, co opowiadał prowadzący, jednak zasłonięte rolety powoli ze mną wygrywały. Nim się zorientowałam, usnęłam, rozłożona na ławce na samym przodzie, i może przeszłoby to jakoś niezauważone, gdyby nie fakt, że nagle obudził mnie mój własny pierd! Nie był ani długi, ani śmierdzący, ani nawet szczególnie głośny, ale zdarzył się w momencie gdy na sali panowała absolutna cisza. Słychać było, jakby ktoś wystrzelił... Momentalnie zrobiłam się czerwona. Ale uradowana, że w sali istna noc, udawałam, że śpię dalej...

#bBBLo

Pewnego dnia postanowiłam dokładnie posprzątać swój pokój. Rano odwiedził mnie mój chłopak. Kiedy staliśmy, rozmawiając w moim pokoju, zauważyłam, że na lampie jest pajęczyna. Powiedziałam mu, że muszę ją ściągnąć (bardzo nie lubię pająków), a on się upierał, że zrobi to za mnie, jednak nie zgodziłam się. Kiedy już poszedł, zabrałam się za sprzątanie. Weszłam na moje piętrowe łóżko i z góry chciałam wciągnąć pajęczynę odkurzaczem. Kiedy jednak wychyliłam się z rurą odkurzacza w dłoni, deska od łóżka, na której się opierałam, zerwała się... I co ja zrobiłam? Większość ludzi zasłoniłaby głowę rękoma, ale ja chwyciłam mocniej odkurzacz i deskę, która odpadła i... spadłam na twarz. Wstałam i zobaczyłam krew na podłodze. Pobiegłam do łazienki, przy okazji wszystko obkrwawiając dookoła i spojrzałam w lustro. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę... Mój nos był dosłownie po prawej stronie, jednak nadal miałam cichą nadzieję, że nic z nim nie jest. Zadzwoniłam do mamy (pracuje niedaleko domu) i powiedziałam, żeby szybko przyszła do domu, bo „chyba mam coś z nosem”, a do chłopaka wysłałam SMS „Chyba złamałam nos”. Mama szybko wbiegła do domu i stanęła przerażona, jak mnie zobaczyła. Zapytała, co mi się stało, kto mnie napadł i kto mi to zrobił. Odpowiedziałam, że ja tylko chciałam posprzątać... Pojechaliśmy na pogotowie. Kiedy mnie już przyjęli, lekarz stwierdził, że nos jest złamany (prawostronne przemieszczenie piramidy), powiedział, że dostanę zastrzyk przeciwbólowy. Następnie skierowali mnie na prześwietlenie, a później udałam się do laryngologa i uwierzcie mi, że nastawianie nosa to najgorsze, co może być.

Parę dni później spotkałam moją koleżankę i opowiedziałam jej moją historię (trudno było nie zauważyć, że coś mi się stało, bo miałam wszystkie kolory tęczy na nosie...). Koleżanka stwierdziła, że jestem taka biedna, że to musiało tak boleć, że postanowiła mnie przytulić. Niestety, trochę jej to nie wyszło i uderzyła mnie ręką w nos… Kość, która nie była jeszcze zrośnięta, przestawiła się i teraz mam małego garba na nosie...

PS Tydzień później leżałam na kanapie i mój chłopak chciał się położyć obok mnie, a ja w tym samym momencie chciałam się podnieść i uderzył mnie z główki… w nos. Zalałam się krwią i spanikowana pobiegłam do lustra, aby sprawdzić, czy mój nos znów się przekrzywił. Na szczęście tym razem nie :)

#V9aJY

Niedawno, gdy siedziałam na lekcji historii, pan opowiadał, że gdy ostatnio jechał pociągiem, to zauważył grupę Niemców. Znał trochę niemiecki, więc zrozumiał, że obrażali oni polskie kobiety, że są łatwe itp. 

Ja, jako osoba odważna i dosyć narwana, która myśli, że wygrałaby z każdym, od razu krzyknęłam na całą klasę: „JA BYM IM DAŁA!”. Dopiero po kilku minutach zrozumiałam z czego moja klasa i nauczyciel śmieją się tak niepohamowanie.

#MbS9Q

Gdy miałam dokładnie tydzień, zostałam wypisana ze szpitala do domu. Urodziłam się w Szczecinie i droga do domu wynosiła jakieś 45 kilometrów. Śpiącą mnie i moją mamę wiozła babcia. Z mamą siedziałyśmy na tylnym siedzeniu srebrnego Tico. 
Parę kilometrów od domu w tył naszego samochodu uderzyła ciężarówka i zrobił się korek, wszystkie samochody stanęły. Została wezwana policja. Ciężarówka uderzyła z taką siłą, że aż wypadłam mamie z rąk na podłogę. Co najlepsze – nawet nie drgnęłam i spałam dalej. Mama w szoku nie myślała racjonalnie. Wydawało jej się, że nie żyję, więc wybiegła z samochodu do faceta, który spowodował wypadek. Najpierw go zwyzywała, a potem zaczęła go okładać pięściami. Po chwili babcia zaczęła krzyczeć, że nic mi nie jest, ponieważ byłam tak mocno opatulona, że najwyraźniej nic nie poczułam i upadek nie zrobił na mnie większego wrażenia. Po chwili jednak się obudziłam i po prostu leżałam i patrzałam się w sufit naszego małego autka. 

Mama zmieszana zaprzestała prób rozkwaszenia twarzy tego faceta i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Przyjechała policja i pogotowie, zostały załatwione wszelkie formalności związane ze szkodami, ale pogotowie przydało się tylko temu kierowcy...
Postac Odpowiedz

Oto powód do nie przewożenia dzieci na kolanach.
A co do mamy... W skrajnych emocjach robi się zaskakujące rzeczy.

Zobacz więcej komentarzy (2)

#46kvB

Zrozumiałam, że moi rodzice kochają mnie warunkowo, czyli dopóki żyję tak, jak oni by tego chcieli.
Przykładowo, jeśli przyprowadzę jakiegoś faceta, to niby OK, ale kiedy go niezbyt polubią, matka go krytykuje, a ojciec staje się chłodny, za bardzo z nim nie rozmawia. Swoją drogą chyba żadnego mojego faceta nie polubili, pomimo że żaden nie był jakimś typem spod ciemnej gwiazdy, wszyscy byli dla nich uprzejmi i kulturalni.
Próbują dyktować, jak mam się ubierać, choć jestem już dorosła i mój styl jest dość zwyczajny. No ale skoro mam sporo ciemnych ubrań, to jest źle, bo pesymistycznie.
Kolor włosów jest nie taki, bo rudy – sporo osób go chwali i mówi, że mi w nim do twarzy, więc bardziej temu osądowi ufam i temu, że sama się sobie podobam.
Mówią, że powinnam zajmować się w życiu tym i tym, a jeśli podejmę inną decyzję, to niby OK, ale zadowoleni ze mnie nie są.
Trochę to przykre, że obcy ludzie doceniają mnie często bardziej niż oni.
Postac Odpowiedz

Moja mama robi podobnie. Zauważyłam, że ona ma jakiś ideał życia, i jeśli go nie spełnię, to według niej nie będę szczęśliwa. Mojego "faceta" zaakceptowała dopiero, gdy się pobraliśmy. Wcześniej każdy był lepszy. Do moich braci mówił podobnie. Wszystkie ich wybory były złe. Moje też są. Im jestem starsza, tym mniej takich komentarzy, ale jsszcze jak byłam na studiach, to potrafiła mi wykrzyczeć, że mam nie wracać do domu i ona się będzie mnie wstydziła jak "coś tam".

Mimo wszystko widzę, że mnie kocha i chce mojego dobra. Ma jakiś swój sposób na okazywanie tego, a te komentarze są z troski. Boi się, że popełnię jej błędy i stara się mnie przed nimi ustrzec. Tak się nauczyła, tak potrafi, a w jej pokoleniu wizyta u psychologa to dla świrów, nie wolno tam chodzić - więc nawet nie ma jak zmienić podejścia. Dopiero jak to zrozumiałam, to przestałam się przejmować takimi komentarzami.

#O1uP6

Wstydzę się swojego taty. Jest funkcjonującym alkoholikiem. Codziennie wypija od trzech do pięciu piw. Czasami więcej, ale rzadko. Do tego wszystkiego jest okropnie zaniedbany. Ubiera co popadnie, jest bardzo chudy, ma zaniedbane zęby i nie dba za bardzo o higienę. Jest mi autentycznie wstyd, gdy przestawiam go komuś. Czuję się z tym okropnie, bo z jednej strony zależy mi, żeby był zdrowy i szczęśliwy, ale z drugiej strony już wiele razy widział mój płacz spowodowany jego alkoholizmem i nigdy nie zaczął z tym walczyć. Nie umiem się w tym odnaleźć. Czasami czuję miłość do ojca, a czasami nienawiść.
Bolendorf Odpowiedz

Musi po kryjomu pić więcej i raczej coś mocniejszego. Od trzech piw dziennie można się uzależnić ale po dwóch godzinach byłby trzeźwy. No i wyglądał by zupełnie inaczej.

Odpowiedzi (1)
GeddyLee Odpowiedz

Gdzie to funkcjonowanie?

Zobacz więcej komentarzy (4)

#gs4zp

Krótka historia, jak przegrałem życie w sukcesie. 1970 r. przychodzę na świat, odebrałem jako takie wykształcenie i w wieku 24 lat podjąłem pierwszą pracę. Dzięki tatusiowym koneksjom była to praca w korporacji we Francji (w tych czasach to och i ach). Język perfekt, potem angielski, potem jeszcze hiszpański, a nawet komunikatywnie mandaryński, wykształcenie uzupełniające i tak to się latami kulało. Korporacje zmieniałem zgodnie z tym co każdy robi co kilka lat, z nowymi, coraz to większymi wynagrodzeniami. Zawsze dochodziłem do jakiegoś pułapu, gdzie wyżej nie ma możliwości przejścia pomimo obietnic złotych gór i innej motywacyjnej papki, po prostu korpo tak są zaprojektowane – zarabiasz dobrze, ale nie przeskoczysz, szaraczku. OK, dorobiłem się, sporo świata zwiedziłem. Miałem krótkie różne relacje z kobietami, chyba dziesiątki, niektóre zapowiadały się obiecująco, ale zawsze było mi mało. Ciągle miałem z tyłu głowy, że może gdzieś tam jest ktoś lepszy dla mnie, odpowiedniejszy, ładniejszy, mądrzejszy i tak dalej. Wróciłem do Polski ze sporym zapleczem finansowym, kupiłem ładne mieszkanie w Gdańsku, można powiedzieć – człowiek usytuowany. Postanowiłem zwolnić, znaleźć hobby, chodzić na zajęcia rozwojowe ,zarówno umysł i ciało dobrze wytrenowane, teraz sobie ułożę życie – tak wówczas pomyślałem... 
Mam 54 lata, żadnych przyjaciół, tylko znajomi i sąsiedzi. Wciskam się od dłuższego czasu na każde zaproszenie, każde imprezy, dusza towarzystwa. Mam opowieści bez liku, przygód po świecie jak Indiana Jones... i to tyle. Kobiet już nie ma, odpłynęły lata temu, mają dzieci, rodziny, rozwody, kolejne związki, już są babciami, a ja? A ja nic. Dzieci mieć nie będę, dojrzałej wieloletniej relacji na dobre i złe również. Przegrałem życie. Wracam codziennie do mieszkania urządzonego przez jakiegoś niszowego dizajnera, nawet nie jest przytulnie. Tak sterylnie, jak moje głupie życie.

Zostaje mi tylko żal po rodzicach, że nie odwiedzałem ich kiedy mogłem, bo mi się nie chciało albo wolałem jeździć po Amazonii, żal po utraconych kontaktach z kolegami, bo uważałem ich za niedorajdów, żal wobec mojego braku empatii wobec drugiego człowieka. Tylko ja, ja i ja, bierz i bierz, co zobaczysz, to twoje, kobiet całe morze, przyjaciele przychodzą i odchodzą, rodzina jest, jaka jest. To okropny błąd i nie da się tego zmienić. Utracony czas i siły. Nie róbcie tego, kochajcie rodzinę, przyjaciół, angażujcie się w życie najbliższych ludzi. Reszta to miałkość. Najważniejsi są ludzie wkoło ciebie, ci najbliżsi, ci, których znasz od dziecka, a nie to, czego nie dokonałeś, czego nie zobaczyłeś na świecie. Dla mnie już za późno, ale może ktoś jest w podobnym trybie życia, może ktoś to przeczyta.
tramwajowe Odpowiedz

Nie jest za późno. Są dobre pozytywne przykłady relacji dorosłych, dojrzałych, silnych.
Czasu nie cofniesz, ale zobacz nadzieję na to co możesz miec.

Postac Odpowiedz

A mi się ludzie dziwią gdy mówię, że najważniejsza jest dla mnie rodzina. Gdy wychodzę po 8 godzinach z pracy, nie biorąc nadgodzin. Gdy nie biorę udziału w kolejnym kilkudniowy wyjeździe "bez dzieci". Gdy powiedziałam w pracy, że chcę zredukować etat. Przecież mniej zarobię, nie rozwinę się, takie szanse zmarnuję!

Na robienie kariery jest teraz naprawdę duża presja. Na zakładanie rodziny wręcz przeciwnie. A jak jakaś kobieta powie, że chce zostać w domu z dziećmi, gdy mąż pracuje - to już w ogóle nie ma zrozumienia. Kariera. Tylko kariera.

Odpowiedzi (4)
Zobacz więcej komentarzy (1)
Dodaj anonimowe wyznanie