#6WY14

Mam 30 lat całe życie matka chuchala na mnie i dmuchala a w konsekwencji nie mam przyjaciół ani pracy, nigdy nie miałam chłopaka,nigdy nawet na imprezie nie byłam, na wakacjach nie byłam, alkoholu nigdy nie piłam i dalej mieszkam na wiosce z rodzicami.Nawet się do miasta nie mogę wyprowadzic bo rodzina mówi ,że nie poradzę sobie ani z praca ani z wydatkami. Młodzi cieszcie się z tego co macie bo moje życie pod kloszem jest przekichane.

#9Xaxh

Jestem świeżo po zamieszkaniu z partnerem i teraz zrozumiałam wszystkie kobiety, które zmuszają się do bycia "kurą domową" chociaż na początku w ich relacji było wszystko w kwestii dzielenia obowiązków ustalone i wypełniane.
Oboje pracujemy, w jednej wielkiej firmie z czego ja jestem pracownikiem na najniższym szczeblu jako kobieta i pracuje tylko fizycznie, on natomiast ma za zadanie głównie wydawać polecenia i nie raz w ogóle po pracy nie jest zmęczony a mimo to zamiast pomyśleć o tym by mnie jakoś wesprzeć i posprzątać tylko po sobie to nie robi nic, woli przespać popołudnie dosłownie.
Żeby mi tu zaraz się nikt nie przywalił - wiem że nie raz nic nie robi jak przez 5 godzin pod rząd wysyła memy albo inne posty z różnych portali aby tylko mu czas zleciał i mógł wyjść do domu, zresztą wcale też nie ukrywa w rozmowach jak mija mu dzień, a mimo to jak proszę o pomoc albo zwyczajnie luźno rozmawiamy i wspominam, że trzeba np. ogarnąć ogólnie w domu bo sam zaprosił swoich rodziców na weekend i wypadałoby nie robić ciągle złego wrażenia i żyć w brudzie to zwyczajnie to ignoruje albo wprost oświadcza coś typu : no ale gdzie ty tu widzisz syf?
Niestety polskie przekonanie naszych rodziców jest takie, że nawet jak głośno tego nie powiedzą to patrzą krzywo tylko na mnie, bo przecież jako kobieta powinnam posprzątać, ugotować i w ogóle.
Cieszę się, że nie mamy jeszcze dzieci bo obawiam się, że wychowanie ich spadłoby całkowicie na mnie.
Dowiedziałam się przypadkiem i to była wisienka na torcie po prostu, że rachunki nie są płacone w terminie i nawet właściciel mieszkania nie wiedział o moim wprowadzeniu się, mimo że kilkukrotnie prosiłam by dostać do niego kontakt żeby samodzielnie ustalić warunki swojego pobytu tam, skoro już tak ciężko mu było poinformować go o tym fakcie, że się wprowadzam (tak, mówiłam o tym jeszcze zanim zdecydowałam się wprowadzić, a że zamilkł to uznałam, że to załatwił i jak właściciel nas odwiedzi to podpisze się na umowie, za wynajem przelewałam partnerowi z zaufaniem).
Kocham go i nie mam żadnego powodu by go zostawić, chciałabym tylko wiedzieć co mogę zrobić by zwyczajnie zaczął podejmować odpowiedzialne dorosłe decyzje... Jesteśmy młodzi, może da się coś zrobić, jakikolwiek kompromis...
Finansowo to też sporo oszczędza, bardzo rzadko sam z siebie kupi składniki na obiad, który ja zrobię, bo nie umie gotować. Nawet nie liczę na jakąś randkę, a imprezy rodzinne gdy np jest w mojej rodzinie to płace sama, zresztą muszę go prosić by w ogóle ze mną poszedł z łaski. Dotąd za każdym razem go broniłam, wierzyłam, że jest bardziej ogarnięty skoro ma poważne stanowisko pracy i jakieś większe plany na przyszłość. Przeanalizowałam cały nasz dotychczasowy związek i wciąż nie wiem, co zrobiłam źle, ale nie zamierzam zastąpić mu mamy skoro ustaliliśmy równość na start

#NCfR4

Jeżeli ktoś jest aktualnie w czarnej dupie to może pocieszy was to, że może macie trochę lepiej niż ja.
Mam rachunki do zapłacenia za jakieś 600 zł łącznie (zapłaciłam już 900 zł czynszu), za mechanika muszę dać prawie 3 tyś (zrobione auto świeżo po wypadku z sarną), pracuje w takich godzinach, że muszę wstawać o 4 a po nocach uczę się do matury, którą próbuję poprawić samodzielnie (nie zdałam matmy i dostałam kardynała z polskiego kilka lat temu...), zostało mi jeszcze trochę zabiegów u fizjoterapeuty umówionych prywatnie, by wzmocnić mięśnie po wypadku i uszczerbku na zdrowiu, poza tym szykują mi się dwie komunie w maju gdzie pasuje coś kupić albo dać kopertę by zwróciło się za talerzyk, nie mam nawet sukienki więc muszę szukać coś po taniości w co może wejdę, mało tego ogólnie miałabym pieniądze tylko pożyczyłam je rodzicom, jak się okazuje chyba ich nie odzyskam bo nie mają z czego mi oddać a to łącznie takie pieniądze, że można już kupić lepsze używane auto (kilkuletnie ciułane oszczędności na mieszkanie)...
Generalnie od początku roku co chwilę jestem chora i czuję się jak na bieżni po maratonie, mam wrażenie że cokolwiek się dzieje dodatkowo to już nie wyrabiam. Nie mam wsparcia ani w partnerstwie ani w rodzinie, okazuje się, że obcy ludzie potrafią być dużo lepsi od "swoich".
Wszyscy, którzy też ledwo wyrabiacie - trzymajcie się ciepło, jakoś sobie poradzimy, będziemy się kiedyś w końcu wyrabiać i fizycznie i psychicznie i finansowo. Pozdrawiam 😊

#AqdLD

Zacznę od początku przed ślubem nie powiem męża znalazłam krótko. Zdecydowaliśmy się na ślub cywilny co nie odpowiadało jego rodzinie. Przed i trochę po było spokojnie a po śmieciu teściowej co raz gorzej zaczął co raz więcej pić dodatkowo mieszkało nas 9 osób. Kłótnie prawie dzień w dzień nie dało się spokojnie żyć a o wyprowadzce nie chciał słyszeć. I tak 6 osób się wyprowadziło że został jego brat na szczęście on jest na dole w też awantury co jakiś czas jak wiecznie pije jest coś okropnego. Dla tego mojego liczy się aby wódka a tez co najważniejsze nie pracuje co o tak zarobi to i przepije a utrzymujemy się Z pola. Ja już sobie nie radzę a każdy co mnie czego mu daje pić tak wsadzam w niego lejek i leje litrami alkohol. Nie skutkuje wykreowanie i czy robienie awantur przy jego rodzinie nawet groźby rozwodem nie są skuteczne. Dodatkowo choruje co to wszystko odbija się na moim zdrowiu. Miał ktoś może podobnie co jeszcze można zrobić żeby przestał pić

#8vTXQ

Mam bardzo trudną sytuację finansową. Zdecydowałam się że znajdę sponsora. Nie wiem gdzie można znaleźć takie osoby dlatego pisze tutaj. Zależy mi na dyskrecji i szybkich spotkaniach. Napisz do mnie na IG
https://www.instagram.com/karaa_572?igsh=ZDg0NzR1emIyMDk2

kara_572

#2JhMC

Kiedyś popełniłam jeden glupi błąd.
Mianowicie pisałam z innymi facetami, nic o seksie, żadnego flirtu żadnego podrywu. Zwykła, koleżeńska rozmowa. Nigdy z nimi się nie spotkałam, nie miałam takiego zamiaru, nie zdradziłam nigdy.
Ukrywałam to przed facetem bo zawsze był bardzo zazdrosny o mnie. Wiem, że nie pozwoliłby mi na takie rozmowy, gdyby nie to pokazałabym mu wiadomości. Brakowało mi po prostu wygadania sie, rozmowy. Mój facet zbytnio mnie nie słuchał, jest strasznie nerwowy o byle co.. Nie da się z nim spokojnie porozmawiać.
Gdy się o tym dowiedział wiadomo co było...
Koniec końców wybaczyl mi.
Wszystko jest ok.
Teraz na każdym kroku mnie pilnuje.. Mam wrażenie, ze najchętniej zamknął by mnie w klatce.. Mam tel przy sobie źle, nie mam tel przy sobie też zle.. Cos patrzę w tel to już od razu patrzy co robi.. Pisałam komentarze na Tik toku to się przyczepił o to, że po co.. Czy mi brakuje rozmów... No dla mnie to normalna rzecz pisanie komentarzy..
Faceci mi dawali obserwacje, ja oddawalam bo może zbierali sobie obs, nie pisałam z nimi to wielki foch...
Gram czasami w cs. Ktoś odezwie się do mnie cześć Aniu to wielkie pretensje bo zdrobniale ktoś się wita i w ogóle to, że sie wita to już jest problem...
Rozumiem go, jego brak zaufania ale nie wiem już sama czy to nie jest przesada...
Dziękuję za przeczytanie i proszę o nie ocenianie mnie.

#5dnbw

Mam taki pewien problem. Często czuję, że chciałabym mieć znajomych, wychodzić z nimi, chciałabym się poprostu lz kimś pośmiać. Lecz nie mam z kim. Z drugiej strony przyjemnie jest byś samą, nie być od nikogo zależną. Trochę nie lubię przebywać z ludźmi, uwielbiam spędzać dnie w domu, w nim się czuje najlepiej. Jednakże, czasami ta samotność staję się przytłaczająca i nie czuję smutku, ale pustkę.
Trochę to przygnębiające.

#qTEo9

Jestem uzależniona od uwagi mężczyzn. Wychowywałam się w domu praktycznie bez ojca. Z terapeutką rozmawiałam na temat potencjalnych "daddy issues", a ona zaprzeczała.
Walidacja mężczyzn jest mi potrzebna. Lubię czuć się przez nich zaopiekowana. Parę miesięcy temu pewien mężczyzna poświęcił mi dużo uwagi, od tego czasu nie mogę o nim zapomnieć. Śledzę go w internecie, robię się zazdrosna, kiedy wchodzi w interakcje z innymi kobietami.
Myślałam, że gdy znajdę partnera, to takie natrętne myśli i uczucia przejdą. Jestem już w związku 4 lata i tak intensywna sytuacja zdarza się średnio raz na rok.
Co robić? Boję się, że zranię w ten sposób partnera, że posunę się do czegoś głupiego.

#vroB9

Gdzie jest Stary ja? Pełen energii , uśmiechu na twarzy, chęci do działania, pomagania innym? Nie wiem, chyba zapadł w głęboki sen. Czuje się jak martwy, chodzę, oddycham, ale w środku odczuwam totalną pustkę. Nic mnie nie cieszy, uśmiech na twarzy przywdziewam na pokaz, dla publiki. Nie mam siły funkcjonować, spędzać czas z ludźmi i robić cokolwiek. Nawet leżenie w łóżku stało się meczace. Nie potrafię czuć emocji, nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Siedzę i wpatruję się jak obłąkany w martwy punkt na ścianie. Jedyne myśli jakie w głowie mam, powodują że rozpadam się na części. Myślę tylko o tym jak zakończyć te tortury. Narkotyki to jedyne co potrafi pomóc mi odciąć się od tej pierdolonej rzeczywistości. Chociaż na chwilę, mój umysł jest czysty, a demony w głowie przestają mnie nękać. W taki sposób się uzależniłem. Muszę brać codziennie, od rana do wieczora, wtedy czuję się średnio. Nie powiem że czuje się po tym dobrze, bo to już na mnie nie działa, daje mi jedynie normalność, czystość i zabija myśli. Gdy to odstawiłem moja głowa pęka, wszystko się nasila i nie potrafię opanować swojej głowy. Myślę o tym żeby zakończyć to cierpienie. Coraz bardziej wątpie że może być dobrze. Tracę nadzieję każdego dnia i czuje jak gasne. Jest mi wszystko obojętne. Wszystkie problemy których nabawiłem się przez narkotyki są dla mnie obojętne. Przestałem szukać sposobu na rozwiązanie swoich problemów. Zacząłem je akceptować i ignorować. Każdego dnia mnożą się a kiedy stracę wszystko i zostanę z niczym, zakończę swoje męki. Coraz mniej zaczynam przejmować się tym jak bardzo moja śmierć, zraniła by moją rodzinę i bliskich. Jeśli nic się nie zmieni, będzie to nieuniknione. Czuję pustkę, apatię, jak by serce moje było pokryte lodem. Nic mnie już nie obchodzi. Uważam że nic mnie już nie czeka i mimo że miałem wszystko, to wszystko sam na własne życzenie spierdoliłem. Nawet powoli przestaję żałować że tak się stało. Będę krążył wokół was każdego dnia, uśmiechał się i rozmawiał, ale w środku będę czuł nicość i obojętność. Ci z lepszym wzrokiem będą coś mogli podejrzewać, ale większość z was nawet nie będzie wiedziała w którym momencie nagle odejdę i nie wrócę. Każdego dnia będę zakładał maskę dla was. sam już nie wiem czy ja wogóle mam chęci do tego by się naprawić. Czy ja tego chce. Nie wiem. Wiem tylko tyle że jest jedna osoba która daje mi iskrę, zapala lampkę w pokoju pełnym mroku. I doskonałe to wie. Czy nasza miłość będzie fundamentem do lepszego jutra? To się okaże. Cześć
Dodaj anonimowe wyznanie