#tPHXq

Jestem trzydziestoparoletnim facetem od kilku lat będącym singlem. Po ostatnim rozstaniu zrobiłem sobie przerwę od relacji, przemyślałem wszystko, wyciągnąłem wnioski.

Jakiś rok temu wróciłem na „rynek matrymonialny”. Pomyślałem, że szybko kogoś poznam – w końcu stolica Polski, wiele kobiet. I wiecie co? Jest dramat. Problem tkwi w tym, że kobiety są mną naprawdę zainteresowane, ale nie takie, którymi ja jestem zainteresowany. Wśród wzdychających do mnie królują samotne matki (założyłem, że nie jestem takimi zainteresowany – każdy ma prawo do własnych wymagań) oraz dziewczyny w jakiś sposób dziwne lub z problemami. Miałem już przypadek, gdzie na umówione spotkanie dziewczyna przyszła totalnie pijana, w innej sytuacji po obiecującym spotkaniu dziewczyna przyznała się do poważnych zaburzeń psychicznych. Nie wspomnę już o przypadkach, w których na żywo kobieta wyglądała totalnie inaczej niż na zdjęciach. Tak jakbym miał zmienić zdanie na żywo, mimo tego że czułem się oszukany.


Każda kobieta, która mi się spodoba okazuje się mną niezainteresowana lub bardzo szybko mnie spławia. A kobiety, którymi ja nie jestem zainteresowany? Szczerze rozmawiam z taką, informuję, że jednak nie jest w moim typie. Efekt? Z jedną musiałem po kilku dniach porozmawiać po raz drugi, bo myślała, że zmienię zdanie i wręcz zamęczała mnie wiadomościami. Ostatnio inna po spotkaniu, po którym również stwierdziłem, że to nie to, proponowała mi, żebyśmy się chociaż na seks umówili. 
Czy Wam również jest tak trudno znaleźć kogoś, z kim wzajemnie poczujecie „to coś”?
Postac Odpowiedz

Masz ponad trzydzieści lat. Pary często się dobierają wcześniej. Poznanie kogoś, kto jest "normalny", bezdzietny, otwarty na związek zwyczajnie z wiekiem robi się trudniejsze. Co nie znaczy, że niemożliwe i mam nadzieję, że trafisz na kogoś, z kim będziesz szczęśliwy.

Anonimowe6669 Odpowiedz

Może szukasz nie na swoim poziomie i musisz obniżyć wymagania żeby kogoś znaleźć? Albo, jeśli korzystasz z aplikacji randkowej, możesz mieć np. źle skonfigurowany profil. No i z wiekiem jednak jest coraz trudniej kogoś znaleźć, także facetom, bo wiele kobiet w Twoim wieku jest zajętych, a młodsze niekoniecznie są zainteresowane taką różnicą wieku (noe wszystkie przynajmniej). Możesz tez rozszerzyć zakres poza Warszawę, może ktoś będzie chciał się przeprowadzić albo znajdziesz kogoś, dla kogo Ty będziesz chciał.

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (3)

#AXC2A

Kiedy byłem dzieckiem, bardzo lubiłem piosenkę „Coco Jambo” Mr Presidenta. Grając w Simsy, zorientowałem się, że w przyspieszonym tempie gry palące się postaci wyglądają, jakby tańczyły.
I to przez pewien czas było moje hobby – praca jako sadystyczny DJ. Zamykałem Simów w pokoju bez drzwi, z najsłabszą kuchenką, po czym oglądałem, jak tańczą aż do śmierci w rytm mojego ukochanego „Coco Jambo”.

#am1GO

Właśnie pochowaliśmy mojego serdecznego przyjaciela. Znaliśmy się ponad 20 lat. Na dobre i na złe. Od pandemii nie wychodził z domu, problem z alkoholem miał od dawna, a ostatnie dwa lata pił na umór. Praca zdalna, zakupy przywoził mu lokalny sklep pod drzwi, alkohol taksówkarz. Z domu wychodził tylko jak już naprawdę musiał.
Błagałam go wielokrotnie, żeby zaczął się leczyć, groziłam mu, angażowałam innych bliskich. Obiecywał, że pójdzie, kłamał, że się już umówił, kłamał, że był na spotkaniu AA.
Mieszkaliśmy 60 km od siebie, więc nie byłam w stanie go kontrolować, wierzyłam mu na słowo. Ale alkoholik zawsze kłamie. Znów były prośby, błaganie i tak w kółko.
Mój mąż zaczął się denerwować, że poświęcam czas „pijakowi”, zamiast skupić się na sobie i rodzinie. I w sumie mu się nie dziwię.
Zaczęły mu się problemy zdrowotne, dziwny kaszel, duszności, krwotoki z nosa, ból kręgosłupa, wszystko leczone teleporadami. Poszłam do AA zapytać, co mam robić. Troszkę mnie zbyli – jak sam nie przyjdzie, to zmusić go nie można.
Mnie już brakowało pomysłów, co robić. Ktoś bliski poprosił taksówkarza, żeby nie przywoził mu alkoholu, bo jest alkoholikiem. Taksówkarz obiecał, że nie przywiezie. Następnego dnia był już pod drzwiami. Codzienne dodatkowe 50 zł nie śmierdzi.
A ze zdrowiem zaczęło się coraz gorzej – żółte gałki oczne, sromotne biegunki. Ja już wiedziałam, że to się źle skończy. Wiedziałam, że umiera, że ma ostatnią szansę. Płakałam w słuchawkę, że mu pomogę, ma wokół tyle kochających go osób, wszyscy pomożemy, tylko niech wyjdzie z domu, pójdzie się leczyć, najpierw zrobi porządek z wątrobą.
Nie zdążył.
Najgorsze jest to, że dwa tygodnie przed śmiercią powiedział mi, że powie mi dlaczego pije. Pił, bo był jako dzieciak molestowany i bardzo bity. A gdy przyznał się pedagogowi szkolnemu, wysłali go do psychiatryka.
Zapił się świadomie na śmierć. Nie dawał sobie rady. Depresja plus choroba alkoholowa zabiły go.
Na pogrzebie patrzyłam na rodzinę zalaną łzami. Wewnątrz byłam rozdarta i miałam ochotę wykrzyczeć światu ten ból.
Dlaczego rodzina była taka podła?
Dlaczego system nie pozwala w skrajnych sytuacjach zmusić człowieka do leczenia?
Dlaczego nie zrobiłam więcej?
Mogę tylko wierzyć, że mój kochany przyjaciel odnalazł już spokój.
Dziękuję tym, co dotrwali do końca.
I mam do Was prośbę – pamiętajcie, że alkoholik to nie „pijak”, to człowiek chory i potrzebuje wielopoziomowej pomocy.
AvusAlgor Odpowiedz

A bierzesz pod uwagę, że kłamał, także w sprawie przyczyn picia, równie mocno i chętnie jak pił?

Dantavo Odpowiedz

Podstawą w leczeniu uzależnień jest to, by leczony sam chciał podjąć leczenie. Inaczej to naprawdę ma małe szanse powodzenia. W takim przypadku zmuszanie do leczenia nie wydaje się dobrym pomysłem.

Odpowiedzi (1)
Zobacz więcej komentarzy (9)

#Gia6V

Jestem zamężna. Obecnie mamy dziecko. Trafił nam się wyjątkowo atencyjny mały człowiek, który obecnie ma kilka miesięcy. Od początku nie lubi wózka, fotelika, swojego łóżeczka, dlatego codzienna organizacja jest po prostu trudna. Jest to dziecko chciane, kochane. Problem pojawia się w podejściu do dziecka moim i męża. Dziecko ma mamozę, chce być cały czas ze mną albo chociaż mnie widzieć. Jest bardzo ruchliwe, przez co zrobienie czegoś przy nim graniczy z cudem. W momencie kiedy próbuję posprzątać lub ogarnąć coś do obiadu, wspina się wszędzie, wkłada ręce do kontaktu, wychodzi z fotelika etc., ale ma do tego prawo, ponieważ dopiero poznaje świat i mimo wytyczania mu granic jest na tyle małym dzieckiem, że jeszcze ich nie rozumie –  to niemowlę. Najczęściej gotuję, ogarniam coś z dzieckiem na ręku, mimo że mąż jest w domu. Nawet jeśli się nim zajmuje, to przez krótką chwilę, a dziecko i tak płacze do mnie. No i teraz się zaczyna... 
Notorycznie słyszę od męża, że tak sobie pozwoliłam, że jak dziecko mi płacze, to ja przychodzę i uspokajam( powinnam zostawić, a niech ryczy – tak robi mój mąż), że noszę na rękach itp., itd., ale jak mam tego nie robić, skoro dziecko jest na tyle małe, że tego potrzebuje? Często mówię mężowi, żeby zabrał dziecko na spacer – i okej, bez problemu je bierze, ale wraca po 30 minutach, bo dziecko w wózku płacze, a on nie będzie go przecież nosił, a jak się bawią, to dziecko ryczy, ale ono nie będzie ojcu dyktowało warunków. Jak mówię, że chciałabym coś zrobić dla siebie, to twierdzi, że jestem słabo zorganizowana i że to mój problem. Ale jak mam być zorganizowana, skoro nawet jak pójdzie z nim na spacer, to w 30 minut zdążę ledwo obiad ugotować. Po powrocie oczywiście dziecko ze mną się bawi, a mąż leży. Często jak proszę męża o pomoc, to mówi, że możemy przecież oddać dziecko do żłobka albo do jakiejś opiekunki, jak chcę trochę odpocząć, ale to nie tędy droga... Przecież dziecko ma oboje rodziców. Dodam, że mąż od porodu nie wstaje do dziecka w nocy, w weekend może spać, ile chce – jak dziecko się budzi, to ja idę z nim bawić, robię śniadanie, karmię, przewijam itp., bo uważam, że skoro mąż pracuje, to należy mu się odpoczynek w nocy w ciągu tygodnia oraz w weekend, bo też przecież jest zmęczony. Sprzątam, prasuję, przygotowuję niektóre rzeczy najczęściej w nocy, żeby jakoś to wszystko ogarnąć, ale jak ciągle słyszę, że jestem słabo zorganizowana, to się odechciewa. 
Tyle. Chciałam się po prostu wygadać.
Abigaila37 Odpowiedz

To jak mąż zostaje z dzieckiem albo indziej na spacer to też "ma sobie poradzić", a nie wracać po 30 minutach.
I w domu niech pomaga - gotowanie, sprzątanie, pranie, zakupy, etc. Je posiłki, żyje w mieszkaniu? To niech się zajmuje tak samo. Co to, twój współlokator jest, czy mąż?
Ty musisz mieć też czas dla siebie w ciągu dnia! I nie, nie 5 minut, bo się zajedziesz.

Pogadaj z mężem i ustalcie coś konkretnego.

Odpowiedzi (1)
ravageuse Odpowiedz

Ciagle i znowu zdumiewa mnie, ze male dziecko jest w stanie kierowac doroslymi ludzmi.
Sila woli? Charyzma? Bo przeciez nie intelekt i zdolnosc planowania. O wiedzy ktora mozna nabyc z wielu zrodel juz nie wspomne.

Odpowiedzi (3)
Zobacz więcej komentarzy (7)

#VJvAi

Jestem załamana.
Właśnie wróciłam z imprezy, na której byłam może pół godziny.
Impreza na pewno jest super i wszyscy się dobrze bawią – karczma, super jedzenie, kapela, wszystko (nie, to nie wesele).
Czemu tak się czuję?
Bo dołuje mnie fakt, że nie mam z kim chodzić na takie imprezy! Weszłam na salę, siedziałam sama przy dużym stole, gdzie inni bawili się wyśmienicie.
Nienawidzę tego, naprawdę.
Uwielbiam takie imprezy i miałam ogromną ochotę dobrze się bawić, niestety kolejny raz byłam skazana sama na siebie i patrzenie, jak inni dobrze się bawią.
Aktualnie mój stan to zryczana poduszka i totalne zdołowanie. Nie polecam.
AvusAlgor Odpowiedz

Jesteś niemową? Cudzoziemką? Czemu nie nawiążesz konwersacji, tylko czekasz jak mumia? Pracuj nad sobą, bo na razie to wygląda na to, że chcesz być zależna od osób postronnych, by Cię prowadziły za rączkę. A nie musisz, możesz sama kreować rzeczywistość. Tak, to się łatwo pisze: weź się w garść, uwierz w siebie, zacznij działać. Ale wiesz co? Działa się mniej więcej równie łatwo jak pisze. Sprawdź. Jak nie mam racji, wróć z pretensjami :)

Zobacz więcej komentarzy (1)

#hlbru

Dziwne wyznanie, ale często miewam tak, że nie czuję się człowiekiem, może brzmi śmiesznie, sama nie wiem, jak to wytłumaczyć. Często obserwuję nasz gatunek i czuję się, jakbym oglądała program przyrodniczy. Obserwuję i analizuję nasz sposób poruszania się, reakcje na bodźce czy sposób porozumiewania się, gestykulację itp. Miewam tak, że nieraz brzydzę się bycia człowiekiem do tego stopnia, że mnie to denerwuje. Denerwują mnie nasze potrzeby fizjologiczne, popędy i niektóre zachowania. Jest to dziwne, bo sama przecież jestem człowiekiem i sama mam te wymienione cechy, a jednak mnie to męczy i wydaje mi się to bez sensu. Dochodzi do tego, że nie widzę sensu w istnieniu. To nie tak, że chcę ze sobą skończyć, po prostu nie wiem, chyba zaczynam mieć dość materialnego świata. Wierzę w to, że mamy duszę i czasem jestem ciekawa, jak to jest istnieć bez ciała. 
Wiem, wiem, zwariowałam xd po prostu chciałam się z tego wygadać.

#WMl4Z

Gardzę takimi osobami, co są mocne w gębie i przy kolegach, a jak przychodzi co do czego, to nogi za pas. Najczęściej takie przypadki są w szkołach podstawowych i średnich. Stoi taki na przerwie, klata na wdechu i rozstaw rąk, jakby miał wrzody pod pachami i tekst: „Na **** się gapisz, masz jakiś problem?”. Oczywiście wielki chojrak powie to tylko przy kolegach, żeby się popisać, i dlatego iż wie, że w razie czego ma „obstawę”. Najczęściej bywa tak, że taki ktoś na odległość z rozstawionymi łapami i wypiętą klatą jest cwany, a jak się zbliżysz, to nogi za pas.

Jak nie macie odwagi i siły gryźć, to nie zaczynajcie w ogóle szczekać!
ingselentall Odpowiedz

Tak, zrozumieliśmy przekaz: dostałeś wpierdziel od jakichś klatkoschodowych szczyli i przeżywasz.

upadlygzyms Odpowiedz

A co, masz jakiś problem?!

#lWkSI

Zawsze mnie kręcili starsi faceci. Teraz mam 18 lat i podniecają mnie faceci po 40 roku życia, którzy spotykają się z 19-letnimi Ukrainkami. Gdy widzę takiego przegrywa, którego młoda dziewczyna okręciła wokół palca, to mam normalnie tak mokro. Od razu bym się rzuciła na takiego supersamca. Czy jest tu taki prawdziwy mężczyzna?
Megg16 Odpowiedz

Taaak uhm. Pewnie jesteś pościanową babą i tak bardzo Cię boli że go kiedyś odrzuciłaś a teraz on Cię nie chce (w końcu to taka świetna partia! 😆) że w desperacji kłamiesz, że masz 18 lat. Nie z nim takie numery droga pościanowa koleżanko. Po Twoich obwisłych piersiach i kurzych łapkach w kącikach oczu on się od razu zorientuje!

Odpowiedzi (1)
SokoliWzrok Odpowiedz

Od kilku minut czytam niezweryfikowane i się okazało, że jest😉

Zobacz więcej komentarzy (3)

#QmGMk

Jestem otyła i mam tego dość. 
Zaczęło się kilka lat temu po bardzo trudnym rozstaniu z moim byłym. Zaczęłam mieć wtedy problemy z psychiką i załamałam się do tego stopnia, że wszystko przestało mnie obchodzić, ponieważ ta osoba była całym moim światem. Zaczęłam żreć, żreć i jeszcze raz żreć plus przestałam ćwiczyć, bo czułam, że nie mam się już komu podobać. Taki niezdrowy tryb życia stał się nawykiem i ciągnie się już kilka lat. Aktualnie mam 27 lat i ciało gorsze niż po kilku ciężkich ciążach, mimo że w ciąży nigdy nie byłam. Mam sporą oponkę (a raczej oponę) na brzuchu plus czuję się, jakbym była jakaś roztapiającą się gliną albo galaretą. Mam dość, że czuję lęk przed wyjściem na zewnątrz (zwłaszcza gdy robi się cieplej), że brzydzę siebie i obrzydzam innych. Próbowałam to zmienić, jednak za mało się do tego przykładałam za każdym razem, a jak już się przyłożyłam, to treningi i zdrowsza dieta trwały może z kilka dni. Dziś spojrzałam w lustro na przerwie w pracy i myślałam, że się zrzygam. 
Piszę to nie tylko po to, by się wygadać, ale też prosić o radę, jeśli ktoś borykał się ze zrzuceniem wagi. Jak dostosować treningi, jedzenie i tempo chudnięcia, by skóra zbytnio nie obwisła. Myślę o prowadzeniu prywatnego video pamiętnika, w którym nagrywałabym siebie podczas treningów czy opowiadania o tym, jak danego dnia się czuję. Naprawdę czuję się jak w sytuacji bez wyjścia, ponieważ obiecałam, że schudnę nie tylko sobie, ale i bliskim. Chciałabym zmienić mindset, żyć zdrowym trybem życia.
imtoooldforthisshirt Odpowiedz

Za malo danych, zeby dac jakies konkretne rady, ale:
1. Odpowiednia dieta. Odpowiednia, czyli dopasowana do Ciebie. Najlepiej gdybys ulozyla ja wspolnie z dietetykiem. Chodzi o to, ze kazdy ma inne preferencje zywieniowe i typowy miesozerca ledwie zauwazy przejscie na keto, a kluskozerca bedzie sie meczyl. Im lepiej dopasowana dieta, tym latwiej ja utrzymac.
2. Aktywnosc fizyczna. Nie szukaj takich, ktore (teoretycznie) przynosza najlepsze/najszybsze efekty, tylko znowu takich, ktore Tobie beda najbardziej odpowiadac. Kluczem jest systematycznosc, wiec codzienny spacer da lepsze efekty niz interwaly 2-3 razy w miesiacu.
3. Rob zdjecia sylwetki, zeby moc porownac efekty. Miesnie waza wiecej niz tluszcz i czasem mimo znacznej poprawy w sensie wizualnym, efekt moze nie byc widoczny przy wazeniu. A widoczne efekty, to swietna motywacja.
4. Wytrwalosc. Nawet jesli sie potkniesz i zjesz czekolade/pizze/kebaba, czy co tam Cie kusi, nie poddawaj sie. Praca nad soba trwa nadal, a przeciez nie przygotowujesz sie do zawodow kulturystycznych, zeby kostka czekolady miala przekreslic wszystko. Tyle, ze te potkniecia nie moga stac sie norma.
5. Nie popadaj w skrajnosci. W pracy nad soba wzne jest, aby nabrac pewnych nawykow. W ten sposob unikniesz tez efektu jojo. Nie chodzi o to, zeby sie glodzic i szybko zrzucic dodatkowe kilogramy, tylko zeby podczas procesu zrozumiec pewne mechanizmy i zastepowac niezdrowe nawyki tymi zdrowymi wlasnie.
6. Badz sczera ze soba. Jesli wypilas puszke pepsi w ciagu dnia, nie zapomnij wliczyc jej do bilansu kalorycznego. To, ze czegos nie policzysz, nie sprawi, ze kalorie magicznie znikna. To samo dotyczy innych rzeczy - np przy smazeniu czesto zapominamy policzyc tluszcz uzyty w tym procesie, nie liczymy smietanki w kawie, czy sokow owocowych. A potem zdziwienie, ze nie chudne.
7. Sprobuj sie tym zainteresowac. Im wiecej bedziesz wiedziala na ten temat, tym latwiej beda Ci wytrwac w postanowieniu.

Frog Odpowiedz

Nie szukaj porad wśród internetowych randomów - żeby schudnąć trwale, bez jojo i bez wycinania części żołądka lub obwisłej skóry, pozostając w zdrowiu fizycznym i psychicznym, potrzebujesz dobrze zbilansowanej diety oraz pakietu dobrze dopasowanych ćwiczeń / masaży / itp.
Mówi Ci to osoba ważąca kiedyś 130 kg, obecnie 76.

Konsekwentne przestrzeganie diety i programu ćwiczeń pozwoli Ci pozbyć się minimum 30 kg w rok, co daje średnio 2-3kg miesięcznie i to jest dobre tempo. Poszukaj sprawdzonych dietetyków i fizjoterapeutów - to wszystko trochę kosztuje, ale odzyskanie zdrowia i realnej lekkości warte jest każdych pieniędzy.

A najcudowniej wywala się z szafy te wszystkie XXXL-ki i kupuje zwykłe L i niżej. 💫
Działaj - im szybciej, tym lepiej dla Twojego zdrowia. Życzę powodzenia i wytrwałości 🤗

Odpowiedzi (2)
Zobacz więcej komentarzy (4)

#jYExw

O tym, jaka „ta młodzież zła i niedobra”, czyli troszkę mojego żalenia się na polskie Januszexy i traktowanie młodego pracownika. 
Odeszłam ostatnio z pracy w pewnej firmie, w której najpierw byłam na stażu. Jestem w szoku, że kobieta, która mnie zatrudniła, okazała się być takim prostakiem. Póki na stażu płacił mi urząd, to wszystko było OK, ale kiedy zostałam zatrudniona na okres próbny, nagle wszystko robiłam źle. Była sytuacja, że szefowa dowaliła się o kalendarz wiszący na ścianie w biurze, gdzie zwykle zapisywaliśmy spotkania z klientami. Szefowa nie dość, że sama umawiała się na spotkanie przez telefon, to sama wpisała je w kalendarz, po czym... opierdzieliła nas, że ona na to spotkanie nie zdąży i to z jakiegoś powodu nasza wina (wtf?). Takich bzdurnych sytuacji było multum, a najzabawniejsze, że szefowa to kobieta wiekowa i myślałam o niej o jako doświadczonej kobiecie ze zdrowym rozsądkiem. Jakże się myliłam... Ale najlepszy hit, to kiedy zostałam poproszona na rozmowę z nią. Uwielbiam tatuaże i akurat miałam wolne dzień wcześniej, więc zrobiłam sobie dwa kolejne na nodze. Usłyszałam, że jestem nieodpowiedzialna, bo taką truciznę sobie w ciało wstrzykuję z tym tuszem i w lecie będę nosiła długie spodnie i rękaw, bo tak nie może być. Najlepsze, że ta baba była wielką zwolenniczką medycyny naturalnej, czyli mocy jakichś kryształów, psychozy, medytacji etc. 
Przy ostatniej rozmowie, kiedy się okazało, że umowy nie dostanę, usłyszałam, że „nie opłaca się zatrudniać kolejnej osoby, bo z urzędu będą kolejni stażyści”. No OK, i tak już ledwo wytrzymywałam z zachowaniem tego babsztyla, tylko współpracowników było mi szkoda, bo naprawdę fajni ludzie i wszyscy równo jej nienawidzili. Hit był dwa dni później, po moim odejściu, kiedy szefowa zadzwoniła do mnie i zapytała, czy nie mogłabym „przyjść na dwie godziny do pracy, bo nie nadążamy z robotą” XD Powiedziałam, że oddzwonię. Nie oddzwoniłam. Musiałam się dopominać o świadectwo pracy i wiecie co ta baba mi powiedziała? „Zachowałaś się nie fair, bo prosiłam cię o przysługę i mnie zignorowałaś, tak nie powinno być”. Da fug? Do tej pory jestem zdumiona, jak można być takim chamem. I jeśli kiedyś ktoś powie „jaka ta młodzież roszczeniowa, nie chcą pracować hurr durr”, to przytoczcie takiej osobie moją historię opowiadającą o kulturze i szacunku starszego pokolenia do młodego pracownika :)
imtoooldforthisshirt Odpowiedz

Szefowa piekielna, ale "nie oddzwonilam" tez bylo slabe. Moglas zwyczajnie odmowic. To, ze woli "darmowego" pomocnika jest akurat zrozumiale i to nie jest jej wina tylko systemu. Ludzie prowadza wlasne biznesy dla pieniedzy, a nie zeby ktos mial prace. Oczywiscie dobry szef wie, ze trzeba o wlasnych pracownikow dbac i w nich inwestowac, a dobry pracownik wie, ze powinien wywiazywac sie z tego, do czego sie zobowiazal w umowie. Niestety coraz trudniej znalezc zarowno dobrych pracownikow, jak i dobrych szefow.

Odpowiedzi (5)
Dodaj anonimowe wyznanie